B. dyrektor departamentu gier w MF Marek Oleszczuk zeznał w piątek przed hazardową komisją śledczą, że wbrew temu, co napisał w notatce służbowej b. wicepremier Przemysław Gosiewski, jego departament nie był "uwikłany" i wciąż nie wie, dlaczego został zlikwidowany.
Z notatki, która znajduje się w materiałach komisji wynika, że departament, którym kierował Oleszczuk, miał być "uwikłany". Jak twierdził przed komisją Gosiewski, chodziło o to, że "pracownicy (tego departamentu) mogli być lobbowani czy można było wpływać na ich (...) działania".
Notatka powstała w lipcu 2006 r. po spotkaniu Gosiewskiego z ówczesnym wiceszefem klubu PiS Krzysztofem Jurgielem oraz ówczesną p.o. zastępcą dyrektora Departamentu Służby Celnej Anną Cendrowską, reprezentującą wiceministra finansów Mariana Banasia. Na tym spotkaniu otrzymał projekt nowelizacji ustawy hazardowej.
Oleszczuk zaznaczył, że w momencie gdy wydano opinię o rzekomym "uwikłaniu" departamentu, od kilku miesięcy był on już rozwiązany. W ocenie b. dyrektora, opinia została wydana po to, by uzasadnić "zdumiewający proces legislacyjny projektu nieznanego autorstwa".
Chodzi o projekt, który wiceminister finansów w rządzie PiS Marian Banaś - jak sam zeznał przed komisją śledczą - otrzymał w 2006 r. od przedstawiciela Totalizatora Sportowego. Także Cendrowska mówiła śledczym, że było powszechnie wiadome, iż projekt napisał Totalizator.
Projekt zakładał m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii, gry podobnej do tzw. jednorękich bandytów, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć daje ona możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Monopol na prowadzenie wideoloterii miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona.
Oleszczuk powiedział, że do dziś nie wie dlaczego departament, którym kierował, został rozwiązany. "Jest to zagadką, którą też chciałbym rozwiązać. Nie wiem" - zaznaczył.
Podkreślił, że nigdy nie rozmawiał z żadnym ze swoich zwierzchników na temat zasadności funkcjonowania zlikwidowanego departamentu i nigdy nikt w resorcie nie stawiał mu żadnych zarzutów, ani nie wzywał do składania żadnych wyjaśnień. Jak dodał, informacji o likwidacji nie przekazał mu wiceminister nadzorujący departament Marian Banaś, ale jego zastępca.
"Poinformowano mnie krótko, że zostało wydane takie zarządzenie i w związku z tym, że nie ma departamentu, jest likwidacja stanowiska dyrektora i musimy się rozstać. Tak to wyglądało" - dodał. Powiedział też, że zarządzenie o likwidacji departamentu wydano 28 kwietnia 2006 roku, a weszło ono weszło w życie w drugiej połowie maja.
Jednak, jak zeznał, już 13 stycznia 2006 r. został zaproszony do gabinetu dyrektora generalnego MF Sławomira Żałobki na rozmowę, która - zaznaczył - utkwiła mu w pamięci. "Dyrektor naciskał, abym samodzielnie zrezygnował z pełnionej funkcji, bo w przeciwnym razie zostaną mi postawione poważne zarzuty. Nie ukrywam, że charakter tej rozmowy mocno mnie zirytował, tym bardziej że w trakcie rozmowy ktoś z przełożonych pana dyrektora dopytywał się telefonicznie - a dyrektor udzielał mu informacji - czy sprawa ze mną jest już załatwiona i na jakim jest etapie" - relacjonował.
"Odparłem krótko na złożoną mi propozycję, że skoro w przeszłości nie dałem się zastraszyć mafii hazardowej, to teraz również nie dam się zastraszyć jakimkolwiek politykom. Jeżeli są wobec mnie jakiekolwiek zarzuty, to bardzo proszę mi je przedstawić" - relacjonował przebieg spotkania Oleszczuk.
Dodał, że nie informował o tej rozmowie ani ówczesnej szefowej resortu Zyty Gilowskiej, ani wiceministra Banasia.
