W chrześcijaństwie miłość bliźniego nie jest opcją. Z realizacji przykazania miłości Bóg nas rozliczy. To dla nas szansa, ale też wyzwanie
Dziś często stawia się pytanie o kondycję chrześcijaństwa. Co zrobić, żeby chrześcijaństwo przyciągało ludzi tak, jak na początku swojej historii?
Benedykt XVI w swojej pierwszej encyklice „Deus Caritas Est” wskazuje drogę. „Kościół nie może zaniedbać posługi miłości, tak jak nie może zaniedbać Sakramentów i Słowa” (Deus Caritas Est nr 22). W pierwszych wiekach chrześcijanie ewangelizowali świat autentyczną postawą miłości bliźniego. Tertulian – wielki pisarz chrześcijański – zwraca uwagę na zdumienie, jakie wśród pogan ta miłość wzbudzała. Ignacy Antiocheński mówił o Kościele jako tym, który przewodzi miłości „agape”. Nawet cesarz Julian Apostata, który zerwał z Kościołem ze względu na prywatne urazy (chrześcijańskiego cesarza Konstancjusza oskarżał o wymordowanie swojej rodziny), podkreślał, że działalność charytatywna chrześcijan trafiła do jego przekonania.
W chrześcijaństwie miłość bliźniego nie jest opcją. Z realizacji przykazania miłości Bóg nas rozliczy. To dla nas szansa, ale też wyzwanie.
Solidarność z potrzebującymi wymaga dostrzegania w obliczu konkretnej potrzebującej osoby oblicza Boga – usłyszałem kiedyś od jednego z pracowników naukowych wydziału teologicznego Uniwersytetu Śląskiego. Te słowa wryły mi się w pamięć i dzisiaj chcę się nimi podzielić. To szczególnie istotne, kiedy tylu ludzi jest w potrzebie.
Rodzi się niebezpieczeństwo zinstytucjonalizowania pomocy. Wysyłamy sms-a, wpłacamy pieniądze na konto – świetnie. Bardzo dobrze, bo tysiące powodzian czekają na tę pomoc. Byle tylko pamiętać, że za numerem konta czy telefonu stoi konkretna osoba, a za tą osobą Jezus, który mówi: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Niedawno ukazała się kolejna świetna książka księdza prof. Tomasa Halika "Dotknij ran". Czeski teolog pisze na jej kartach m.in., że jesteśmy jak niewierny Tomasz, który chce dotknąć ran Jezusa, by uwierzyć. Dziś Boga możemy zobaczyć (dotknąć jego ran) tam , gdzie jest ból, cierpienie, rozpacz. Możemy go spotkać, dotykając zranień dzisiejszego świata: ubóstwa, nędzy, nieszczęścia.
Rano usłyszałem w radiu o grupie pielęgniarek bodajże z Płocka, które pojechały na tereny objęte powodzią. Zabrały jedzenie, jakiś bigos ugotowany w szpitalnej kuchni, ciasto... Niby niewiele, a jednak dla mnie był to dowód autentycznej chrześcijańskiej miłości. Miłości, która idzie bezpośrednio do człowieka w potrzebie, dotyka ran Chrystusa w ranach człowieka.
Wspomniany teolog z UŚ mówił, że musimy na wzór Chrystusa wydawać swoje życie za drugich, którzy są w potrzebie. Teraz jest niepowtarzalna szansa, żeby to zrobić i na nowo zadziwiać zsekularyzowany świat tym, jak chrześcijanie się miłują. Pomagać możemy na wiele sposobów. Jak? Podpowiadamy m.in. w naszym raporcie na temat powodzi w Polsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.