Rząd USA pertraktuje z władzami Haiti w sprawie losu 10 Amerykanów aresztowanych tam pod zarzutem próby porwania haitańskich dzieci. Aresztowani twierdzą, że chcieli je umieścić w sierocińcu.
Amerykanie, działacze Kościoła baptystycznego z Meridian w stanie Idaho, zostali zatrzymani na granicy z Dominikaną, dokąd chcieli zawieźć 33 dzieci haitańskich w wieku od kilku miesięcy do 12 lat.
Grupa nie miała przy sobie dokumentów dowodzących, że dzieci są sierotami ani pozwolenia na wywiezienie ich z Haiti. Haitański premier Jean-Max Bellerive powiedział telewizji CNN, że dzieci zostały "porwane" i prawdopodobnie miały być sprzedane do adopcji.
Przedstawiciele Kościoła oświadczyli na swojej stronie internetowej, że jego aresztowani członkowie zamierzali przekazać dzieci do sierocińca na Dominikanie, "gdzie miałyby zapewnioną opiekę".
Jedna z aresztowanych, Laura Silsby, powiedziała, że stawiany im zarzut "to nieporozumienie", gdyż "chcieli dzieciom tylko pomóc".
Pojawiły się jednak dowody, że przynajmniej niektóre dzieci w rzeczywistości nie są sierotami, co od początku twierdziły władze haitańskie. Austriacka organizacja SOS Children's Village, która prowadzi sierociniec w stolicy Haiti, Port-au-Prince, poinformowała, że jedna z dziewczynek z wywiezionej przez Amerykanów grupy powiedziała, iż ma matkę.
Z drugiej strony, "Washington Post" relacjonuje z Haiti, że niektóre matki w Port-au-Prince oddają swoje dzieci do adopcji w USA, gdyż - jak twierdzą - nie są w stanie ich utrzymać.
Haiti zostało zniszczone przez katastrofalne trzęsienie ziemi 12 stycznia. Nawet 200 tys. ludzi mogło zginąć. Jeszcze przed kataklizmem Haiti było najbiedniejszym krajem na półkuli zachodniej.
... ocenił węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto.
Wcześniej delegacja protestujących przekazała swoje postulaty wobec KE.
Każdy z nich otrzymał wynagrodzenie 210 razy większe niż przeciętnie zarabiający pracownik.
Z powodu trwających w nich konfliktów zbrojnych, terroryzmu i przestępczości.