Niewątpliwie sakrament bierzmowania jest wciąż szansą, by otworzyć swoje serce na dary, którymi Bóg pragnie nas napełnić. To nie jest punkt dojścia. Tutaj nic się przecież nie kończy, ale wszystko zaczyna - mówił prymas w homilii podczas Mszy św. rozpoczynającej IV Kongres Nowej Ewangelizacji.
Umiłowani w Panu Siostry i Bracia,
Dwukrotnie w Ewangelii spotykamy Jezusa, gdy okazując wzruszenie, zapłakał. Pan zapłakał – czytamy w Ewangelii świętego Jana – kiedy wraz z innymi stanął przy grobie swojego przyjaciela Łazarza. Żydzi widząc to komentowali: oto jak go miłował. Drugi raz Pan zapłakał na widok Jerozolimy, gdy – jak to dziś słyszeliśmy – był już blisko Świętego Miasta. Tym razem nie odnajdujemy jednak żadnego komentarza ani przekazu o reakcji towarzyszących mu ludzi. Wydaje się jednak, że i teraz można by powtórzyć tamte, wypowiedziane w Ewangelii świętego Jana słowa: popatrzcie, oto jak je kochał. Niewątpliwie płacz Jezusa nad Jerozolimą ukazuje Jego miłość do tego miasta. Nie chodzi tutaj jednak o jakiś sentyment do wspaniałych budowli czy nawet do jerozolimskiej świątyni. Chodzi – podobnie jak w przypadku Łazarza – o konkretnych ludzi, o tych, którzy stają się przedmiotem troski i uwagi Pana i którym zapowiada rzeczywiście ciężkie dni. Bóg przecież nie zabiega i nie troszczy się o budowle miast i wsi, ale o konkretnych ludzi. Do nich przychodzi. Na nich zwraca całą swoją uwagę. To konkretny człowiek jest przedmiotem Jego troski i Jego zabiegów. O człowieka Mu chodzi. Nad człowiekiem się pochyla i zatrzymuje. Nad człowiekiem gotów jest również zapłakać. Wobec nas, ludzi, okazuje całą swoją miłość, bo przecież przyszedł na to, abyśmy w Nim życie mieli. Tak bowiem Bóg umiłował świat – przypomni nam w innym miejscu święty Jan – że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. A my, jak święty Paweł, możemy zawołać: życie nasze jest więc życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie.
Drodzy Moi, temu niecodziennemu zachowaniu Jezusa towarzyszą Jego słowa. Znajdujemy w nich pewne wyjaśnienie tego, o czym pewnie i nam sam chciał przypomnieć. Spróbujemy je odczytać nie tylko w kontekście dzisiejszej Ewangelii, ale także tego wydarzenia, które dziś, tutaj, na Jasnej Górze, tą Eucharystią rozpoczynamy. Przed nami IV Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji. Tym razem jest on poświęcony – jak wszyscy już doskonale wiemy – bierzmowaniu. Abp Grzegorz zapraszając nas na to wydarzenie mówił, że wszyscy niewątpliwie będziemy mogli zgodzić się co do tego, jak ogromną szansę ewangelizacyjną stwarza przygotowanie do przyjęcia tego sakramentu, a także samo jego przyjęcie rozumiane jako punkt wyjścia, a nie dojścia. Bierzmowanie – pisał i mówił arcybiskup łódzki – jest przecież jednym z trzech sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Niczego więc nie zamyka, raczej wszystko otwiera w życiu wiary. Choć – i tu pewnie znów wszyscy się zgodzimy – wcale nie musi tak być i w rzeczywistości naszego Kościoła często tak nie bywa. Analizę tego stanu rzeczy, szukanie przyczyn i odpowiedzi pozostawiam Wam, na czas kongresowych obrad. Dziś natomiast, wsłuchując się jeszcze raz w słowa Jezusa z czytanej przed chwilą Ewangelii, spróbujmy zobaczyć, co mówią nam one o tej rzeczywistości, którą zawiera i wyraża sakrament bierzmowania, nazwany kiedyś przez świętego Jana Pawła II, sakramentem szczególnego przyrównania do apostołów, sakramentem odpowiedzialności za Kościół i jego życie.
