Obniżanie wymagań stawianych kandydatom do kapłaństwa, zarówno intelektualnych jak i moralnych, to dla Kościoła równia pochyła - powiedział PAP redaktor naczelny tygodnika "Idziemy" ks. Henryk Zieliński. Dodał, że dopuszczanie do święceń kogoś, kto nie powinien zostać księdzem, to niebezpieczne zjawisko.
Zmniejsza się liczba kandydatów do seminariów duchownych. Zgodnie z danymi przekazanymi PAP przez Krajową Radę Duszpasterstwa Powołań Konferencji Episkopatu Polski w bieżącym roku akademickim formację rozpoczęło 338 alumnów, podczas gdy w roku 2021/22 do seminariów zgłosiło się 356 kandydatów.
Dla porównania, w roku akademickim 2020/2021 formację ku kapłaństwu rozpoczęło w Polsce 438 nowych kandydatów, a w roku 2017/2018 - 543 alumnów.
Braki kadrowe zaczynają być również odczuwalne w diecezjach. W liście do wiernych z okazji przypadającego 30 kwietnia 60. Światowego Dnia Modlitwy o Powołania prymas Polski abp Wojciech Polak poinformował, że obecnie w Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie kształci się zaledwie 16 kleryków, więc od nowego roku akademickiego seminarzyści odbywać będą formację w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu.
Podobna sytuacja skłoniła biskupa łowickiego Andrzeja Dziubę do przeniesienia kleryków studiujących w Wyższym Seminarium Duchownym w Łowiczu do archidiecezji warszawskiej. Do łowickiego seminarium w tym roku nie zgłosił się żaden kandydat.
Również biskup ełcki Jerzy Mazur poinformował, że w diecezji brakuje księży, dlatego kuria rozważa zmniejszanie liczby nabożeństw, łączenie parafii, a także ściąganie na Mazury alumnów z Afryki.
Zdaniem ks. Zielińskiego, zmniejszająca się liczba kandydatów do kapłaństwa wynika nie tylko z przyczyn demograficznych. "To prawda, że rodzi się coraz mniej dzieci, więc mamy coraz mniej kandydatów również na inne studia. Jednak to nie jest jedyne wyjaśnienie" - ocenił.
Zaznaczył, że jedną z głównych przyczyn zmniejszającej się liczby kandydatów do seminariów duchownych jest zmiana mentalności młodego pokolenia. "Mamy nie tylko coraz mniej kandydatów do kapłaństwa, ale też coraz mniej osób chce zawierać związek małżeński. Ludzie nie chcą podejmować zobowiązań na całe życie. Zmniejsza się także gotowość młodych ludzi do poświęceń" - wyjaśnił duchowny.
Zaznaczył, że do wstąpienia do seminarium nie zachęca negatywny wizerunek księdza, tworzony przez media głównego nurtu. "Część mediów próbuje nam wmówić, że ksiądz to synonim pedofila, a wiadomo, że żaden młody człowiek nie chce dźwigać na sobie takiego brzemienia" - stwierdził.
Ks. Zieliński przyznał, że sami księża nie są tu bez winy. "Od lat mamy do czynienia z osłabieniem kapłańskiego przykładu. Młodych ludzi są w stanie pociągnąć za sobą Boży szaleńcy. Sam, kiedy wspominam moment, kiedy odkryłem swoje powołanie, pamiętam, jaką rolę odegrał w tym pewien charyzmatyczny ksiądz. Dzisiaj, kiedy obserwuję księży mam wrażenie, że są bardziej zachowawczy, mniej zaangażowani, i to nie pociąga" - zastrzegł.
"Z początków mojego kapłaństwa pamiętam ciągłą obecność wśród ludzi, liczne wyjazdy i spotkania z młodzieżą. W tej chwili mam wrażenie, że mentalność kapłańska stała się bardziej etatystyczna - księża obsługują wiernych jak klientów. Jeśli parafia będzie rozumiana jako punkt usługowy a nie placówka misyjna, która wychodzi na zewnątrz, to być może Pan Bóg uzna, że do obsługi katolików w Polsce więcej ludzi nie potrzeba" - wyjaśnił redaktor naczelny tygodnika "Idziemy".
