Organizatorzy Marszu Niepodległości zapowiadają, że będą starali się usuwać treści, które przekraczałyby prawo i były niezgodne z regulaminem, który ma zostać opublikowany jeszcze w sobotę. Według szefów Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, faktycznie na niedzielny marsz złożą się dwa zgromadzenia.
Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz zapowiedział na sobotniej konferencji prasowej podczas ćwiczeń straży marszu, że jeszcze w sobotę na stronie internetowej Stowarzyszenia powinien zostać opublikowany regulamin marszu. Jak mówił, w regulaminie będzie zapisane, że "nie życzymy sobie, nie zgadzamy się na transparenty z hasłami totalitarnymi". "Chodzi o wszystkiego rodzaju totalitaryzmy, które znamy" - dodał.
"Będziemy mieć grupę, która będzie starała się usuwać transparenty, które ewentualnie, w jakiś sposób mogłyby przekraczać prawo i które będą sprzeczne z regulaminem" - podkreślił Bąkiewicz.
Jak wyjaśnił rzecznik stowarzyszenia Damian Kita, na trasie marszu będzie punkt weryfikacji transparentów. "Nie ujawniamy, w którym miejscu, ale będą osoby, które razem z prawnikami będą obserwować i doglądać, czy jakieś niewłaściwe treści czy hasła się pojawią. Będziemy się starali przeciwdziałać takim incydentom" - podkreślił Kita.
Według szefów stowarzyszenia, w niedzielę faktycznie odbędą się dwa zgromadzenia. "Faktycznie są dwa zgromadzenia, ale idziemy razem, bo doprowadziliśmy do jakiegoś porozumienia, w którym strona państwowa i strona reprezentująca Marsz Niepodległości uzgodniły, że wspólne świętowanie, razem, w zgodzie, pomimo różnic, które gdzieś pomiędzy nami są - jest możliwe" - powiedział Bąkiewicz.
"Dogadaliśmy się ze stroną rządową, ten marsz przejdzie, a niezależnie od formuły prawnej będzie wyglądał tak jak się umówiliśmy" - dodał wiceprezes stowarzyszenia Witold Tumanowicz. "Absolutnie nie zmieniamy swoich planów" - zaznaczył.
Kita dodał, że na czele znajdą się pojazdy wojskowe, kompania reprezentacyjna WP, strefa gości chronionych, 80-metrowa biało-czerwona flaga w asyście podchorążych z WAT oraz grupy rekonstrukcyjne, pojawiające się co roku na marszu. Dalej będą szli ludzie, uczestnicy - dodał.
W sobotę na plaży nad Wisłą pod mostem Poniatowskiego stowarzyszenie zorganizowało ćwiczenia straży marszu. Kilkudziesięciu młodych mężczyzn ćwiczyło m.in. powstrzymywanie napierającego tłumu czy zachowania przy wybuchających petardach i dymie ze świec dymnych. "Co roku tak ćwiczymy, dzięki wyszkoleniu i przygotowaniu naszych strażników marsz od kilku lat jest spokojny" - podkreślał Bąkiewicz.
Jak mówił szef straży Marszu Niepodległości Mateusz Marzoch strażników będzie ok. 500, każdy będzie miał odblaskową, pomarańczową kamizelkę z logo Marszu Niepodległości, dowódcy będą mieli natomiast wyróżniające się, żółte kamizelki. "Każdy będzie miał też specjalnie przygotowany na tegoroczną edycję marszu identyfikator. Przede wszystkim po identyfikatorach i kamizelkach będzie można strażników rozpoznać" - podkreślił.
Marzoch zaznaczył, że organizatorzy mają zapewnione zabezpieczenie medyczne, karetki i ponad stu ratowników medycznych w patrolach pieszych. "Wszystkie sprawy dotyczące bezpieczeństwa i zabezpieczenia marszu są dogrywane, odbywają się spotkania z przedstawicielami strony państwowej, policji, MON, SOP. Będziemy na tym polu współdziałać" - mówił.
"Te ćwiczenia i szkolenie na plaży przeprowadzamy co roku tuż przed marszem, żeby zgrać dowódców, oswoić ich na wszelki wypadek ze środkami pirotechnicznymi, które się mogą pojawić. Dzięki czemu nasi strażnicy nie reagują panicznie, gdy obok nich wybuchnie petarda czy jeżeli będą musieli pracować w zadymieniu. Przygotowujemy się jak najlepiej, na każdą ewentualność, żeby nas nic nie zaskoczyło. Każdego roku mamy nowe doświadczenia i na ich podstawie wyciągamy wnioski" - podkreślił Marzoch.
Według FSB brał on udział w zorganizowaniu wybuchu na stacji dystrybucji gazu.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.