USA z sojusznikami użyją "pełnej siły militarnej", aby wyrugować radykalny islamski terroryzm z powierzchni ziemi - oświadczył w czwartek w Warszawie wiceprezydent USA Mike Pence. Jak podkreślił, liderzy z całego regionu zgodzili się, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Bliskiego Wschodu jest Iran.
W wystąpieniu otwierającym dyskusję plenarną, która dotyczyła m.in. wyzwań humanitarnych na Bliskim Wschodzie, Pence zadeklarował, że Stany Zjednoczone są gotowe pracować ze wszystkimi państwami reprezentowanymi na konferencji w Warszawie, aby odpowiedzieć na wyzwanie, jakim jest przezwyciężenie ekstremizmu i sił terrorystycznych i połączyć z nimi siły na rzecz pokoju. Zwrócił uwagę, że wyzwanie to sformułował dwa lata wcześniej na spotkaniu z przywódcami państw regionu prezydent Donald Trump.
"Wywodzimy się z różnych narodów i kultur, nasze społeczeństwa mówią różnymi językami, wyznają różne religie (...), ale wszyscy jesteśmy zjednoczeni w naszej misji wypracowania jaśniejszej przyszłości, bezpieczeństwa i dobrobytu na Bliskim Wschodzie" - mówił Pence.
Jak podkreślił, w środę wieczorem "po raz pierwszy w historii współczesnego Bliskiego Wschodu przedstawiciele niemal wszystkich głównych państw regionu siadły razem i w otwarty sposób, publicznie przedyskutowały sprawy będące przedmiotem wspólnego zainteresowania". "USA i Polska przyjmują z zadowoleniem ten symboliczny gest jako obiecujący znak jaśniejszej przyszłości, która czeka narody Bliskiego Wschodu" - zadeklarował wiceprezydent.
Amerykański polityk zaznaczył, że jedną z przesłanek organizacji konferencji są wspólne zagrożenia, które stoją przed wszystkimi uczestnikami spotkania. "A żadne z tych zagrożeń nie jest bardziej palące niż radykalny islamski terroryzm oraz autorytarne reżimy, które eksportują go do całego regionu i na cały świat" - podkreślił.
"Radykalny islamski terroryzm nie zna granic. Jego celem są Stany Zjednoczone, Izrael, narody Bliskiego Wschodu i całego świata. Nie oszczędza żadnego wyznania, odbierając życie chrześcijan, Żydów i muzułmanów. Radykalny islamski terroryzm rozumie tylko brutalną siłę" - mówił Pence.
Jak ocenił, poprzednie administracje w Waszyngtonie "zbyt często nie doceniały zagrożenia", jakie ów terroryzm stanowi dla Amerykanów, a także ich sojuszników i partnerów. Wspomniał w tym kontekście m.in. o atakach terrorystycznych 11 września 2001 r. oraz ekspansji ISIS w Syrii i Iraku. Według Pence'a ostatnie dwa lata pokazały jednak, że prezydentura Trumpa oznacza koniec tego okresu.
"Od pierwszego dnia urzędowania prezydent Trump przywrócił amerykańskie przywództwo na scenie światowej i wdrażając strategię narodowego bezpieczeństwa podjęliśmy kroki na rzecz ochrony naszej ojczyzny (...). Pod przywództwem Donalda Trumpa Stany Zjednoczone stawiają znów amerykańskie bezpieczeństwo i dobrobyt na pierwszym miejscu, ale - jak pokazały ostatnie dwa lata - na Bliskim Wschodzie i na całym świecie hasło "+Ameryka najpierw+, nie oznacza +Ameryka samodzielnie+, a na Bliskim Wschodzie Stany Zjednoczone pracują nad zbudowaniem koalicji narodów, które łączy wspólny cel - wyplenienie ekstremizmu" - powiedział wiceprezydent USA.
Jak podkreślił, działania te przynoszą już pierwsze efekty. "Starzy wrogowie stają się partnerami, znajdują nowe obszary współpracy, a potomkowie Izaaka i Izmaela jednoczą się na rzecz wspólnej sprawy jak nigdy wcześniej. Ta historyczna konferencja jest świadectwem tego, że rozpoczęła się nowa era" - przekonywał Pence.
Jak zaznaczył, Stany Zjednoczone, wraz ze swoimi sprzymierzeńcami "użyją pełnej siły militarnej do wyrugowania radykalnego islamskiego terroryzmu z powierzchni ziemi". Zwrócił w tym kontekście uwagę na sukcesy skupionej wokół USA międzynarodowej koalicji do walki z tzw. Państwem Islamskim (Daesz). Dzięki niej - jak mówił wiceprezydent - udało się wyzwolić "miliony ludzi". "Z zadowoleniem donoszę, że już wkrótce terytorium kalifatu tzw. Państwa Islamskiego przestanie istnieć" - dodał.
