Odsunięty od władzy prezydent Kirgistanu Kurmanbek Bakijew, który przebywa obecnie na Białorusi, powiedział w piątek, że nie planuje wrócić do kraju jako szef państwa.
"Nie zamierzam wracać do Kirgistanu jako prezydent" - powiedział Bakijew na konferencji prasowej w Mińsku.
W środę Bakijew wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że wycofuje swoją wcześniejszą decyzję o rezygnacji i wezwał międzynarodowych przywódców, by nie uznawali nowych kirgiskich władz.
Na piątkowej konferencji prasowej Bakijew podkreślił, że jednym z czynników odsunięcia go od władzy było niezadowolenie Rosji z jego wcześniejszej decyzji w sprawie przedłużenia dzierżawy przez Amerykanów bazy Manas, wykorzystywanej do transportu wojsk do Afganistanu.
Bakijew zauważył, że z decyzji nie byli zadowoleni rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew i premier Władimir Putin. "(Miedwiediew i Putin) powiedzieli mi: +Dlaczego popierasz tę bazę Manas, to nas niepokoi, to nam nie pasuje+" - dodał Bakijew. "Rosyjskiemu kierownictwu nie podobała się baza i czynnik ten również odgrywał pewną rolę (w obaleniu mnie - PAP)" - powiedział.
W czwartek rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że Moskwa odrzuca roszczenia Bakijewa, który twierdzi, że nadal ma prawo sprawować swój urząd. "Wiem jedno: Bakijew przefaksował swoją rezygnację do Biszkeku, więc ten dokument nie może być cofnięty przez deklaracje słowne" - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji.
Nowe władze w Biszkeku obwiniają Bakijewa o wysłanie 7 kwietnia uzbrojonych sił bezpieczeństwa przeciwko antyprezydenckim demonstrantom. Zginęło wtedy kilkadziesiąt osób. Rząd tymczasowy Kirgistanu ostrzegł byłego prezydenta, że jeśli wróci do kraju, zostanie aresztowany.
Amerykańską bazę lotniczą Manas otwarto w 2001 roku, by wesprzeć działania wojsk USA i NATO w Afganistanie. Umowy w sprawie bazy, zwanej oficjalnie centrum tranzytowym USA, podpisywał jeszcze Bakijew.
Na początku 2009 roku, gdy kiedy Rosja obiecała Kirgistanowi 2 mld dolarów pomocy, kraj ten ogłosił, że zamknie amerykańską bazę w Manas. Zmienił zdanie, kiedy Amerykanie zapłacili 180 mln dolarów za możliwość pozostania w bazie.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.