Dzień „przerzutki” do szlaku Nowaka zapamiętamy przede wszystkim ze względu na niezwykłe spotkania.
15-16 luty 2010
W stosunku do naszych zamierzeń mamy niezłą obsuwę czasową: zamiast po tygodniu, do Chartumu dotrzemy po przeszło dwóch tygodniach. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak wykorzystać lokalny transport, by zaleźć się ponownie na nowakowym szlaku, w Atbara. Ścinamy busikiem południowy skrawek Pustyni Nubijskiej z Dongola do Karima. To ponad 175km na wschód, lecz z Karima jest ponoć szansa na pociąg towarowy do Atbara. Byłoby to najpiękniejsze dołączenie do trasy Kazika, lecz niestety pociągi do Karima, zresztą tak jak i do Wadi Halfa, już nie docierają. W ogóle niemal cały transport kolejowy w Sudanie przejęły już ciężarówki i autobusy mknące po równiutkim asfalcie.
No trudno, z Karima przejeżdżamy przez Nil i po kilkudziesięciu kilometrach rowerowych docieramy na początek szosy do Atbara. Na skrzyżowaniu, tak jakby czekała właśnie na nas, stoi wiekowa ciężarówka. Wrzucamy rowery na pakę i tym sposobem pokonujemy kolejne 270km na wschód, poprzez płaską, piaszczystą Pustynię Bayuda. Rejony te zamieszkują już zupełnie inne od Nubijczyków ludy, arabskie plemiona koczownicze, m.in. Hassanija. Nigryckie rysy ustępują miejsca semickim. Masowo pojawiają się też dromadery – jednogarbne wielbłądy. Przed Atbara łapie nas burza piaskowa. Momentalnie zanikają gwiazdy na niebie, pył wciska się dosłownie wszędzie. Poruszamy się niczym we mgle, z tym, że wilgotność spada chyba do zera.
Dzień „przerzutki” do szlaku Nowaka zapamiętamy przede wszystkim ze względu na niezwykłe spotkania. Siedząc w narożnej, ulicznej herbaciarni w Karima, kątem oka wyłapujemy jakby znajome logo na jednym z samochodów terenowych. Ułamek sekundy na przepływ impulsu nerwowego, podrywam się z taborecika i machając rękoma krzyczę pozdrawiam, pozdrawiam… Archeolodzy z Gdańska! Wskakujemy na rowery i ruszamy pogadać przy soczku. Nasi przekopują sudańskie pustynie już od przeszło 15 lat.
Przychodzi czas pożegnania, ruszamy na drugą stronę Nilu. Wiatr sam nas pcha, aż tu nagle trąbiąc mijają nas kolejne dwa pojazdy ze znajomym logo. Kolejne przypadkowe spotkanie z naszymi archeologami. Tym razem z ekipą, wracającą ze stanowisk na Pustyni Bayuda. Ponoć w Chartumie już na nas czekają… Niezwykle sympatycznie spotkać rodaków w tak niespodziewanych okolicznościach. Pozdrawiamy archeologów działających na misjach w Sudanie!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.