Urzędnicy ambasady polskiej w Moskwie mogli popełnić błędy przy identyfikacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej – pisze „Nasz Dziennik”. O ich przesłuchanie wniósł do prokuratury adwokat części rodzin ofiar mec. Bartosz Kownacki.
Chodzi o identyfikacje ciał plastyka Wojciecha Seweryna i wiceministra kultury Tomasza Merty. Urzędnik ambasady określił Wojciecha Seweryna w dokumentach jako mającego krótkie blond włosy. Wedle rodziny, był on tymczasem brunetem z elementami siwizny, o dłuższych włosach. Wątpliwości budzą również wymienione w protokole znaki szczególne na lewym przedramieniu, których Seweryn nie posiadał.
W przypadku ministra Merty jeden z dokumentów stwierdza, że w identyfikacji wiceministra kultury nikt nie uczestniczył. Z kolei inny wymienia urzędnika z ambasady, który miał go zidentyfikować. Urzędnik widział jednak Tomasza Mertę tylko raz w życiu i nie potrafił podać charakterystycznych cech jego wyglądu.
Jaka odpowiedzialność grozi urzędnikom w przypadku stwierdzenia, że dopuścili się błędów przy identyfikacji? – pyta „Nasz Dziennik”.
- Grozi im odpowiedzialność karna za podanie nieprawdy - uważa mec. Kownacki, wyjaśniając, że mogłaby to być odpowiedzialność karna za podanie nieprawdy na terenie Federacji Rosyjskiej i przed tamtejszym sądem. W Polsce takie postępowanie najpewniej zostałoby umorzone, ponieważ dokumenty poświadczane przez urzędników zostały wytworzone poza granicami kraju.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.