Reklama

Wpływ polityki prorodzinnej

Odpowiedzialność państwa za zdrowie powinna być kierowana przede wszystkim w dwóch kierunkach - mówi Marek Jurek w wywiadzie dla Radia Watykańskiego. - Najpierw w kierunku najdroższych procedur, tych, które każdego człowieka postawią wobec pewnej beznadziejności, gdyż sam sobie nie poradzi z czymś takim, a z drugiej strony w kierunku stałej opieki wobec środowisk najbardziej potrzebujących.

Reklama

- Papieska Rada ds. Służby Zdrowia od lat organizuje różne kongresy na temat szeroko pojętej służby zdrowia. W tym roku jest mowa o sprawiedliwej opiece zdrowotnej, stąd też obecność - choć skromna – przedstawicieli świata polityki. Obrady dopiero się rozpoczęły, jak Pan ocenia tę inicjatywę?

M. Jurek: Ta inicjatywa jest bardzo ciekawa i jubileuszowa, bo to 25. konferencja tego rodzaju. Poprzedzona też bardzo ważnym listem Ojca Świętego do uczestników konferencji, który przedstawił kard. Tarcisio Bertone, i to też jest jakiś znak wagi tych spraw w tym, jak Kościół widzi problem współczesnej cywilizacji. Ojciec Święty nawiązał do tego, o czym mówi w ostatniej encyklice: że żyjemy w świecie strasznych kontrastów, bo z jednej strony kult ciała, który jednych prowadzi do farmakomanii, to są te nieustające reklamy środków zdrowotnych, coraz droższe leki, prawdziwa lekomania w jednych środowiskach, a w innych brak środków i lekarstw potrzebnych do zwalczania najoczywistszych epidemii. Trudno mówić, że na tym polega troska o zdrowie. Każdy, kto czytał Caritas in veritate wie, że to jest encyklika bardzo realistyczna. Ojciec Święty wie, że koszty transportu podnoszą ceny i że ten sam towar w dwóch różnych miejscach nie kosztuje tyle samo. Ale pokazanie tego kontrastu, często istniejącego nawet w jednym społeczeństwie, mówi coś o naszym społeczeństwie, któremu brak tego, co można właśnie określić integralnym pojęciem dobra wspólnego czy dobra człowieka.

W czasie konferencji była mowa, że w gruncie rzeczy medycyna nie jest kwestią technologii, ale antropologii, bo jej celem jest człowiek. Mowa jest o zdrowiu, jako bardzo zasadniczym dobru dla życia, jako dobru nie najwyższym, ale jak to mówił Jan Paweł II, „przed-ostatecznym”, którego wszyscy powinniśmy sobie życzyć.

- Jest Pan również jednym z prelegentów. O czym zamierza Pan mówić?

M. Jurek: Będę mówił o polityce na rzecz zdrowia z perspektywy, że tak powiem, ponadresortowej. Bo to nie jest kwestia jednego resortu, ale tak naprawdę kooperacji właściwie całego rządu. W każdym rządzie to jest kwestia i polityki finansów, i właściwych środków budżetowych, i edukacji narodowej. Jest to więc sprawa również medycyny profilaktycznej, a nie tylko naprawczej, tej, która zapobiega chorobom, a nie reaguje na choroby, które powstaną. O zasadniczych problemach etycznych, takich, jak na przykład sztuczne zapłodnienie „in vitro”, czy edukacja seksualna i również o aspektach międzynarodowych działań na rzecz zdrowia, bardzo różnych, np. takich, jak zakres działania z jednej strony Światowej Organizacji Zdrowia, a z drugiej kooperacji państw, jeżeli chodzi o zwalczanie nadużyć seksualnych, czy propagandy, która do nich prowadzi. A zatem będę mówił w integralnym ujęciu o tym, co państwa same w całości mogą robić na rzecz zdrowia i co mogą robić razem pamiętając o tym, że właśnie chodzi o dobro wspólne, że chodzi o dobro człowieka, że nie jest to tak naprawdę kwestia techniczna, tylko kwestia odpowiedzialności każdego z nas za społeczeństwo, naród, w którym żyjemy, i za wspólnotę narodów, do której on należy i odwrotnie: o odpowiedzialności tej wspólnoty czy narodu za każdego człowieka.

- Tym niemniej, z punktu widzenia politycznego, sprawa sprawiedliwej opieki zdrowotnej jest dziś bardzo delikatna, bo wiemy, że istnieje coś takiego, jak prawo do opieki zdrowotnej; z drugiej strony wiemy, że opieka zdrowotna to nie tylko wizyta u lekarza, ale również nowoczesne technologie, niekiedy bardzo drogie. Zatem, jak to rozsądzić? Co jest sprawiedliwe?

M. Jurek: Z samych możliwości społeczeństwa wynika, że odpowiedzialność państwa za zdrowie powinna być kierowana przede wszystkim w dwóch kierunkach. Najpierw w kierunku najdroższych procedur, tych, które każdego człowieka postawią wobec pewnej beznadziejności, gdyż sam sobie nie poradzi z czymś takim, bo nawet ubezpieczenia mogą być zbyt drogie, a z drugiej strony w kierunku stałej opieki wobec środowisk najbardziej potrzebujących, takich, jak rodziny wielodzietne, czy na przykład na szczególnie dramatyczny problem rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi, czy samotnych rodziców z dziećmi niepełnosprawnymi.

