Po sześciu miesiącach od katastrofy samolotu Air France nad Atlantykiem, w której zginęło 228 osób, śledczy nadal nie są w stanie wskazać, dlaczego maszyna rozbiła się - poinformowali w czwartek przedstawiciele francuskiego Biura Śledztw i Analiz (BEA).
W najnowszym raporcie podano, że czujniki prędkości stanowiły jeden z czynników w serii wydarzeń, które doprowadziły do katastrofy samolotu lecącego z Rio de Janeiro do Paryża, ale nie były jedyną przyczyną. "Na tym etapie pomimo intensywnej pracy analitycznej BEA na podstawie dostępnych informacji, nie jest możliwe zrozumienie przyczyn i okoliczności katastrofy" - głosi raport. Nadal nie odnaleziono też czarnych skrzynek Airbusa A330.
Automatyczne sygnały wysyłane przez maszynę przed katastrofą wskazywały, że samolot otrzymywał niewłaściwe dane o prędkości z czujników.
"BEA potwierdza, że zjawisko niezgodności pomiarów prędkości było jednym elementem w łańcuchu wydarzeń, który doprowadził do wypadku, choć samodzielnie nie może go wyjaśnić" - podkreślili eksperci. W raporcie znalazła się też ocena, że testy prędkościomierzy nie były dostosowane do lotów na dużych wysokościach i panujących tam warunków, np. niskich temperatur.
Biuro odnotowało, że koncern Airbus zalecił wymianę czujników w swoich samolotach, wydając ponadto dwie rekomendacje. Pierwsza dotyczy poprawy skuteczności sprzętu służącego do lokalizacji samolotów, a druga bardziej precyzyjnego charakteryzowania budowy mas chmur na dużych wysokościach i dostosowania systemu certyfikacji maszyn do panujących tam warunków.
To już drugi raport w sprawie katastrofy Airbusa A330 z 1 czerwca.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.