Marszałek Sejmu i kandydat PO w prawyborach prezydenckich Bronisław Komorowski ocenił w sobotę, że b.wiceminister obrony Romuald Szeremietiew włączył się w kampanię "zwalczania kandydatów PO".
Były wiceminister obrony narodowej Romuald Szeremietiew w wywiadzie dla sobotniego dziennika "Polska The Times" powiedział, że na polecenie Bronisława Komorowskiego (ówczesnego szefa MON) był inwigilowany przez WSI. "Cóż, minister wysłał na mnie WSI" - stwierdził Szeremietiew w wywiadzie.
"Wojskowe służby rozpoczęły inwigilowanie mnie. Byłem śledzony. I dziś wiem, że szukano na mnie haków" - powiedział Szeremietiew. Dopytywany czy było to na polecenie Komorowskiego odparł, że tak.
Na pytanie czy Komorowski ma moralne prawo, żeby kandydować na prezydenta, Szeremietiew ocenił, że nie.
Komorowski pytany w TVN24 o zarzuty, jakie wysunął pod jego adresem Szeremietiew, powiedział: "Rzeczą normalną jest, jeżeli są wielkie, wielomiliardowe przetargi idą, że zawsze kontrwywiad osłania to, także poddając szczególnej kontroli ludzi, którzy je organizują". Jak dodał, organizował je były wiceszef MON Romuald Szeremietiew i jego b. asystent Zbigniew Farmus.
Pytany, czy "wysłał WSI" na Szeremietiewa odpowiedział, że "nic nie wysłał". "Odwrotnie. Jeżeli WSI, jeżeli kontrwywiad występuje z wnioskiem, informacją, że są jakieś podejrzane zachowania, że trzeba roztoczyć, no, eufemistycznie mówiąc +opiekę+, czyli kontrolę kontrwywiadowczą z tytułu podejrzewanych nieprawidłowości, to oczywiście minister podpisuje zgodę" - zaznaczył.
"Ale to nie jest tak, że minister wysyła kogoś przeciwko komuś. Musi być ta kontrola. Ja też jako minister bywałem kontrolowany, jeżeli sprawy dotyczyły jakichś wielkich przetargów" - podkreślił.
"Przypomnę, że za moich czasów ministerialnych sprawa dotyczyła asystenta pana Romualda Szeremietiewa, pana Farmusa, który uciekł za granicę, został złapany i osądzony w Polsce, dostał 2,5 roku więzienia, a więc sankcja była uzasadniona i nigdy pan Farmus się nie odwołał od wyroku sądowego, a więc uznał, że wyrok był zasadny. I na tym się moja sprawa zamyka" - podkreślił marszałek. "Bo były bardzo poważne oskarżenia, które wymagały bardzo ostrej reakcji. Ale dotyczyły one pana Farmusa" - dodał.
Pytany, czy poda Szeremietiewa do sądu w związku z wywiadem, jakiego udzielił dziennikowi "Polska The Times", odpowiedział, że nie. "Tym bardziej jeszcze kandydatowi na kandydata prezydenckiego po prostu nie wypada wchodzić w tego rodzaju jakieś awantury sądowe" - uważa Komorowski.
Jego zdaniem, Szeremietiew włączył się w kampanię "zwalczania kandydatów PO". "Bo zaatakował jednocześnie i mnie, i pana Radka Sikorskiego. Więc widać, czytelna jest intencja tego wywiadu" - powiedział.
"Pan Szeremietiew wcześniej mówił, że ma pretensje. Dzisiaj już atakuje - politycznie atakuje mnie i atakuje Radosława Sikorskiego też, sugerując jakieś niejasne związki z wywiadem brytyjskim pana Sikorskiego. No i on tak samo atakuje oczywiście mnie, w sposób nieuzasadniony" - podkreślił marszałek Sejmu.
Według Komorowskiego, jeżeli Szeremietiew mówi, że są haki na niego i Sikorskiego, "to mówi dokładnie to samo, co sugerował pan Jarosław Kaczyński, co mówił pan Bielan, co mówił pan Giertych". "No mówi, ale fakty są takie, że już nie mówi, bo siedział w więzieniu asystent pana Romualda Szeremietiewa, więc postawione zarzuty przez prokuraturę były zasadne" - zaznaczył.
"Pan Szeremietiew był w sądzie i był wniosek prokuratorski zresztą skierowany już za czasów rządu lewicy, a nie w czasach, kiedy ja byłem w rządzie. A więc należy pytać lewicę dzisiaj, dlaczego skierowała wniosek przeciwko Szeremietiewowi" - stwierdził Komorowski. "Nie biorę odpowiedzialności za zasadność skierowania sprawy przez prokuraturę w sprawie pana Szeremietiewa, bo to już było za rządów lewicy" - dodał.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.