Starcia w Warszawie. Prowokacja?

PAP/kab

publikacja 11.11.2011 19:01

29 osób rannych w zamieszkach w Warszawie zostało przewiezionych do szpitali - poinformował PAP rzecznik pogotowia Marek Niemirski. Zdaniem prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, Roberta Winnickiego, zamieszki podczas "Marszu Niepodległości" to efekt prowokacji osób, które chciały oczernić marsz.

Starcia w Warszawie. Prowokacja?   Paweł Supernak/PAP Uczestnicy wiecu "Kolorowa Niepodległa", będącego formą blokady "Marszu Niepodległości" zablokowali ul. Marszałkowską w okolicy Pl. Konstytucji. Doszło do przepychanek z policją. Marsz, organizowany przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny, rozpoczął się na Placu Konstytucji około godz. 15.

Niektórzy uczestnicy marszu byli zamaskowani, wielu miało emblematy klubów piłkarskich, a także krzyże celtyckie i symbole organizacji Falanga. Inną część tego samego marszu stanowiły rodziny z dziećmi niosące biało-czerwone flag; były i pojedyncze flagi Słowacji, Chorwacji, Serbii. Na nielicznych transparentach były nazwy organizacji: ONR, Młodzież Wszechpolska, Obóz Wielkiej Polski, Solidarni 2010.

Ok. 15 na wysokości ul. Koszykowej, doszło do przepychanek uczestników marszu z kordonem policji oddzielającym ich od uczestników wiecu organizacji lewicowych, które chciały zablokować przemarsz. Policja użyła armatek wodnych i pałek oraz gazu łzawiącego. W stronę policji poleciały kamienie.

Kontrdemonstrację do Marszu Niepodległości zorganizowały środowiska lewackie. Uczestnicy wiecu "Kolorowa Niepodległa", którzy w piątek zablokowali ul. Marszałkowską, mówią, że osiągnęli swój cel, którym było uniemożliwienie przejścia uczestnikom "Marszu Niepodległości" zamierzoną trasą.

"Nasz cel został osiągnięty, 'Marsz Niepodległości', zorganizowany przez organizacje neofaszystowskie, nie przeszedł przez centrum Warszawy (przeczytaj również: "Nie przejdziecie") trasą, którą sobie zamierzył." - powiedział w piątek PAP Roman Kurkiewicz z Porozumienia 11 listopada, które organizowało "Kolorową Niepodległą".

Wiec zakończył się po południu. Jego uczestnicy blokowali ul. Marszałkowską, co wymusiło zmianę trasy "Marszu Niepodległości", organizowanego m.in. przez ONR i MW.

Kurkiewicz mówił, że uczestnicy wiecu byli kilkakrotnie atakowani przez kilkudziesięcioosobowe bojówki narodowców, które próbowały się wedrzeć w środek ich manifestacji. "To się jednak nie udało. Policja odparła te próby" - zaznaczył.

Starcia w Warszawie. Prowokacja?   Paweł Supernak/PAP Święto Niepodległości. Starcia policji z uczestnikami "Marszu Niepodległości", zorganizowanego m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny na pl. Konstytucji w Warszawie, 11 bm. Uczestnicy wiecu, który rozpoczął się ok. godz. 12, początkowo zajmowali jedynie wschodnią jezdnię ulicy Marszałkowskiej. Po godzinie 13 część z nich przedarła się między policjantami i usiadła na jezdni. Doszło do przepychanek z policją. Kiedy uczestnicy wiecu usiedli na jezdni, skandowali "Nie przejdziecie" i "Polska wolna od faszyzmu".

Im bliżej było godziny 15, kiedy z pobliskiego Placu Konstytucji miał wyruszyć "Marsz Niepodległości", organizowany przez środowiska narodowe, przybywało uczestników wiecu zorganizowanego m.in. przez Krytykę Polityczną. Organizatorzy szacują, że przed godz. 14 uczestników "Kolorowej Niepodległej" było ponad 2 tys.

Między uczestnikami wiecu i gromadzącymi się uczestnikami planowanego "Marszu Niepodległości" doszło do przepychanek, bójek, rzucano też szklanymi butelkami. Policja ściągnęła na miejsce dodatkowe siły i utworzyła dodatkowy kordon od ulicy Wilczej, wcześniej wiec został oddzielony od strony Placu Konstytucji.

