Polska wygrała ze Szkocją 3:2 w Glasgow w inauguracyjnym meczu najwyższej dywizji piłkarskiej Ligi Narodów. Bramki dla biało-czerwonych zdobyli Sebastian Szymański oraz z rzutów karnych Robert Lewandowski i Nicola Zalewski, który ustalił wynik w 90+7. minucie.
Trener Michał Probierz nie ukrywał, że mecze Ligi Narodów mają mu pomóc w wyborze bramkarza "na lata" do reprezentacji, m.in. na eliminacje mistrzostw świata 2026. Pod koniec sierpnia - kilkanaście dni po rozwiązaniu umowy z Juventusem Turyn - karierę zakończył bowiem Wojciech Szczęsny.
W czwartkowy wieczór selekcjoner postawił na Marcina Bułkę. Poza tym nie było większych niespodzianek w składzie. Probierz miał rzadko spotykany komfort przygotowań - nikt podczas zgrupowania nie narzekał na kontuzje, nikt nawet nie musiał trenować indywidualnie.
Szkoci i Polacy zawiedli na Euro 2024, więc inauguracja zmagań w grupie A1 Ligi Narodów, wciąż z tymi samymi selekcjonerami, była dla nich bardzo ważna.
Początek okazał się wymarzony dla podopiecznych Probierza. Już w ósmej minucie, po odebraniu piłki przez Kacpra Urbańskiego i podaniu od rozgrywającego 153. mecz w reprezentacji Roberta Lewandowskiego, futbolówka trafiła do Sebastiana Szymańskiego. Pomocnik Fenerbahce Stambuł zdecydował się na strzał z ok. 25 metrów - to było bardzo precyzyjne uderzenie, po którym piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki.
Szkoci rzucili się do odrabiania straty i wydawało się, że w 24. minucie dopięli swego. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Scott McTominay skierował piłkę do siatki. Radość kibiców gospodarzy trwała jednak krótko - po analizie VAR sędzia anulował gola, uznając, że pomocnik Napoli, do niedawna występujący w Manchesterze United, nieprzepisowo pomógł sobie ręką.
Gospodarze wciąż starali się pokonać Bułkę, a naciskana polska defensywa popełniała błędy. Po jednej z wpadek Jakuba Kiwiora - w 37. minucie - Szkoci nie skorzystali jednak z "prezentu".
Polacy po raz drugi zagrozili bramce Szkotów w końcówce pierwszej połowy i... podwyższyli prowadzenie. W polu karnym sfaulowany został Nicola Zalewski, a rzut karny pewnie wykorzystał Lewandowski, strzelając swoją 84. bramkę w reprezentacji.
Sytuacja biało-czerwonych po pierwszej połowie była więc znakomita, choć to Szkoci sprawiali w tej części lepsze wrażenie i stworzyli więcej groźnych sytuacji.
W przerwie Probierz zmienił Kiwiora, wprowadzając Sebastiana Walukiewicza.
Tuż po wznowieniu gry Polacy... stracili gola. Myślami byli chyba jeszcze w szatni, co wykorzystał Billy Gilmour, popisując się mocnym, płaskim strzałem.
Gospodarze chcieli iść za ciosem, ale w miarę upływu czasu podopieczni Probierza grali coraz odważniej. Efektem tych ataków był m.in. groźny, minimalnie niecelny strzał z dystansu Szymańskiego.
"Gramy u siebie!" - krzyczeli polscy kibice, którzy od początku meczu byli widoczni i głośni na trybunach.
Niespełna 20 minut przed końcem meczu Probierz zdjął obu napastników, Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka, wprowadzając Adama Buksę i pomocnika Jakuba Piotrowskiego.
W 76. minucie Szkoci doprowadzili do remisu. Po świetnym podaniu z prawej strony Anthony'ego Ralstona i biernej postawie polskiej defensywy gola strzelił McTominay.
W końcówce meczu częściej przy piłce byli gospodarze, ale nie zdołali po raz kolejny pokonać Bułki. Natomiast Polacy... mieli w swoich szeregach znakomitego tego dnia Zalewskiego.
W doliczonym czasie gry piłkarz Romy znów został sfaulowany w polu karnym, sam wziął piłkę i skutecznie wykonał "jedenastkę", choć bramkarz Angus Gunn był bliski obrony jego strzału.
To była siódma minuta doliczonego czasu gry. Szwedzki arbiter Glenn Nyberg doliczył łącznie osiem, ponieważ były przerwy spowodowane kłopotami technicznymi sprzętu używanego przez sędziego głównego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.