To niesłychane. Bóg jęczy z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”.
Napisałem kiedyś, że krzyk Jezusa z krzyża to przejmujący dowód, jak bardzo Jezus doświadczał tego, co ludzkie. Spotkało się to z pełną zgorszenia reprymendą, bo to jakoby sugestia, że Jezus zwątpił w siebie. A jak w takim razie mam to rozumieć? Dowiedziałem się, że Jezus po prostu cytował psalm 22. Modlił się tym psalmem, trochę jak proboszcz z brewiarza.
Fakt – w psalmie 22 są dokładnie te same słowa, które wypowiedział Jezus. Zapisano je wieki przed Chrystusem. Ale cały ten psalm wygląda jak dokładny zapis męki Jezusa, a nie kogo innego. „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głowami: »Zaufał Panu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie, jeśli go miłuje«”. Przecież to idealnie pasuje do tego chóralnego szyderstwa spod krzyża: „Innych wybawiał, niech teraz siebie wybawi”.
Psalmista pisze: „Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia”, „Przebodli ręce i nogi moje”, „Moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię” – czy coś tu jest inaczej niż było na Golgocie? Wszystko, co tu napisano, było prawdziwe. Prawdziwa była też skarga umęczonego Zbawiciela. On tam nie cytował cudzych tekstów. Gdy się umiera w niewyobrażalnej męce, gdy za każde słowo trzeba płacić utratą bezcennego oddechu, nie rzuca się cytatami. A już na pewno nie robił tego Ten, który sam jest w stu procentach najbardziej godzien cytowania. Jezus nie przywoływał psalmisty. To psalmista przywoływał Jezusa. Co z tego, że psalm powstał dużo wcześniej? Bóg jest panem czasu, a nie jego sługą. Skoro już w Raju zapowiadał to, co się ma stać u końca czasów, to znaczy, że z punktu widzenia wieczności, to się już wszystko jakoś stało.
To Jezus jest centrum historii. To o Nim mówiły psalmy, o Nim pisali prorocy. Do Niego kieruje się i to co było, i to co będzie. Dlatego każde Jego wypowiedziane z krzyża słowo ma wagę najwyższą. Każde jest testamentem. Jego „Boże mój, czemuś Mnie opuścił” to przecież krzyk człowieka poddanego skrajnej próbie. Bo Jezus, choć Bóg, to przecież i prawdziwy człowiek, „doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4,15). Doświadczał więc też tych samych ciemności, jakie spadają na każdego człowieka.
Jezus nie zwątpił na krzyżu. Wołał raczej jak chore dziecko, które myśli, że zostało samo, choć matka widzi je przez szybę i serce jej krwawi. To nie było zwątpienie – to był heroiczny akt wiary, wbrew potwornym pokusom zwątpienia. Jezus nie powiedział przecież „opuszczam Cię”. Mało tego – użył zwrotu „Boże MÓJ”. A do kogo to mówi się „mój”, jeśli nie do Tego, kogo się kocha?
Jezusowy krzyk „Eli, Eli…” to najwspanialszy dowód wierności Syna Bożego, który do końca wypełnia wolę Bożą. Mimo wszystko. Mimo cierpień, jakich żaden inny człowiek nie poniósł i nie poniesie. Mimo pokus. Mimo wrogości otoczenia i tchórzliwości przyjaciół.
A co to znaczy dla nas? A to, że żadna wątpliwość nie niszczy wiary, dopóki człowiek sam nie uwierzy wątpliwości. Żaden krzyż człowieka nie złamie, jeśli choćby przez łzy będzie powtarzać „Boże mój”. Mało tego – kto Boga nie widzi, a mimo to woła do Niego, staje się podobny do Jezusa na krzyżu. Czy kogoś takiego Bóg mógłby opuścić?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.