Jak mówił, po swoim odejściu z MF dowiedział się z prasy, że przyczyną jego zwolnienia były ponoć zastrzeżenia wyrażone w protokole pokontrolnym Najwyższej Izby Kontroli. Przypomniał, że NIK wszczęła kontrolę w MF we wrześniu 2005 r. w sprawie nowelizacji ustawy hazardowej z 2003 r. Protokół z niej jest w dyspozycji komisji. Oleszczuk zwrócił uwagę, że w efekcie tej kontroli zostały sformułowane dwa wnioski: o rozważenie możliwości skierowania pracowników departamentu gier losowych na aplikację legislacyjną oraz opracowanie w MF wewnętrznej procedury dotyczącej prowadzonych w resorcie prac legislacyjnych.
"To są te poważne zarzuty, które uzasadniały rozwiązanie departamentu gier losowych" - podkreślił. Dodał, że w protokole NIK nie ma nic, co pozwoliłoby sformułować choćby jeden zarzut pod adresem departamentu.
Pytany, czy podczas jego pracy w MF kiedykolwiek zdarzyła się sytuacja, żeby Totalizator Sportowy lub inna instytucja dostarczyła do jego departamentu gotowy projekt ustawy dotyczący rynku hazardowego opowiedział, że nie było takiej sytuacji. "W mojej ocenie jest to po pierwsze niezgodne z procedurami i niedopuszczalne" - zaznaczył.
Przyznał, że proces legislacyjny w MF w trakcie nowelizacji ustawy hazardowej z 2003 r. "zasadniczo odbiegał" od standardów obowiązujących przy innych nowelizacjach. Jak mówił, chodziło o "pisanie ustaw poza Ministerstwem Finansów w imieniu i na rzecz jednego podmiotu na rynku oraz całkowite ignorowanie ścieżki legislacyjnej".
Zeznał ponadto, że w 2002 r. Zbigniew Chlebowski złożył kilka poprawek do projektu noweli ustawy hazardowej korzystnych dla branży automatów, w tym tę obniżającą zryczałtowany podatek.
W czasie rządów SLD, w trakcie prac sejmowych nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej, doszło do zamieszania wokół poprawek dotyczących wysokości zryczałtowanego podatku od automatów. Nie udało się ostatecznie ustalić, kto zgłosił poprawkę zmniejszającą podatek od jednego automatu z 200 euro - jak zapisano w pierwotnym projekcie - do 50 euro. W tym kontekście padały nazwiska posłów: SLD - Anity Błochowiak i PO Zbigniewa Chlebowskiego.
Oleszczuk powiedział, że poprawka została złożona 25 września 2002 r. na posiedzeniu podkomisji, która pracowała nad rządowym projektem zmian w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych przez Zbigniewa Chlebowskiego. "Co do tego faktu nie mam żadnych wątpliwości" - podkreślił.
Jak wyjaśnił, sam uczestniczył w posiedzeniu tej podkomisji, a oprócz niego także dwoje innych pracowników departamentu gier losowych i zakładów wzajemnych MF. W pierwszej części posiedzenia podkomisji brał udział także ówczesny wiceminister finansów Jacek Uczkiewicz. Jak tłumaczył Oleszczuk, Uczkiewicz miał tego dnia inne sprawy w parlamencie i musiał opuścić posiedzenie, wcześniej jednak poprosił go, aby przygotował precyzyjne sprawozdanie z podkomisji.
Według Oleszczuka, podczas tego posiedzenia było zgłaszanych bardzo wiele poprawek, ale po wyjaśnieniach pracowników MF z części z nich posłowie się wycofywali. "Te poprawki, które zostały zgłoszone, były poddawane głosowaniu. Tego dnia zostało zgłoszonych 12 poprawek, z czego pan poseł Chlebowski złożył siedem, pani poseł Anita Błochowiak cztery, a jedną pan poseł (Mieczysław - PAP) Jedoń" - powiedział.
Oleszczuk powiedział, że wszystkie poprawki zgłoszone przez Chlebowskiego były korzystne dla branży automatów o niskich wygranych. "Powiem wręcz, że ta poprawka dotycząca podatku od gier, moim zdaniem, była dużo mniej znacząca niż inne poprawki" - dodał.
