Co Kościół ma do zaoferowania współczesnemu człowiekowi? Obawiam się, że ciągle brak tego najważniejszego: stylu życia przepełnionego paschalną nadzieją na święto bez końca.
Z jednej strony Polska, w której mamy ostatnio katolickie pogrzeby osób jawnie kontestujących nauczanie Kościoła. I Polska, do której inni przyjeżdżają uczyć się wiary. Z drugiej „zagranica”: zwiększenie liczby odchodzących z Kościoła Niemców i dymisje biskupów po aferach pedofilskich czy zarzutach o zbytnie stosowanie przemocy. To w skrócie ostatnie doniesienia z kościelnego podwórka. Fundamentalne pytanie, jakie rzucili moi redakcyjni koledzy o to, co Kościół ma do zaoferowania współczesnemu człowiekowi, w tym kontekście nabiera nieco innego kolorytu i ułańskiej fantazji.
Racja, chrześcijaństwo daje człowiekowi coś, czego żaden system polityczny dać może: nadzieję na życie wieczne. W kontekście ostatniej katastrofy widać, jak istotny to problem. Problem, przed którym żaden człowiek nie ucieknie. Chrześcijaństwo podpowiada także, jak ziemię czynić już dziś zaczątkiem nieba. Gorzka prawdą jest jednak, że podpowiadając innym, sami niezbyt w budowanie takiego życia się angażujemy. Zgadzam się, że rekolekcje, które nie są tylko oddziaływaniem na intelekt czy uczucia, ale pozwalają zakosztować chrześcijańskiego stylu życia, są niezwykle ważne. Pytanie tylko, dlaczego potrzebne są rekolekcje. Dlaczego nie żyjemy tak na co dzień. Przecież wszyscy pamiętamy, że do pierwszych chrześcijan pociągała właśnie owa atmosfera braterskiej życzliwości, która pozwalała innym mówić o nich „patrzcie, jak oni się miłują”.
Nikos Kazantzakis w swojej książce „Grek Zorba” zamieścił bardzo ciekawy dialog pasterza i Buddy. Przytoczę tu jego fragment
“Pasterz: Posiłek mój jest gotów, wydoiłem moje owce, zaryglowałem drzwi mojej lepianki, rozpaliłem ogień, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz.
Budda: Nie trzeba mi strawy ni mleka, lepianką moją są wiatry, ogień mój zgasł, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz.
Pasterz: Mam woły, mam krowy, odziedziczyłem po ojcu pastwiska i byka, który pokrywa moje krowy, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz.
Budda: Nie mam pastwisk, nie mam wołów ni krów, nie mam nic, nie boję się niczego, a ty, niebo, możesz spływać deszczem, ile zechcesz.
(...)”
Nie chodzi mi oczywiście o propagowanie buddyzmu. Jednak i w Chrystusowym Kazaniu na górze łatwo znaleźć podobne intuicje. Dlaczego my, wierzący w Chrystusa, tak często bywamy sfrustrowani życiem codziennym? Dlaczego nie umiemy „zawsze się radować, zawsze Bogu dziękować” a często jesteśmy głównymi marudami życia publicznego?
Dopóki katolicyzm będzie się kojarzył niewierzącym i tym luźno związanym z Kościołem z pewną drętwą i zawsze wspierającą się kliką, nie bardzo mamy szanse kogokolwiek zewangelizować. Jeśli będziemy tylko trąbić na alarm o zagrożeniach, a nie podejmiemy dialogu ze światem, nikogo dla Chrystusa nie zdobędziemy. Jeśli nad grobami bliskich będziemy mówili o rozpaczy i mętnej nadziei, jakbyśmy sami nie wierzyli w zmartwychwstanie, marne mamy szanse na przekonanie kogokolwiek. Jeśli jednak sami pokażemy innym swój ewangeliczny styl życia, będą się do nas garnąć drzwiami i oknami. Przy okazji: warto je już otworzyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.