Dni w Diecezjach na prowincji, a spotkanie centralne w stolicy Panamy, to dwa różne światy - mówi dolnośląska młodzież.
- Przeżyliśmy piękny koncert po wspólnej Mszy dla Polaków. To wydarzenie było otwarte dla wszystkich i o dziwo bardzo wielu mieszkańców Panamy, ale też pielgrzymów z innych krajów, przyszło na ten koncert - dodaje kleryk Mateusz Smaza.
Przyznaje, że przy wydarzeniach centralnych panował chaos organizacyjny. Niefortunnie podzielono sektory i do sporej części młodych pielgrzymów podczas Mszy otwarcia nie dotarła Komunia Święta.
Zobacz zdjęcia TUTAJ.
- Widać Boży raban, który robią młodzi Panamczycy, a my razem z nimi. Samochody na nas trąbią, ale nie dlatego, że robimy coś złego, ale pozdrawiają nas w ten sposób! W Polsce, gdy słyszymy klakson, od razu pojawiają się negatywne emocje. Dostrzegamy, że gospodarze bardzo lubią Polaków. Znają Lewandowskiego i Milika, a nawet pamiętają... Jerzego Dudka! - relacjonuje Mateusz.
W Panama City pielgrzymi czują prawdziwie tropikalny klimat, który zapowiadali organizatorzy przed ŚDM. Jest parno, wilgotno od oceanu, a w dodatku w dużym mieście nie ma wiatru, który schładzał Polaków w mniejszych miejscowościach podczas Dni w Diecezjach.
- Zauważamy, że poziom życia ludzi w wiosce, a w mieście jest zupełnie inny, bo o wiele wyższy. Ludzie mają baseny, jacuzzi, trzy samochody i służących. To ogromny przeskok. Z drugiej strony wiedzieliśmy panamskie slumsy, więc spotykamy się z dużym kontrastem jakości życia codziennego - opisuje wrocławianin.
Stolica nadaje inny, wielkomiejski rytm życia pielgrzymom, którzy tęsknią za prowincją, gdzie było spokojniej, bardziej rodzinnie.
- Tu wszystko jest większe i szybsze. Czuć europejski, amerykański klimat. Nawet sposób przeżywania wśród ludzi jest inny. Widać wielkomiejski pośpiech - dodaje kl. Mateusz.
Z niecierpliwością czekają na pierwsze spotkanie z Ojcem Świętym Franciszkiem.
- Byliśmy na katechezie na boisku przykrytym dachem. Głosił biskup pomocniczy legnicki Marek Mendyk. Potem pojechaliśmy do centrum powołaniowego. Po drodze widzieliśmy, jak wszystko zostało skrzętnie przygotowywane na przyjazd papieża. Spotkaliśmy Gwatemalczyków. Chcieli się czymś wymienić. Proponowałem flagi, ale nie mieli swojej - opowiada ks. Marcin Werczyński.
Zajrzał też do sklepu archidiecezjalnego, by kupić panamską stułę, ale niestety nie było. Dwie uprzejme ekspedientki dzwoniły do innego sklepu, ale tam też nie mieli. Dolnośląska grupa z księdzem zaliczyła również pierwszą przejażdżkę metrem panamskim.
- Brakuje mi jedynie odrobiny. Po Mszy dla Polaków miałem okazję do dobrego uczynku. Pomogłem w doładowaniu karty. Potem w restauracji spotkaliśmy grupę Chińczyków. Byli bardzo żywiołowi i głośni. Robili sporo hałasu. Zwróciłem im delikatnie uwagę w formie żartu. Siedzieli z siostrą zakonną. Na koniec posiłku wstali i pomodlili się wspólnie bardzo spontanicznie. Złapali się wtedy wszyscy za ręce. Byli już bardzo wyciszeni. Podszedłem, zapytałem, czy mogę im pobłogosławić. Z chęcią się zgodzili - opowiada prefekt wrocławskiego seminarium.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.