– Rodzina nie może być «kolebką miłości Boga i Ojczyzny», gdy mąż nie stoi przy żonie, pozostawiając ją w trudnej sytuacji – podkreślił bp Roman Pindel podczas Eucharystii inaugurującej 10 czerwca Marsz dla Życia i Rodziny w Oświęcimiu.
Kilkaset osób przeszło w siódmym w historii Oświęcimia radosnym pochodzie, skandując takie hasła, jak „Wybieram rodzinę, a nie nadgodzinę”. Ulicami miasta maszerowały całe rodziny, przedstawiciele samorządu, różnych wspólnot i ruchów kościelnych, księża i siostry zakonne.
W homilii podczas Mszy św. w najstarszym oświęcimskim kościele pw. Wniebowzięcia NMP bp Pindel przypomniał, że kobieta i mężczyzna, przybliżając się do Jezusa w miłości i wierności, stają się rodziną, która ma szansę być „kolebką miłości Boga i Ojczyzny”. W ten sposób nawiązał do tegorocznego hasła oświęcimskiej odsłony Marszu.
Zwrócił jednocześnie uwagę, komentując czytanie dnia z Księgi Wyjścia, że rodzina nie może być „kolebką miłości Boga i Ojczyzny”, gdy mężczyzna nie stoi przy żonie, pozostawiając ją w trudnej sytuacji, z decyzjami, które trzeba podejmować zawsze razem.
Biskup zauważył, że tegoroczna modlitwa i Marsz odbywają się niedaleko byłego obozu niemieckiego, gdzie jego więźniowie walczyli o życie swoje i innych – „zwłaszcza życie dzieci, które przybywały tu w transportach lub miały się tu narodzić, czy narodziły się i zostały ocalone”.
Przytoczył historię Leokadii Rowińskiej, która jako więźniarka KL Auschwitz-Birkenau bezskutecznie starała się ocalić życie swego syna podczas tzw. Marszu Śmierci. W styczniu 1945 r., gdy esesmani zarządzili ewakuację obozu, kobieta była w dziewiątym miesiącu ciąży. Postanowiła iść w Marszu Śmierci, aby ratować siebie i dziecko, w przeciwnym razie groziło jej rozstrzelanie. W Pszczynie pozwolono wycieńczonym więźniom na krótki odpoczynek i dopiero w Porębie esesmani zarządzili nocleg. 21 stycznia 1945 r. Rowińska urodziła dziecko. Pomagająca jej kobieta ochrzciła noworodka i nadała mu imię Ireneusz. Chłopczyk wkrótce zmarł. Został pochowany w Porębie pod przydrożną kapliczką. Jest uważany za najmłodszą ofiarę Marszu Śmierci. Od 7 lat ma specjalną mogiłę.
Zdaniem biskupa, przywołana dramatyczna historia przypomina, że rodzina nawet w takich okolicznościach może być „kolebką Boga i ojczyzny”. „Czyż w tych wspomnieniach Leokadii nie przebija troska o to, by ratować kogokolwiek, kogo da się ocalić. Czyż troska o to, by dziecko mogło się narodzić i żyć, także jako dziecko Boże - przez przyjęty chrzest, nie jest miłością Boga i najbardziej bliskiego bliźniego?” – pytał biskup, przypominając, że los małego Irka został wpisany w dzieje martyrologii Polski.
Przed Mszą odczytano list od wicepremier Beaty Szydło, która w przeszłości organizowała pierwsze marsze w obronie życia i rodziny.
Oświęcimski radny Adam Bilski zwrócił uwagę, że w tym roku, manifestując publicznie afirmację życia i rodziny na ulicach Oświęcimia, organizatorzy pragnęli przypomnieć o tym, że ostoję polskości zawsze stanowiła rodzina. „Ona kształtowała patriotyczne postawy, wychowywała dzieci w duchu wiary i miłości Ojczyzny, w całym okresie dążeń do niepodległości. Temu poświęciliśmy także specjalną sesję adresowaną do młodzieży” – dodał.
Uczestnicy Marszu, wśród których były całe rodziny, szli głównymi ulicami miasta. Po drodze śpiewano pieśni i skandowano hasła przypominające o potrzebie obrony życia i rodziny. Na Placu Tadeusza Kościuszki, gdzie znajduje się Pomnik Nieznanego Żołnierza, przedstawiciele wielopokoleniowej rodziny złożyli kwiaty i zapalili znicze.
Kolorowy pochód z licznymi flagami, banerami i balonikami po godzinie dotarł na teren Szkoły Podstawowej Nr 9 w Oświęcimiu. Tu rozpoczął się Rodzinny Piknik, wypełniony prezentacjami, konkursami, występami uczniów szkół oświęcimskich, grami i zabawami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.