Dziesięciu pracowników kopalni "Wujek-Śląsk", gdzie blisko rok temu wybuch metanu zabił 20 górników, zostało odsuniętych od pełnionych funkcji. Wszyscy nadal pracują w kopalni, ale na innych stanowiskach - podał Katowicki Holding Węglowy (KHW), do którego należy kopalnia.
Zakaz wykonywania określonych czynności w ruchu zakładu górniczego na okres od roku do dwóch lat zastosował wobec tej grupy pracowników Okręgowy Urząd Górniczy (OUG) w Katowicach, prowadzący postępowanie po wypadku. Urząd zarzucił im naruszenie przepisów i uchybienia, które mogły mieć związek z katastrofą.
W poniedziałek zarząd holdingu poinformował o wykonaniu zaleceń Urzędu. Odsunięcie od obowiązków na określony czas to najbardziej dotkliwa sankcja, jaką może zastosować nadzór górniczy. Niezależnie trwa śledztwo prokuratury, która może postawić podejrzanym zarzuty karne. Dotychczas ich nie postawiono.
"Wszystkie decyzje OUG zostały przez nas wykonane. Należy jednak pamiętać, że istnieje jeszcze tryb odwoławczy. Dopiero po całkowitym zakończeniu postępowania nadzoru górniczego wrócimy do sprawy ewentualnej odpowiedzialności określonych osób także pod kątem dyscyplinarnym" - zapowiedział prezes KHW, Stanisław Gajos.
Jego zdaniem, ewentualne wyciągnięcie sankcji dyscyplinarnych wobec osób podejrzanych o naruszenie przepisów jeszcze przed decyzjami OUG, mogłoby być odebrane jako próba ukierunkowania postępowania lub wpłynięcia na jego przebieg.
Wiceprezes KHW ds. pracy, Waldemar Mróz, poinformował, że wśród osób odsuniętych od dotychczasowych funkcji jest główny elektryk zakładu oraz osoby dozoru, a także elektrycy i górnicy przodowi. Pracują oni obecnie na innych stanowiskach, co oznacza degradację.
Jak informował w połowie sierpnia dyrektor katowickiego OUG, Jerzy Kolasa, sankcje objęły jedną osobę kierownictwa kopalni (główny elektryk), cztery osoby z dozoru wyższego i pięciu pracowników dozoru średniego. Wobec trzech dalszych osób: dwóch z kierownictwa i jednej z dozoru, postępowania zmierzające do wydania zakazu pełnienia określonych funkcji są nadal w toku - powodem są czasochłonne procedury administracyjne.
Postępowanie OUG wobec innych 21 osób zakończyło się już wysłaniem wniosków do Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej, gdzie pracownicy odpowiedzą za wykroczenia w dziedzinie bezpieczeństwa i higieny pracy. Wnioski te dotyczą jednej osoby z kierownictwa, ośmiu z dozoru wyższego, siedmiu z dozoru średniego, czterech pracowników fizycznych i inspektora bhp.
Za niespełna trzy tygodnie minie pierwsza rocznica katastrofy, w której 20 osób zginęło, a ponad 30 zostało rannych. Jak powiedział prezes Gajos, rocznica zostanie uczczona m.in. mszą świętą w miejscowym kościele oraz złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy przed kopalnią. Holding jest też w kontakcie z rodzinami ofiar w sprawie sposobu upamiętnienia zmarłych. Jedną z rozważanych możliwości jest obelisk lub np. pamiątkowa tablica przy kościele.
Prezes KHW poinformował, że w holdingu prowadzono również wewnętrzne postępowanie dotyczące wypadku - okoliczności śmierci bądź zranienia każdej z 56 osób poszkodowanych w katastrofie zostały szczegółowo opisane i udokumentowane w protokołach, zaakceptowanych następnie przez rodziny ofiar lub ich pełnomocników. Również ten materiał może być wykorzystany przy ewentualnym postępowaniu dyscyplinarnym.
Dotychczas zastosowane sankcje OUG dotyczą naruszenia konkretnych przepisów bhp, bez przesądzania o tym, na ile przyczyniło się to do katastrofy i śmierci górników. Taka ocena leży w gestii prokuratury i sądu.
O tym, że do katastrofy przyczyniły się m.in. niewystarczająca wentylacja, zły stan urządzeń, nieprawidłowości w organizacji pracy i profilaktyce, komisja badająca przyczyny tragedii oficjalnie poinformowała już w końcu marca tego roku. Do najistotniejszych zaniedbań zaliczono dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu w wyniku niedotrzymania ustalonych warunków przewietrzania ściany wydobywczej; tzw. prądem opływowym dochodziło tam ok. 25 proc. mniej powietrza niż powinno, a tzw. lutniociągiem prawie o połowę mniej.
Chodniki przyścianowe, które powinny być na bieżąco likwidowane, były zbyt długie - jeden był dwukrotnie dłuższy niż powinien, drugi ponad czterokrotnie. Tam także gromadził się metan. Dodatkowo przepływ powietrza w sieci wentylacyjnej tego rejonu był zakłócony, bo drzwi śluz wentylacyjnych były otwierane lub uchylane. W efekcie wentylacja była niewystarczająca.
Eksperci długo szukali przyczyny zapalenia i wybuchu nagromadzonego w wyrobiskach metanu. Ostatecznie, głównie drogą eliminacji innych możliwości, ustalono, że nastąpiło zwarcie w przewodzie zasilającym urządzenie chłodnicze - jeden z zamontowanych w tym rejonie klimatyzatorów. Przed katastrofą doszło do awarii tego urządzenia i było ono naprawiane. Właśnie podanie napięcia na uszkodzony przewód elektroenergetyczny mogło spowodować zapłon, a w konsekwencji wybuch metanu.
Górników zabiły płomienie, sięgająca tysiąca stopni Celsjusza temperatura, podmuch i przemieszczająca się fala ciśnienia oraz nienadająca się do oddychania atmosfera. Komisja stwierdziła nieprzestrzeganie przepisów i zasad bhp w zakresie eksploatacji maszyn, urządzeń i instalacji w rejonie ściany. Z jej raportu wynika, że na feralnej zmianie w strefie objętej zakazem przebywania pracowników ze względu na zagrożenie tąpaniami zatrudnione były 22 osoby; w innych miejscu, zamiast dopuszczalnych trzech osób, pracowało pięć.
Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września ubiegłego roku 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.