Żołnierze amerykańscy wraz z Koreańczykami z południa rozpoczynają kolejne manewry. Ćwiczenia dziesiątek tysięcy ludzi z wykorzystaniem symulacji komputerowych potrwają 11 dni. Korea Północna zapowiada "bezlitosną odpowiedź".
Rozpoczynające się manewry to dalszy ciąg – po zakończonych niedawno manewrach morskich – manifestacji jedności i sprzeciwu Seulu oraz Waszyngtonu wobec zatopienia południowokoreańskiego okrętu Cheonan. Seul oskarża reżim północnokoreański o storpedowanie statku. Phenian zdecydowanie zaprzecza. Przekonuje, że manewry są pierwszym krokiem do inwazji południowokoreańskiej.
Trudno uwierzyć, by Korea Południowa – nawet przy wsparciu wojsk USA – zdecydowałaby się na atak. Linia demarkacyjna oddzielająca Koree jest najlepiej strzeżoną granicą na świecie. Od strony północnej pilnuje jej 12 tysięcy dział artyleryjskich. W szeregach północnokoreańskiej armii służy 1,2 mln ludzi. Dodatkowo 5 milionów Koreańczyków z północy wchodzi w skład organizacji paramilitarnych – wyjaśniał niedawno w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” prof. Waldemar J. Dziak, politolog, specjalista w zakresie problematyki północnokoreańskiej i chińskiej. Tymczasem armia Korei Południowej to w porównaniu do takiej potęgi zaledwie garstka żołnierzy. Zaatakowanie państwa totalitarnego byłoby porywaniem się z motyką na słońce.
Co więcej, Korea Północna od lat 50-tych regularnie się zbroi. Wyrosła już na jedną z największych potęg militarnych świata. Ma nie tylko broń jądrową, ale także biologiczną i chemiczną.
Wobec rozpoczynających się manewrów, Korea Północna zagroziła sąsiadowi z południa„bezlitosną odpowiedzią”. Miejmy nadzieję, że to kolejna czcza groźba kolosa na glinianych nogach.
Lata zbrojeń doprowadziły to państwo do ruiny. Ostatnie reformy finansów kolejny raz uderzyły w najuboższych. Państwo totalitarne stoi na progu bankructwa, ale jednak, wykorzystując swój potencjał wojskowy, próbuje podbudowywać swoją pozycję na arenie międzynarodowej.
Korea Południowa po zatopieniu okrętu Cheonan uderzyła w słaby punkt niewygodnego sąsiada. Wezwała do wprowadzenia sankcji ekonomicznych wobec komunistycznego państwa. Phenian grozi jednak, że wprowadzanie sankcji doprowadzi do wznowienia działań wojennych. Korea Północna i Południowa są bowiem formalnie od 60 lat w stanie wojny.
Profesor Dziak zwraca uwagę, że wojna jest obecnie jedynym sposobem załatwienia raz na zawsze kwestii koreańskiej. W każdym możliwym scenariuszu skończyłaby się klęską Korei Północnej. Starcie byłoby jednak wyniszczające dla każdej ze stron konfliktu. Wiedzą o tym Koreańczycy z południa, ale też z północy. Wiedzą Amerykanie, Chińczycy i Japończycy. Wie Rosja, która miała swój udział w wybuchu konfliktu koreańskiego w latach 50. Raczej nikt nie zdecyduje się zaatakować pierwszy. Półwysep koreański pozostanie wciąż najbardziej zapalnym punktem świata – tykającą bombą zegarową na arenie międzynarodowej. A specjalne oddziały komandosów północnokoreańskich dalej będą porywały turystów z Korei Południowej czy Japonii, ludność będzie żyła w ciągłym strachu, a więzienia i obozy pracy wciąż będą przepełnione...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.