O gdybyś i ty poznało więc w ten dzień to, co służy pokojowi. Mając przed oczyma Święte Miasto, cel swej zbawczej drogi, Jezus wskazuje na ów tajemniczy dzień, który przyniesie prawdziwy pokój. Sam zapowiedział go już w drodze do Jerozolimy. Oto idziemy do Jerozolimy – mówił swoim uczniom – tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom i będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie. A więc jest to Jego dzień – dzień męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. To właśnie ów dzień przebaczenia i pojednania, dzień, który służy pokojowi, który dosłownie przynosi pokój, wprowadza pokój w ludzki świat. Chrystus bowiem, przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie, zburzył rozdzielający społeczność ludzką mur, i pojednał w sobie człowieka. On sam stał się naszym pokojem i pojednaniem. Przywrócił pokój z Bogiem za cenę swej własnej krwi. Rzeczywiście, w ten dzień – w dzień Jego odejścia do Ojca przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie, wszyscy możemy rozpoznać to, co służy pokojowi, co jest prawdziwym pokojem, co niszczy w ludzkim sercu obawy i lęk, nienawiść i odwet, co sprawia, że stajemy się na powrót jednością z Bogiem i między sobą. W ten dzień poznajemy więc wszystko, co służy naszemu zbawieniu i doświadczamy tego w Jego odejściu do Ojca. W ten sposób – jak mówił Jezus swoim uczniom w czasie Ostatniej Wieczerzy – pożyteczne jest dla was moje odejście. Albowiem, gdy odejdę, poślę do was, Ducha Prawdy, aby z wami przebywał na zawsze. To On będzie źródłem jedności i prawdziwego pokoju.
Dlatego dzień męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa przyzywa już dzień Wieczernika, dzień Zielnych Świąt, dzień Zesłania Ducha Świętego, dzień, w którym uczniowie Jezusa jako pierwsi doświadczają owoców Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, i jeszcze raz poznają to wszystko, co służy pokojowi. Pokój wam: tchnął na nich Ducha Świętego i powiedział: jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Z tym orędziem pokoju wyjadą na ulice miast i wsi. Nieść je będą w imię Jezusa i Jego mocą. Bo On jest wiatrem – jak mówił papież Franciszek w jednej ze swoich katechez – popychającym nas do przodu, który sprawia, że trwamy w drodze, że czujemy się pielgrzymami i obcymi, i nie pozwala nam spocząć, abyśmy stali się ludem „osiadłym”. Potrzeba tylko, aby i oni, abyśmy my, jak mówił dziś w Ewangelii Jezus, poznali w ten dzień, to co prawdziwie służy pokojowi.
Jerozolima nie poznała. Pozostała zamknięta na to orędzie. Wszystko to, jak wskazał w Ewangelii sam Jezus, zostało bowiem zakryte przed jej oczyma. Mówi o zakryciu, o niepoznaniu, o nieprzyjęciu, o odrzuceniu. Poznanie bowiem w ten dzień tego, co służy pokojowi, domaga się całkowicie nowej perspektywy. Domaga się perspektywy Ducha. Tak będzie przecież zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, gdy Piotr w swoim pierwszym wystąpieniu, pełen Ducha Świętego i mocy powie: niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem, i że On wyniesiony na miejsce po prawicy Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego, i zesłał Go na nas, jak to sami widzicie i słyszycie. Być może dlatego we wskazaniach Konferencji Episkopatu Polski dotyczących przygotowania do przyjęcia sakramentu bierzmowania czytamy: Ewangelizacyjna część formacji, polegająca na głoszeniu kerygmatu, powinna zakończyć się celebracją, podczas której kandydaci wybiorą Chrystusa na swojego Pana i Zbawiciela. Bez tego wyboru nie będą mieli siły wyjść przez otwarte drzwi swoich parafialnych wieczerników by wyznać wobec innych wiarę w Jezusa nawet wówczas, gdy będzie to z jakiś powodów szczególnie trudne.
Bo przyjdą na ciebie dni. Rozpoznanie tego, co służy pokojowi i przyjęcie Ducha Świętego, pozwala teraz odważnie stawać wobec dni, które nadchodzą. Przed swoim wniebowstąpieniem – jak czytamy w Księdze Dziejów Apostolskich – Jezus przykazał swoim uczniom, aby nie odchodzili z Jerozolimy, ale oczekiwali obietnicy Ojca. Słyszeliście o niej ode Mnie – Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym, to znaczy, gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. Wy teraz będziecie w mocy Ducha Świętego świadkami tego, co służy pokojowi. Wy nieść będziecie orędzie zbawienia i pokoju pośród dni, które przyjadą. Nie będą to – jak słyszeliśmy – dni łatwe. Będą trudne, gdy i ciebie, twoi nieprzyjaciele oblegną i ścisną zewsząd. Będą to dni, w których to, co otrzymaliśmy w darze, przełożyć będzie trzeba na konkretne zaangażowanie i służbę. Pouczeni przez nasze własne cierpienia, przez nasz własny ból, a nawet nasze grzechy – pisał błogosławiony kardynał John Henry Newman – będziemy mieli serca i umysły wprawione do wszelkiej posługi miłości wobec tych, którzy jej potrzebują. Będziemy w pewnej mierze pocieszycielami na obraz Wszechmocnego Parakleta, i to w każdym znaczeniu tego słowa: obrońcami, sługami, kojącymi pomocnikami. Nasze słowa i rada, same maniery, nasz głos, nasze oczy będą miłe i uspokajające.
