Reklama

Lek. Lidia Stopyra: Brakuje lekarzy, którzy mogliby pracować w szpitalach polowych

- Na każdy tysiąc zakażonych SARS-CoV-2, ok. 200 osób wymaga hospitalizacji. System opieki zdrowotnej tego nie wytrzyma - tłumaczy ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.

Reklama

Monika Łącka: Od soboty 17 października prawie cała Małopolska trafia do tzw. czerwonej strefy. Spodziewała się Pani rekordów zakażeń, które w ostatnim czasie notowane są w naszym województwie?

To, że sytuacja będzie się pogarszać, było do przewidzenia. Od dawna mówiłam, że wirus prawdopodobnie w lecie nieco się uspokoi i przycichnie (tak, jak inne wirusy), ale wybuchnie jesienią. Tak się stało i zbiegło się to z efektami poluzowania reżimu sanitarnego i z pójściem uczniów do szkół. W skali Krakowa i w całej Małopolsce od kilku tygodni najwięcej jest zakażeń rozproszonych, a to oznacza, że ktoś zakaził się w tzw. przestrzeni publicznej. Z kolei na naszym oddziale Chorób Infekcyjnych i Pediatrii większość zakażeń pochodzi właśnie ze szkół. Na kwarantannę najczęściej trafiają zaś uczniowie, nauczyciele, rodzice dzieci szkolnych.

Przybywa zakażonych, więc przybywa też chorych trafiających do szpitali. A te coraz mocniej sygnalizują, że za chwilę nie będzie gdzie przyjmować pacjentów.

Już nie ma ich gdzie przyjmować! Jeśli w Małopolsce dziennie notujmy nawet ponad 1000 zakażeń, to z reguły 20 proc. chorych wymaga hospitalizacji. I nawet, jeśli odejmiemy od tego tych, którzy jeszcze ewentualnie mogą być leczeni w domu, to i tak zostaje co najmniej 150 osób. Prawda jest taka, że nie jest możliwe, aby szpitale to udźwignęły. Już ludzie, którzy powinni trafić do szpitala, umierają w domach, a za chwilę będą umierać na ulicy

Pojawiają się sugestie, że najwyższy czas pomyśleć o tworzeniu szpitali polowych.

Miejsca w szpitalu polowym teoretycznie można zorganizować. Można też postawić łóżka w Tauron Arenie, ale nie mamy tam rąk do pracy, bo nie ma wykwalifikowanych ludzi, którzy mogliby tam pracować. Do szpitali polowych trafialiby przecież pacjenci ciężko chorzy (a nie ci z objawami przeziębienia), a więc wymagający specjalistycznych procedur. Odkąd pamiętam lekarzy było mało, większość pracowała zawsze ponad etat, większość skrajnie przemęczonych. W epidemii potrzeby są znacznie większe. Pracujemy bardzo ciężko, ilość zakażeń wzrasta z dnia na dzień w zastraszającym tempie i w tym momencie dostrzegam realne zagrożenie, że chory zostanie sam i umrze nie otrzymawszy pomocy, bo nie będzie miał kto się nim zająć.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
3°C Czwartek
dzień
3°C Czwartek
wieczór
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
wiecej »

Reklama