Według niego, Chlebowski zgłosił m.in. poprawkę, zgodnie z którą "wyniki badań jednostek badających miały być rozstrzygające o charakterze gry - czy dana gra na automacie jest grą hazardową w rozumieniu ustawy". "To jest poprawka, która mogła mieć kolosalne znaczenie dla funkcjonowania tego rynku. To oznaczało, że uprawnienia ministra finansów dotyczące decydowania, co jest hazardem w zakresie tego segmentu rynku, zostałyby przekazane do jednostek badających, które robią badania na rzecz tych podmiotów odpłatnie" - powiedział.
Powiedział też, że Chlebowski zgłosił również poprawkę dotycząca zwiększenia liczby automatów w jednym punkcie z 3 do 7 sztuk.
Wśród kolejnych propozycji Chlebowskiego wymienił tę, zgodnie z którą zezwolenia na urządzanie gier na automatach o niskich wygranych nie byłyby "wydawane tylko w sytuacji, kiedy zapadnie prawomocny wyrok dotyczący postępowania z zakresu art. 299 kodeksu karnego". "My (resort finansów - PAP) proponowaliśmy, aby takiego zezwolenia nie wydawać w momencie, gdy się takie postępowanie toczy" - zaznaczył. "Chciałem przypomnieć, że art. 299 to jest artykuł, który dotyczy prania brudnych pieniędzy" - dodał.
Powiedział też, że Chlebowski złożył poprawkę zmniejszającą wysokość zabezpieczenia finansowego dla właścicieli automatów o niskich wygranych do 200 euro; w projekcie było 1000 euro.
Chlebowski miał też optować za tym, żeby zezwolenia na prowadzenie gier na automatach o niskich wygranych były wydawane przez izby skarbowe właściwe ze względu na siedzibę podmiotu, a na obszar, na którym są urządzane gry. "To jest rozwiązanie, które tworzyłoby tylko jeden organ, który w relacji z tym podmiotem decyduje o podejmowaniu na poziomie izb skarbowych decyzji. (...) My proponowaliśmy i zostało to uchwalone w ten sposób, że decyzje są wydawane zgodnie z lokalizacją urządzeń" - powiedział.
Oleszczuk stwierdził, że nie ma pretensji do Chlebowskiego, że zgłaszał poprawki korzystne dla branży gier na automatach o niskich wygranych, bo poseł nie musi się znać na tej branży, a mimo tego ma prawo zgłaszać poprawki. "Ja mam pretensje tylko o to, że pan poseł Chlebowski próbował tę sytuację z jakiś nieznanych powodów ukryć i dla ukrycia tej sytuacji obciążył urzędników Ministerstwa Finansów" - powiedział.
Dodał, że Chlebowski nazwał ich "oszczercami". "To było zachowanie niegodne posła parlamentu" - stwierdził.
Chlebowski powiedział w piątek PAP, że zeznania Oleszczuka, zgodnie z którymi to b. szef klubu PO złożył poprawkę zmniejszającą zryczałtowany podatek od automatów o niskich wygranych, nie znajdują potwierdzenia w dokumentach, które są w Sejmie.
Jak powiedział, zeznania te należy skonfrontować ze sprawozdaniem podkomisji z 6 grudnia 2002 r. Tłumaczył, że podkomisja zaakceptowała w nim rządowe propozycje zmian w ustawie hazardowej. "200 euro plus inne rozwiązania, które były od początku do końca w tej ustawie" - powiedział.
"18 grudnia 2002 r. komisja "Przedsiębiorczość - Rozwój - Praca" przyjmuje to sprawozdanie i ono trafia do drugiego czytania, które odbywa się 24 stycznia, w którym pani poseł Błochowiak składa poprawkę z 200 na 50 euro" - tłumaczył. Dodał, że na posiedzeniu komisji po drugim czytaniu sam protestował przeciwko automatom o niskich wygranych.
Chlebowski odesłał też do stenogramów z posiedzeń komisji "Przedsiębiorczość - Rozwój - Praca" z których - jego zdaniem - wynika, że był przeciwnikiem legalizacji automatów o niskich wygranych.