W czasie Światowych Dni Młodzieży w Sydney, którym towarzyszyły słowa: «gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami», Benedykt XVI udzielał grupie młodych ludzi z całego świata sakramentu bierzmowania. Po powrocie do Rzymu papież spotkał się z niektórymi z tych, których wówczas wybierzmował. Usłyszał od nich wtedy in. i takie pytanie: Ojcze Święty, jak możemy przeżywać konkretnie tutaj, w naszym kraju i w naszym codziennym życiu, dary Ducha Świętego i dawać o nich świadectwo innym, tak, aby również nasi rodzice, przyjaciele i znajomi odczuli i doświadczyli mocy Ducha Świętego? Odpowiadając papież nie wygłosił młodym jakiegoś kazania czy katechezy, ale przywołał następujące zdarzenie: Zwierzchnik zakonu kawalerów maltańskich w Rzymie opowiadał mi kiedyś, że w Boże Narodzenie poszedł kiedyś z grupą młodzieży na dworzec, aby zanieść coś ze świąt ludziom opuszczonym. I kiedy on sam już odchodził, usłyszał, jak jeden z młodych mówił do drugiego: „To jest lepsze od dyskoteki. Tu jest naprawdę świetnie, bo mogę coś zrobić dla innych!” To są inicjatywy, które wzbudza w nas Duch Święty. Bez wielu słów dają nam one odczuć moc Ducha i kierują naszą uwagę na Chrystusa.
Aby zatem rozpoznać czas naszego nawiedzenia. Jezus, wyrzucając dziś w Ewangelii Jerozolimie, że nie rozpoznała czasu swego nawiedzenia, uczy nas, byśmy byli otwarci i wrażliwi na Ducha Świętego i na Jego łaskę. On przychodzi. Ważne więc, by wsłuchać się w to, czego dziś, właśnie On od nas wszystkich oczekuje. Czego Duch Święty oczekuje od Kościoła, od młodych, którzy przygotowują się do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Czego oczekuje także od nas wszystkich, którzy podczas tego kolejnego Kongresu Nowej Ewangelizacji pragniemy wsłuchiwać się w to, co Duch mówi do naszego Kościoła, do Kościoła w Polsce, co mówi i będzie mówić do nas. Niewątpliwie sakrament bierzmowania jest wciąż szansą, by otworzyć swoje serce na dary, którymi Bóg pragnie nas napełnić. To nie jest punkt dojścia. Tutaj nic się przecież nie kończy, ale wszystko zaczyna, rozpoczyna się nowa droga w mocy Ducha Świętego. Jezus pragnie, abyśmy i my, pobudzeni miłością, nie tyle zapłakali nad obecną sytuacją niezrozumienia czy powierzchownego traktowania tego sakramentu, ale przyjęli ją jako wezwanie do odnowy, do działania, do zaangażowania, do twórczej konfrontacji z tym, czego On sam w ten sposób od nas oczekuje. To przecież nasz czas. To czas Kościoła. To czas ewangelizacji. To czas Ducha Świętego. To czas nadziei.
Papież Franciszek mówił w swych katechezach, że wyrażają ją dwa komplementarne symbole: kotwica i żagiel. Ten pierwszy przypomina, że nie wolno nam jedynie bezmyślnie dryfować i bezwiednie osiąść na życiowej mieliźnie. Trzeba, rzucając kotwicę, utrzymać się pewnie na powierzchni wody. Drugi symbol mówi zaś o tym, że aby płynąć potrzeba żagla, potrzeba więc odważnie rozwinąć żagle, wystawić je na wiatr Ducha Świętego. O ile kotwica jest tym, co daje łodzi bezpieczeństwo i sprawia, że jest „zakotwiczona” pośród falowania morza – mówił papież Franciszek – to żagiel jest raczej tym, co sprawia, że przemieszcza się ona i płynie po wodach naprzód. Niech zatem kolejny Kongres Nowej Ewangelizacji będzie takim właśnie czasem dla nas wszystkich, dla was, uczestników kongresu, dla młodych, dla przygotowujących się do bierzmowania, dla całej wspólnoty Kościoła.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.