Paradoksalnie to tragedia ludobójstwa z 1994 r. sprawia, że świat dziś interesuje się wyborami prezydenckimi w Rwandzie
Zaskoczenia nie było. Ustępujący prezydent Paul Kagame ponownie został wybrany. Poparło go prawie 94 proc. głosujących. Wolne wybory były raczej plebiscytem. Opozycja się nie liczyła, a ci którzy mogli mieć cokolwiek do powiedzenia zostali skutecznie uciszeni. Przykładem rwandyjskiej demokracji są chociażby media. Jak podaje monitorująca wolność prasy organizacja Reporters sans frontières na dzień 12 sierpnia 2009 roku działało w tym kraju 22 różnych gazet i 19 rozgłośni radiowych o mniejszym lub większym zasięgu. W ciągu ostatnich miesięcy z przyczyn bezpieczeństwa zamknięto… 30 z nich.
Obserwatorzy oczywiście śledzili przebieg wyborów. Trudno jednak w reżimowym państwie, gdzie ludzie żyją w strachu, wymagać innych wypowiedzi i postaw niż te, które utrwalają się w głowach dzięki wszechobecnej propagandzie. Ci którzy myślą inaczej, nawet krytykując gospodarkę mogą podpaść pod „maczetę negacjonizmu”, bo ludobójstwo które pochłonęło milion ofiar wciąż jest tematem wykorzystywanym w rozgrywkach politycznych i służy do siania strachu. O tym, że sam prezydent ma ręce splamione krwią nikt głośno nie powie.
Choć wiadomo, że w Rwandzie mamy do czynienia z reżimem, demokratyczna Europa i Ameryka pozwalają na to, bo… no właśnie bo „coś za coś” – jak powiedział mi jeden z misjonarzy pracujących w tym kraju. Tym „coś za coś” jest spokój nie tylko w Rwandzie ale praktycznie w całym Regionie Wielkich Jezior (poza małymi ogniskami zapalnymi w Demokratycznej Republice Konga, ale i to wpisane jest w ryzyko polityczne). Tym „coś za coś” jest zaprzedanie ideologiczne Rwandy różnego rodzaju organizacjom zachodnim. Rwanda to obecnie kraj w którym testuje się wszelkie możliwe programy antyludnościowe. Aktualnie promowany jest rządowy program posiadania maksymalnie trojga dzieci do którego przymuszane są także kościelne ośrodki. Tym „coś za coś” jest przyzwolenie na gospodarczą okupację przez Rwandę sąsiedniego Konga skąd światowe koncerny czerpią niezwykle ważne dla przemysłu bogactwa. Wielu z tych surowców nie można znaleźć w żadnym innym zakątku świata.
16 lat po tragedii ludobójstwa ludziom w Rwandzie na pewno żyje się lepiej. Wciąż jest to jednak beczka prochu. Strachem nie uda się bowiem uleczyć głębokich ran przeszłości. Nie wystarczy mówić o dialogu ludzi z plemion Hutu i Tutsi, czy „leczyć” podziały nazywając wszystkich po prostu Rwandyjczykami. Trzeba prawdy i głębokiego pojednania, a to w Kraju Tysiąca Wzgórz wciąż towar deficytowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.