- Dziś w kontekście debaty o służbie zdrowia wreszcie zaczyna się mówić też o sprawiedliwości międzypokoleniowej. Bo w starzejących się społeczeństwach coraz bardziej rośnie liczba osób, które opieki zdrowotnej potrzebują, a z drugiej strony maleje liczba ludzi czynnych zawodowo, którzy muszą na tą opiekę zdrowotną łożyć, bądź się w nią bezpośrednio angażować. Jak w tym kontekście można mówić o sprawiedliwości?

M. Jurek: Pan redaktor sprowadza sprawę na grunt bardzo konkretny, bo nasz narodowy. My jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, gdzie, jeżeli tego nie przerwiemy, jeżeli nie nastąpi odrodzenie demograficzne, to solidarność pokoleń będzie coraz trudniejsza, także w wymiarze zdrowotnym, bo wiadomo, że im starsze społeczeństwo, tym większe koszty ochrony zdrowia. No i, przede wszystkim, jeżeli będzie mało ludzi w wieku młodym i dojrzałym, jeżeli będzie mało Polaków pokolenia pracującego, to utrzymanie samego systemu emerytalnego, czy tym bardziej opieki zdrowotnej w stosunku do ludzi starszych będzie coraz droższe, a w pewnym momencie nawet niewykonalne. To już i tak bardzo uderza w naszą ekonomię i nieuchronnie obciąża te młode pokolenia pracujące, i dlatego z tego zaklętego koła trzeba wyjść.

- A polscy politycy są świadomi tej katastrofy demograficznej, która nam zagraża? Jakie jest pana doświadczenie?

M. Jurek: W moim przekonaniu mają kompletnie sparaliżowaną wolę. Dzisiaj elektoralizm, myślenie przede wszystkim w kategoriach wygrywania wyborów kieruje politykę do spraw najpopularniejszych, a nie do odpowiedzialności. Atrakcyjna jest złość, albo chciwość, dwie plagi, którymi można najbardziej mobilizować poparcie, a nie odpowiedzialność wspólna za nas wszystkich i za każdego z osobna. Na szczęście budzą się uczeni, eksperci – jeszcze parę lat temu nikt sobie nie wyobrażał, że zastępca prof. Balcerowicza będzie prawie w każdym wystąpieniu mówił o wyzwaniu demograficznym, jako najpilniejszej potrzebie ratowania ekonomii – a mówię o wystąpieniach prof. Rybińskiego, jego krytyce rządu. Ten temat pojawia się ciągle i dzisiaj ta akcja polityczna, którą ja sam prowadzę, jest przede wszystkim skierowana na jak najszybsze zmobilizowanie opinii publicznej, żeby ratować właśnie ten system solidarności pokoleń, żeby przeciwdziałać katastrofie systemu zabezpieczeń społecznych, żeby tworzyć solidne podstawy ekonomii, wychowania i również – w końcu żyjemy w Europie, która czynnik demograficzny uczyniła decydującym, po obaleniu Traktatu Nicejskiego w określaniu pozycji państw w tym również Polski – żebyśmy wszystko to robili przeciwdziałając kryzysowi demograficznemu, podejmując rzeczywistą politykę solidarności wobec tych rodzin, które mimo wszystko mają dzieci.

- W zeszłym tygodniu w Mediolanie podano, że tzw. katolickie państwa europejskie prowadzą najgorszą politykę prorodzinną w całej Unii. Konkretnie: Polska, Hiszpania nawet Włochy, to kraje, które przeznaczają najmniejszy odsetek swojego produktu krajowego brutto na pomoc rodzinom. Jak Pan myśli, skąd wynika ten paradoks?

M. Jurek: Na pewno z tego, że Kościół katolicki, jako jedyna instancja moralna broniąca dzisiaj prawa naturalnego, sprawiedliwości naturalnej w życiu narodów i w życiu międzynarodowym, jest obiektem szczególnie wściekłych ataków tam gdzie działa. Ta agresywna dechrystianizacja uderza przede wszystkim w autorytet Kościoła i w pewnym sensie jest najbardziej aktywna właśnie w krajach katolickich. Ale z drugiej strony to my właśnie mamy ciągle największą szansę, dlatego, że mamy społeczeństwo oparte na kulturze najbliższej prawa naturalnego. W Niemczech jakiś czas temu były badania demograficzne, a Niemcy są takim świetnym polem porównawczym, bowiem żyje tam bardzo wielu protestantów i bardzo wielu katolików. Okazuje się, że społeczność katolicka to są rodziny bardziej otwarte na życie, dające więcej nowych obywateli. Jeśli spojrzymy na to w Polsce, jak dzisiaj wygląda ten kontrast kultur, to 30 proc. rodzin daje społeczeństwu 70 proc. dzieci i to są na ogół rodziny uboższe. Natomiast 70 proc. rodzin daje tylko 30 proc. dzieci.

Dlatego państwo nie powinno być dłużej neutralne, powinno zdecydowanie stanąć po stronie tych spośród nas, którzy chcą mieć dzieci, dają dzieci. Bo ci ludzie dobrowolnie obniżają swój poziom życia, płacąc znacznie większe podatki pośrednie przy każdych zakupach w sklepie, bo przecież my płacimy dwukrotnie wyższe podatki pośrednie niż to, co oddajemy w PIT. I w tym momencie prowadzenie sprawiedliwej polityki wyrównującej te obciążenia podatkowe, jakim są poddane rodziny, jest po prostu nakazem zwykłej sprawiedliwości, ale również rozsądku. Bo Polska zależy dzisiaj od tych 30 proc., które dają najwięcej dzieci. Zależy od tego, czy tych rodzin będzie więcej.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Piątek
wieczór
0°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
wiecej »

Reklama