Pence odniósł się też do decyzji prezydenta Donalda Trumpa, by - w następstwie osiągnięć w walce z Daesz - zacząć "oddawać partnerom prowadzenie walki w regionie" i rozpocząć powrót żołnierzy amerykańskich do kraju. Zapewnił jednak, że jest to "jedynie zmiana taktyki, a nie zmiana misji", a USA "utrzyma widoczną obecność w tym regionie".
"Wchodząc w tę nową fazę USA będą stały ramię w ramię ze wszystkimi naszymi sojusznikami, którzy wzięli na siebie wielką rolę w tej kampanii; pracując z naszymi partnerami koalicyjnymi będziemy walczyć z resztkami kalifatu, gdy tylko się pojawią po to, by Bliski Wschód stał się przestrzenią bezpieczną dla pokoju, dobrobytu i umacniania praw człowieka" - zadeklarował wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.
Przypomniał także o przeprowadzonych wspólnie z sojusznikami z Francji i Wielkiej Brytanii nalotach na Syrię będących reakcją na zastosowanie przez Damaszek broni chemicznej przeciwko swoim obywatelom. USA i nasi sojusznicy nigdy nie będą tolerować wykorzystania broni chemicznej przeciwko niewinnym mężczyznom, kobietom i dzieciom; jesteśmy gotowi powstrzymywać stosowanie tej broni przez reżim Asada także w przyszłości - zapowiedział polityk.
Pence oświadczył, że pod przywództwem Donalda Trumpa Stany Zjednoczone pozostają "w pełni oddane" sprawie trwałego pokoju między Izraelczykami a Palestyńczykami. Potwierdził zarazem trwałość sojuszu z Izraelem i gotowość do obrony amerykańskich wartości, w tym wolnej i niezależnej prasy. Wspomniał w tym kontekście o konieczności pociągnięcia do odpowiedzialności osób stojących za morderstwem krytycznego wobec władz Arabii Saudyjskiej dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego.
Polityk stwierdził jednocześnie, że już na początku konferencji w Warszawie liderzy z całego regionu zgodzili się, że największym zagrożeniem bezpieczeństwa i pokoju na Bliskim Wschodzie jest Islamska Republika Iranu. Jak mówił, irański reżim jest "czołowym sponsorem terroryzmu na świecie". Wskazał w kontekście na jego rolę w udzielaniu wsparcia Hamasowi i Hezbollahowi, eksporcie broni i podsycaniu konfliktów, m.in. w Syrii i Jemenie.
Jak zaznaczył, irański reżim finansuje swoje rządy chaosu i terroru poprzez grabienie własnego narodu. "Autokratyczny reżim w Teheranie tłumi wolność słowa i zgromadzeń, prześladuje mniejszości religijne, brutalnie traktuje kobiety, przeprowadza egzekucje gejów oraz otwarcie opowiada się za zniszczeniem państwa Izrael" - powiedział wiceprezydent USA.
Według Pence'a, poza nienawistną retoryką, irański reżim otwarcie opowiada się za kolejnym Holokaustem i poszukuje sposobów na jego przeprowadzenie. Nawiązał w tym kontekście m.in. do swojej planowanej na piątek wizyty w b. niemieckim nazistowskim obozie Auschwitz-Birkenau.
"Po mrocznym doświadczeniu okupacji w czasie II wojny światowej naród polski dobrze wie, że antysemityzm jest to nie tylko błąd, to zło, któremu się trzeba przeciwstawiać i należy go potępiać gdziekolwiek i kiedykolwiek się pojawia" - mówił Pence.
Wiceprezydent USA nawiązał do sporu między Waszyngtonem a Brukselą dotyczącego porozumienia nuklearnego i sankcji na Iran. Jak ocenił, umowa ta nie powstrzymała Iranu przed pozyskaniem broni nuklearnej, lecz jedynie odłożyła w czasie dzień, w którym ten niegodziwy reżim zdobyłby dostęp do najbardziej śmiercionośnej broni świata. "Wspólnym poglądem zaprezentowanych podczas wczorajszych wystąpień na tej konferencji było, że Iran stał się wręcz bardziej, a nie mniej agresywny od czasu podpisania porozumienia" - podkreślił.
