Prezydent Donald Trump oświadczył w środę, że pomimo obaw, że może to spowodować wzrost infekcji koronawirusem, szkoły w USA powinny zostać ponownie otwarte. Zastrzegł, że decyzja w tej sprawie zależy od gubernatorów stanowych.
Prezydent oświadczył, że nie ma nic przeciwko temu aby dzieci w jego rodzinie, w tym jego syn Barron, powróciły do tradycyjnego nauczania w szkole.
"Nie mam z tego powodu żadnych obaw" - powiedział Trump. Dodał, że dzieci mają silny system odpornościowy co powoduje - jego zdaniem - że nie przyniosą wirusa do domu narażając na ryzyko zakażenia rodziców i krewnych w starszym wieku.
"One nie łapią go (wirusa) łatwo, nie przynoszą go łatwo do domu" - zaznaczył. Podkreślił jednak, że ostateczna decyzja czy otworzyć szkoły leży w gestii gubernatorów poszczególnych stanów.
Wcześniej Trump groził wstrzymaniem dotacji federalnych dla tych stanów, które nie otworzą szkół.
Reuter przypomina, że republikański prezydent domaga się otwarcia szkół mimo dramatycznego wzrostu przypadków infekcji w całym kraju, w tym w takich stanach jaj Floryda i Teksas mających kluczowe znaczenie dla szans jego reelekcji w listopadowych wyborach.
Zdaniem Trumpa jednym z powodów, dla których nastąpił wzrost zakażeń koronawirusem były niedawne masowe demonstracje przeciwko brutalności policji i obronie praw Afroamerykanów.
Prezydent wezwał do unikania zatłoczonych barów i innych skupisk ludzkich, do częstego mycia rąk i noszenia maseczek - chociaż jeszcze niedawno uważał, że zakładanie ich nie jest konieczne.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...