Po godz. 15 uczestnicy wiecu obserwujący zajścia na pl. Konstytucji, gdzie doszło do starć, skandowali: "Faszyzm nie przeszedł". Następnie na rogu ul. Marszałkowskiej i ul. Wilczej doszło do ataku ze strony grupy uczestniczącej w "Marszu Niepodległości", którzy rzucali petardy i kamienie. Obie strony zostały oddzielone policyjnym kordonem.

Starcia w Warszawie. Prowokacja?   Leszek Szymański/PAP Święto Niepodległości. Podpalony wóz transmisyjny TVN. Zamieszki na Placu Na Rozdrożu, gdzie z Placu Konstytucji dotarł "Marsz Niepodległości", zorganizowany 11 bm. m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny. Podczas ubiegłorocznego "Marszu Niepodległości", który przeszedł przez stolicę mimo kontrmanifestacji środowisk antyfaszystowskich, także doszło do starć pomiędzy uczestnikami obu zgromadzeń. Interweniowała policja.

"Marsz Niepodległości" został rozwiązany po 17.00 pod pomnikiem Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu. Rozwiązanie zgromadzenia najpierw ogłosiła policja, a wkrótce potem - sami jego organizatorzy. Zaapelowali oni do zgromadzonych o zachowanie spokoju. Obecnie jest tam, jak podają, ok. 10 tys osób.

Do kolejnych starć z policją doszło na Placu na Rozdrożu już po rozwiązaniu "Marszu Niepodległości" .

Większość zgromadzonych zaczęła się rozchodzić, na placu zostało ok. 1,5 tys. ludzi, w tym grupa zamaskowanych osób, która zaatakowała funkcjonariuszy, m.in. rzucając kostką brukową. Policja użyła armatek wodnych i pałek.

Polskie Radio podało, że uszkodzeniu uległ samochód stacji. Wcześniej podpalono wóz transmisyjny TVN.

Starcia w Warszawie. Prowokacja?   /Leszek Szymański/PAP Święto Niepodległości. Zamieszki na Placu Na Rozdrożu, gdzie z Placu Konstytucji dotarł "Marsz Niepodległości", zorganizowany 11 bm. m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny. W sumie 21 osób rannych zostało przewiezionych do szpitali - poinformował PAP rzecznik pogotowia Marek Niemirski. Poszkodowani zostali przewiezieni do szpitali przy ul. Banacha, Solec, Lindleya, Stępińskiej i lecznicy MSWiA. Wśród rannych jest dwóch policjantów. Stan osób, które trafiły do szpitali, jest stabilny - zapewnił rzecznik.

"Doznali obrażeń w wyniku pobić, potłuczeń. Cały czas mamy pełne ręce roboty, docierają kolejne zgłoszenia z pl. Na Rozdrożu, pl. Konstytucji, z metra. Ratownicy są na ulicach" - powiedział PAP Niemirski.

Premier Donald Tusk jest na bieżąco informowany o sytuacji w Warszawie - powiedział w piątek rzecznik rządu Paweł Graś. Dodał, że szef rządu zaleci surowe karanie sprawców przemocy.

Premier Donald Tusk jest na bieżąco informowany o sytuacji w Warszawie - powiedział w piątek rzecznik rządu Paweł Graś. Dodał, że szef rządu zaleci surowe karanie sprawców przemocy.

Jak poinformowało PAP Centrum Informacyjne Rządu, premier jest w kontakcie z ministrami sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych i administracji i z komendantem stołecznej policji. Jak powiedział w TVN24 rzecznik rządu, Donald Tusk został poinformowany o interwencjach, jakie policja podejmowała od początku piątkowych wydarzeń.

" Starcia w Warszawie. Prowokacja?   /Leszek Szymański/PAP Święto Niepodległości. Zamieszki na Placu Na Rozdrożu, gdzie z Placu Konstytucji dotarł "Marsz Niepodległości", zorganizowany 11 bm. m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny. Na pewno będzie zalecenie pana premiera, żeby karać zatrzymanych z całą bezwzględnością, bez względu na przynależność czy sympatie polityczne, czy narodowość. Wszyscy, którzy dopuszczali się dziś łamania prawa, muszą liczyć się z tym, że zostaną surowo ukarani" - powiedział rzecznik rządu.