Wreszcie - jak zastrzegł - zmienia się sytuacja ekonomiczna duchownych. "Jeszcze nie tak dawno zarobki księdza na tle zarobków osób świeckich wyglądały całkiem nieźle. Natomiast dziś od strony ekonomicznej bycie księdzem nie jest specjalnie atrakcyjne. Wielu księży ma dochody poniżej płacy minimalnej" - ocenił.
Zaznaczył, że problemem dla młodych ludzi może być także hierarchiczna struktura Kościoła. "Radykalne podporządkowanie księdza biskupowi czy wikarego proboszczowi nie wszystkim odpowiada" - mówił.
Równocześnie przyznał, że choć Bóg z pewnością daje powołanie, to coraz mniej ludzi swoje powołanie odkrywa, ponieważ w młodych ludziach znacznie zmniejszyła się religijna wrażliwość.
Ks. Zieliński poinformował, że Stolica Apostolska wydała instrukcję, według której minimum kleryków w danym seminarium to 30 osób na wszystkich sześciu rocznikach. "Jeśli w danym seminarium jest mniej alumnów, nakazuje połączyć je z innym seminarium w ramach danej metropolii. Chodzi nie tylko o względy finansowe, ale też o to, że przy tak małej liczbie kandydatów trudno utrzymać odpowiedni poziom kształcenia oraz uczyć kleryków życia we wspólnocie kapłańskiej" - wyjaśnił.
Przyznał, że w Polsce zapisy tej instrukcji wchodzą w życie z oporami. "Biskupom trudno zamykać zarówno seminaria z wielowiekową tradycją, takie jak seminarium prymasowskie w Gnieźnie, jak i seminaria nowo wybudowane wysiłkiem całej diecezji. Trudno wytłumaczyć wiernym, którzy przez lata składali ofiary na budowę seminarium, dlaczego teraz te mury stoją puste" - mówił.
Dodał, że jeżeli kleryków w jakimś seminarium jest trzydziestu i wiadomo, że odejście lub wydalenie jednego z nich zagraża istnieniu uczelni, to pojawia się problem. "Dla rektora, wicerektora, wykładowców i ojców duchownych seminarium to po prostu praca, którą stracą, jeśli zostanie ono zamknięte. Więc mogą dopuścić do święceń kogoś, kto nie powinien zostać księdzem. To niebezpieczne zjawisko" - ocenił duchowny.
Według ks. Zielińskiego, obniżanie wymagań stawianych kandydatom do kapłaństwa to dla Kościoła "równia pochyła". "Z obniżaniem wymagań moralnych i dojrzałości osobowościowej osób dopuszczanych do święceń kapłańskich mieliśmy już do czynienia jakiś czas temu w Kościele i teraz odbija się to czkawką" - przyznał.
Zdaniem redaktora naczelnego tygodnika "Idziemy", odpowiedzią na kryzys powołań nie jest również podnoszony przez część środowisk postulat zniesienia celibatu księży. "Gdyby zniesienie celibatu rzeczywiście miało pomóc, to większą liczbę kandydatów do kapłaństwa miałyby Kościoły greckokatolicki, prawosławny lub Kościoły protestanckie, a u nich również odczuwalny jest brak powołań" - stwierdził.
Ks. Zieliński zaznaczył, że obecnie rozwiązaniem, które mogą wdrożyć biskupi borykający się z brakiem księży w diecezji jest sensowne gospodarowanie zasobami ludzkimi.
"Wciąż jest wielu księży, którzy mogą wziąć na siebie więcej obowiązków niż mieli dotychczas. Przykładem jest to, co zrobił w ubiegłym roku biskup radomski Marek Solarczyk, który skierował do pracy w duszpasterstwie mało obciążonych wykładowców z seminarium. Z kolei na czele wielu instytucji kościelnych może stać osoba świecka. Podobnie kierowca biskupa nie musi być koniecznie księdzem" - zastrzegł.
Zdaniem duchownego, być może Bóg chce poprzez obecny kryzys coś powiedzieć Kościołowi. "Być może musimy dosięgnąć dna po to, żeby nastąpiło oczyszczenie. Kapłaństwo musi stać się tak nieopłacalne ekonomicznie i społecznie, żeby nikt nie chciał zostać księdzem z wyrachowania. Wtedy ta garstka, która wyjdzie z seminarium, będzie w stanie pociągnąć za sobą innych" - podkreślił.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.