Mowa nienawiści?

Maria Sołowiej Maria Sołowiej

publikacja 05.04.2025 06:15

Maciek swego czasu ożenił się, potem zostawił rodzinę i zamieszkał sam. Stwierdził, że jego podstawowa orientacja jest inna.

Początek wiosny. Najpiękniejszy cmentarz w tym mieście. Moim zdaniem, a zdania w tej kwestii są podzielone. Nie mam tu nikogo z rodziny. Znajomych trochę. Idę pod górę, mijając mogiły żołnierzy radzieckich. Na chwilę przystaję przy grobie Małgorzaty. Trochę bardziej na lewo Marek. W ostatnich miesiącach życia bezdomny. Dwa tygodnie przed śmiercią widziano go w aptece. Siedząc na aptecznym stołku jakoś próbował sobie opatrzyć owrzodzone nogi – ku przerażeniu klientów. Grób nieduży, urnowy, nagrobek porządny. Marek, było nie było, pochodził przecież z porządnej rodziny.

Wyżej najbardziej chyba opuszczony kawałek cmentarza. Parę grobów i owszem, zadbanych. Ot, choćby ten. Młody chłopak, szkoda. Wszedł na drogę przestępstwa, a potem zgodził się zeznawać przeciw możniejszym od siebie w przestępczym światku. Powiesił się, choć podobno pilnie go strzeżono. Tu ktoś oznaczony jako NN. Parę osób uzależnionych od alkoholu. Najprostsze wytłumaczenie – pili i zapili się na śmierć. Krzyży połamanych jakiś czas temu przez satanistów czy chuliganerię nikt nie naprawia ani nie wymienia na nowe.

Grób Soni jakby bardziej zadbany. Syn tu chyba przychodzi. Odkrył to miejsce parę lat temu. Ojciec, który go wychowywał, nie chciał, by dowiedział się czegokolwiek o matce ani jej rodzinie, ale jaka tajemnica uchowa się w czasach mediów społecznościowych? Kontakt z rodziną młody człowiek przypłacił zdrowiem i szczęście w nieszczęściu, że nie życiem, ale to już inna historia.

Koniec podchodzenia w górę. Stoję nad grobem Maćka. Maciek swego czasu ożenił się, potem zostawił rodzinę i zamieszkał sam. Stwierdził, że jego podstawowa orientacja jest inna. Co miesiąc po otrzymaniu renty znikał gdzieś w swoim, gejowskim, towarzystwie. Wracał zwykle spłukany. Czasem zbierał potem puszki w parku, trochę pomagali sąsiedzi i znajomi. Był lubiany za empatię i ujmujący sposób bycia. Pod koniec życia wychudł, zmizerniał, poszarzał. Wyglądał źle i często milczał. Potem zniknął. Po jakimś czasie otworzono drzwi mieszkania. Już nie żył. Trochę czasu przeleżał w chłodni domu pogrzebowego, bo trwały przepychanki, kto może i powinien go pochować.

Odmawiam „Wieczny odpoczynek.” A potem gadam: „Nie wiem wprawdzie jak i dlaczego zmarłeś, ale myślę, że gdybyś żył inaczej, mógłbyś być jeszcze między nami.” Co powiedziałby Maciek, gdyby mógł odpowiedzieć? Może: „No, nie wymądrzaj się teraz. Nigdy przedtem nie powiedziałaś mi, że mógłbym spróbować żyć inaczej. Ani kiedy serdecznie  ściskałem cię na powitanie, ani kiedy w ogródku u Ewci chrupaliśmy razem ciasteczka albo zajadaliśmy pomidory prosto z krzaczka. Chodząca tolerancja po prostu!”

A może: „Uważaj! Takie sugestie  to do tych pochowanych niżej… Bo jak do mnie, takie ocenianie, porównywanie, to lepsze, to gorsze - to przecież mowa nienawiści. ”
Schodzę w dół. Jeszcze kilka grobów, kilka historii. I natrętna myśl – co to właściwie jest nienawiść i mowa nienawiści?  Ale po co łamać sobie głowę? Filozofować? W praktyce pewnie to, co sobie prawnicy wyinterpretują.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń ten artykuł Zagłosowało 1 osoba.
Średnia ocena to 3,0.
Autopromocja

Reklama

Reklama