"Na plus działania policji należy zapisać to, że nie dopuściła, żeby te obie demonstracje się spotkały; zarówno demonstracja, nazwijmy to, lewicowa, była zabezpieczona; była również odpowiednim kordonem oddzielona demonstracja na Placu Konstytucji" - powiedział Graś. "Oczywiście obserwowaliśmy pojedyncze przypadki, takie sytuacje są nie do uniknięcia" - dodał.

Rzecznik rządu nie chciał komentować zamętu informacyjnego, spowodowanego błędną informacją ratusza o zdelegalizowaniu marszu - w rzeczywistości zdelegalizowano tylko zgromadzenie na placu.

 

Starcia w Warszawie. Prowokacja?   Tomasz Gzell/PAP Święto Niepodległości. Zamieszki na Placu Na Rozdrożu, gdzie z Placu Konstytucji dotarł "Marsz Niepodległości", W związku z demonstracjami na ulicach Warszawy policja zatrzymała dotąd około 200 osób - poinformował w piątek po południu PAP rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski.

"Trwają kolejne zatrzymania. Policjanci koncentrują się między innymi na ustaleniu wszystkich uczestników demonstracji, którzy brali udział w tych zajściach i dopuścili się złamania prawa" - powiedział rzecznik policji. Jak dodał, analizowane są m.in. zapisy z kamer monitoringu miejskiego.

Podkreślił, że w zapewnienie bezpieczeństwa na ulicach miasta zaangażowani są nie tylko stołeczni policjanci. "To bardzo duża liczba funkcjonariuszy. W Warszawie są także policjanci z ośmiu innych województw, zarówno umundurowani, jak i po cywilnemu. Ich działania będą trwały jeszcze wiele godzin" - powiedział Sokołowski.

Z informacji KGP wynika, że rannych zostało 40 funkcjonariuszy. "W wielu przypadkach doszło do agresywnych zachowań wobec policjantów, którzy zabezpieczali demonstracje" - powiedział rzecznik.

Rzecznik zapewnił, że policja reaguje adekwatnie do zagrożenia. "W każdym przypadku funkcjonariusze działają bardzo zdecydowanie. Policjanci wielokrotnie wzywali uczestników demonstracji do zachowania spokoju. Gdy dochodzi do naruszenia prawa, sprawcy są zatrzymywani. W tym przypadku użyto armatek wodnych i gazu" - powiedział Sokołowski.

Zdaniem prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, Roberta Winnickiego,zamieszki na ulicach Warszawy podczas "Marszu Niepodległości" to efekt prowokacji osób, które chciały oczernić marsz. Jak zaznaczył, "nie czuje się odpowiedzialny za prowokacje, które nie dotyczyły kolumny marszowej".

"Niestety, policja nie ochraniała marszu podczas jego trasy, zostawili nas samopas i to spowodowało, że do kolumny marszowej przeniknęły osoby zamaskowane, których ja nie utożsamiam z uczestnikami marszu. Protestujący szli za banerami, a wokół nich krążyły zamaskowane osoby, które traktuję jako prowokatorów, którzy chcieli zaszkodzić marszowi" - powiedział PAP Winnicki.

Jak mówił, otrzymał informacje, że "prowokacje szły ze środowisk, którym zależało, by oczernić +Marsz Niepodległości+". Jego zdaniem prawdopodobnie te osoby są także odpowiedzialne m.in. za podpalenie wozu satelitarnego TVN24.

Winnicki krytykuje zachowanie policji i władz miejskich. Jak twierdzi, policja nie kontaktowała się z uczestnikami marszu i zachowywała się wobec nic agresywnie.

Prezes MW przyznaje jednak, że także organizatorzy marszu popełnili błąd, niedoszacowując liczby jego uczestników. "Sądziliśmy, że to będzie ok. 15 tysięcy ludzi, którzy spokojnie pomieszczą się na pl. Konstytucji. Musieliśmy jednak zmienić plan przemarszu. Doszło do ataków, nie wiem, czy przez pseudokibiców, czy chuliganów. Także policja reagowała agresywnie. Wywiązała się bitwa, które zdezorganizowała nasz marsz" - wyjaśnił.

Według Winnickiego w marszu mogło wziąć udział ok. 25 tysięcy osób. (PAP)

Przeczytaj komentarz Demokracja nie przejdzie