"Wszyscy tylko bazują na oświadczeniach premiera (Leszka - PAP) Millera, dyrektora Oleszczuka czy pani Błochowiak, a nikomu nie chce się wejrzeć w dokumenty, które są w Kancelarii Sejmu" - powiedział. "Nie interesuje mnie, co pan Oleszczuk ma w swoich notatkach i co przedstawiciele Ministerstwa Finansów notowali. Mnie interesują fakty" - zaznaczył.
Były szef klubu PO nie chciał też skomentować zeznań Oleszczuka, zgodnie z którymi na posiedzeniu podkomisji Chlebowski miał złożyć kilka innych poprawek korzystnych dla branży automatów o niskich wygranych.
Chlebowski powiedział też, że nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek użył słowa "oszczercy" względem urzędników MF. Zaznaczył jednak, że doszło do działań w złej wierze.
"Chcę, żeby komisja i prokuratora zakończyła prace. O działaniach prawnych na pewno podejmę decyzję w swoim czasie" - zaznaczył. Dodał, że jeżeli będzie taka potrzeba, to sam zawnioskuje, żeby stanąć drugi raz przed komisją. "Tej sprawy akurat nie popuszczę, bo w tej sprawie są dokumenty, sejmowe dokumenty, a nie jakieś notatki pana Oleszczuka czy urzędników Ministerstwa Finansów" - powiedział.
Oleszczuk, zeznając w piątek przed komisją, odniósł się także podczas zeznań do wypowiedzi przed komisją byłego wiceministra finansów Mariana Banasia. Zaznaczył, że fakt, iż od 2003 r. departament gier w resorcie finansów nie podjął żadnej pracy nad nowelizacją ustawy hazardowej, był dla niego wystarczającym argumentem, żeby nie ufać kierownictwu komórki kierowanej przez Oleszczuka.
Tłumaczył, że przed wejściem w życie noweli ustawy o grach z 2000 r. a także później wydał w imieniu ministra finansów kilkaset decyzji administracyjnych, "rozstrzygających o hazardowym charakterze gier na automatach w stosunku do podmiotów, które działały na rynku bez zezwolenia". Jak zaznaczył, decyzje te otwierały drogę do postępowań prokuratorskich i skarbowych wobec firm łamiących prawo.
Jak mówił, ponieważ decyzje te było trudno podważyć w warstwie merytorycznej, niektóre z tych firm wyrażały swoje niezadowolenie w stosunku do tych decyzji w formie skarg i donosów kierowanych do Ministerstwa Finansów, kancelarii premiera i NIK. Zeznał ponadto, że spotkał się z "próbą bardziej wyrazistej perswazji". Jak mówił, otrzymał telefon na domowy numer, w którym ostrzeżono go, by zastanowił się nad tymi decyzjami. "Gdy próbowałem dopytać o co chodzi, usłyszałem: +chodzi o twoją głowę, dorwiemy cię+" - powiedział Oleszczuk.
Dodał, że chociaż nie otrzymał wsparcia w tej sprawie ze strony resortu finansów, to nie zaniechał wydawania kolejnych decyzji administracyjnych, które rozstrzygały o hazardowym charakterze prowadzonych gier na automatach. "Dodatkowo uruchomiliśmy wspólne działania departamentu gier losowych, departamentu podatku akcyzowego oraz Komendy Głównej Policji. Opracowaliśmy instrukcje działania, przeprowadziliśmy szkolenia, monitorowaliśmy działania kontrolne. W efekcie tych działań skuteczność w zwalczaniu nielegalnych gier na automatach znacznie wzrosła" - podkreślił.
Jak zaznaczył, Banaś od pierwszych dni zatrudnienia w departamencie gier losowych Anny Cendrowskiej - w grudniu 2005 r. - "obdarzył ją dużym zaufaniem". Zeznał, że kiedy był dyrektorem departamentu, prawie w ogólne nie kontaktował się z wiceministrem Banasiem. Przyznał, że chciał się dowiedzieć od Cendrowskiej, nad jakim projektem pracuje ona z Banasiem, a ta miała mu odpowiedzieć, że Banaś nie upoważnił jej do informowania o tym.
W Departamencie Gier Losowych i Zakładów Wzajemnych resortu finansów Oleszczuk pracował w latach 1995-2006 - do 2000 początkowo jako wicedyrektor, a potem dyrektor.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.