Przypomniał też, że prezydent Donald Trump nałożył na ten kraj sankcje, które "nigdy nie powinny zostać zniesione", a także rozpoczął "nową kampanię uniemożliwiającą irańskiemu reżimowi finasowanie tego, z czego jest najbardziej znany: terroru i zniszczenia na całym świecie". "Ale, co smutne, niektórzy z naszych czołowych partnerów w Europie nie kwapią się do współpracy, a nawet starają się stworzyć mechanizmy łamiące nasze sankcje" - ocenił.
"Zaledwie dwa tygodnie temu Niemcy, Francja i Wielka Brytania zapowiedziały stworzenie specjalnych mechanizmów finansowych nadzorowania systemu transakcji +lustrzanego odbicia+, które zastąpiłyby podlegające sankcjom płatności między firmami państw UE oraz Iranem" - dodał Pence.
Według niego, twórcy tych mechanizmów nazywają je "instrumentami do celów specjalnych". "My niestety musimy nazwać je inaczej: próbą złamania amerykańskich sankcji nałożonych na krwawy reżim Iranu" - oświadczył wiceprezydent. "To nierozważny krok, który wzmocni Iran, osłabi Unię Europejską i pogłębi rozłam między Europą a Ameryką" - dodał.
"Niektórzy chcą się spierać, czy Iran przestrzega wąsko określonych warunków porozumienia w kwestiach technicznych. Ale spełnianie warunków nie jest tu kwestią sporną. Kwestią sporną jest samo porozumienie" - mówił polityk.
Jak zaznaczył Pence, obecne sankcje USA na Iran "są najostrzejsze w historii i zostaną zaostrzone jeszcze bardziej, o ile Iran nie zmieni swojego niebezpiecznego, destabilizującego zachowania".
Polityk zacytował słowa prezydenta USA Donalda Trumpa: "Nadszedł czas, żeby nasi europejscy partnerzy stanęli ramię w ramię z nami, z narodem irańskim i wszystkimi naszymi sojusznikami w regionie i wycofali się z porozumienia ds. broni nuklearnej z Iranem, dla pokoju, dla bezpieczeństwa, dla stabilności i przestrzegania praw człowieka i by dać Irańczykom wolność, na którą oni zasługują; nie wolno nam przegapić tej szansy".
Według wiceprezydenta USA "w czerwcu 2009 r. po tym, jak reżim Iranu sfałszował wybory, by utrzymać się przy władzy, poprzednia administracja USA milczała, na ulice wyszli Irańczycy i rozpoczęli tzw. Zielony Ruch". "Dopiero w odpowiedzi na działania Kongresu, rząd amerykański zadeklarował poparcie dla narodu irańskiego" - stwierdził.
Mimo to - mówił Pence - "ajatollahowie oraz agenci wykorzystali amerykańskie wahania, by mordować, więzić sympatyków wolności i siać terror w całym kraju".
"Świat przegapił szansę przeciwstawienia się temu reżimowi poprzednio, ale tym razem nie możemy tego zrobić, tym razem wszyscy musimy stać zwartym szeregiem, teraz, kiedy gospodarka Iranu zjeżdża po równi pochyłej, a ludność wychodzi znowu na ulice, wszystkie kochające wolność kraje muszą zająć wspólne stanowisko i rozliczyć reżim Iranu ze zła i krzywd wyrządzonych własnemu narodowi i światu" - powiedział Pence.
5 listopada ubiegłego roku Stany Zjednoczone przywróciły sankcje przeciwko Iranowi. Wcześniej - w maju 2018 roku - Trump wypowiedział porozumienie nuklearne z Teheranem, które zawarto trzy lata wcześniej. Miało ono na celu powstrzymanie irańskiego programu nuklearnego.
Sprawa relacji z Iranem to jeden z kluczowych punktów warszawskiej konferencji. Działania władz w Iranie w ostrych słowach krytykowali na niej m.in. przedstawiciele delegacji amerykańskiej i izraelskiej. Władze w Teheranie potępiają konferencję w polskiej stolicy, twierdząc, że spotkanie oficjalnie poświęcone pokojowi i stabilności na Bliskim Wschodzie w rzeczywistości jest wymierzone w Iran. Polskie władze zapewniają jednak, że konferencja nie ma charakteru antyirańskiego.
W dwudniowym spotkaniu ministerialnym poświęconym problematyce pokoju i bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie udział biorą przedstawiciele kilkudziesięciu krajów z całego świata, w tym wiceprezydent USA Mike Pence i premier Izraela Benjamin Netanjahu, a także szeroka reprezentacja Bliskiego Wschodu, w tym delegacje Arabii Saudyjskiej, Kataru, Jemenu, Jordanii, Kuwejtu czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz przedstawiciele państw UE.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.