Żołnierz Pana Boga

Goran Andrijanić

GN 01/2012 |

publikacja 04.01.2012 00:15

Wychowany został przez rodziców wierzących jedynie w komunizm. Zamierzał zrobić karierę w wojsku. Został katolickim księdzem. Oto historia serbskiego żołnierza nawróconego na katolicyzm.

Serbia Cropix/Dragan Matic Serbia
Jedną z pasji ks. Aleksandara Ninkovića jest muzyka. Gra na kilku instrumentach, ale najbardziej kocha gitarę elektryczną. Ma zespół, w którym grają także jego brat i ich szkolny kolega

Połowa lat 80. XX w. w dawnej Jugosławii. Nic jeszcze nie zapowiadało krwawej wojny między narodami tego kraju, która miała wybuchnąć za kilka lat. Aleksandar Ninković, Serb, urodzony i dorastający w Belgradzie, był młodym, świetnie zapowiadającym się żołnierzem Jugosłowiańskiej Narodowej Armii (JNA). Studentem, przed którym otwierała się wojskowa kariera. Aleksandar, oficerskie dziecko, wychowywał się w rodzinie komunistów intelektualistów. Jego ojciec był inżynierem wojskowym, a mama pielęgniarką w szpitalu w koszarach. Oboje pełni wiary w idee partii, w takim właśnie duchu wychowywali swoje dzieci: daleko od Boga, jak setki tysięcy młodzieży w byłej Jugosławii.

Jednak materialistyczna ideologia nie potrafiła mu dać odpowiedzi na pytania dotyczące życia i śmierci. On i jego przyjaciele często podczas swoich spotkań poruszali tematy wiary, nie bali się rozmawiać o Bogu czy życiu pozagrobowym. Pewnego razu, w czasie studiów w szkole wojskowej, oddział Aleksandra wyjechał z koszar, a on musiał zostać sam w ogromnym budynku, z dala od cywilizacji. W tej ciszy, nudzie i samotności zaczął myśleć o śmierci. Miał wizję życia pozagrobowego, w którym człowiek nie ginie, ale zostaje sam, opuszczony w kosmosie wypełnionym wieczną nudą. Ten obraz napełnił go strachem i pomógł zrozumieć bezsens życia, w którym nie ma Boga. Aleksandar Ninković będzie po latach wracał do tego doświadczenia, opowiadając o nim jako przesądzającym w drodze do wiary.

Serb zostaje katolikiem

W 1988 r. Aleksandar opuszcza wojsko i zaczyna cywilną karierę inżyniera. Jest jednym z pionierów informatycznych technologii w tej części Europy i współpracuje w tworzeniu systemu „multibroadcasting”, jakby pierwotnej wersji internetu. Tęsknota za sprawami duchowymi nie mija. Przyjaciel prowadzi go do belgradzkich krisznaitów, ale po chwilowym zainteresowaniu Ninković dochodzi do wniosku, że czegoś mu brakuje. Decydujący jest jednak dzień, w którym jego rodzony brat Darko oznajmia, że właśnie zdecydował się ochrzcić w Kościele katolickim.

„Jak Serb może być katolikiem?” – oburzył się Aleksandar, a jego spontaniczna reakcja na decyzję brata świetnie opisuje napiętą atmosferę w relacjach między prawosławiem i katolicyzmem, które z powodów politycznych są tu obecne już od dawna. Polityczno-wyznaniowy podział między Chorwatami i Serbami był bardzo silny, ponieważ właśnie trwała wojna na terenie byłej Jugosławii, a strony konfliktu były podzielone według wyznania: Chorwaci – katolicy, Serbowie – prawosławni, Bośniacy – muzułmanie. Ale Darko był uparty. Szybko poznał brata z o. Marko Kuroltem, gwardianem franciszkańskiego klasztoru pod Belgradem. Ten dał mu klucze do bogatej zakonnej biblioteki i tam, między zakurzonymi katolickimi woluminami, młody Serb, były komunista, Aleksandar Ninković zrozumiał, że właśnie odnalazł swoją wiarę.

Kiedy przyjął chrzest w 1994 r., miał 31 lat. Człowiek, który jeszcze niedawno dziwił się wyborowi katolicyzmu przez brata, nie dość, że sam został katolikiem, zrozumiał, że Bóg powołuje go do większego zaangażowania. – Wiedziałem, że mam być księdzem – wspomina Ninković. – Nie mogę powiedzieć, że stało się to w jakimś konkretnym momencie, bo powołanie rozwijało się jakiś czas. Bóg mówił do mnie przez innych ludzi. Między innymi przez o. Marko, który stał się moim duchowym przewodnikiem – dodaje ks. Aleksandar, dziś proboszcz archikatedry belgradzkiej w parafii Wniebowzięcia NMP. Jego wspólnota nie jest zbyt liczna, ale, jak mówi, i to ma swoje dobre strony, ponieważ można autentyczniej żyć wiarą i „trenować swoje zaufanie do Boga”. Doświadczył tego jeszcze jako student teologii w węgierskim seminarium duchownym w mieście Segedyn. Był 1997 r., a Ninković nie znał po węgiersku ani słowa... Wyjątkowo szybko opanował trudny język, studia zakończył rok przed terminem i zdążył wydać książkę (oczywiście po węgiersku) na temat analizy Ewangelii synoptycznych. Po święceniach kontynuował studia w Rzymie, a dziś pracuje nad doktoratem. Jego nawrócenie w tamtych latach nie przeszło jednak bez złośliwych komentarzy, bo – jak wspomina – „dla swoich byłem zdrajcą, dla katolików szpiegiem, a ja tylko szedłem za Jezusem”.

Proboszcz z długą brodą
Czasy się zmieniły i dziś nikt już nie zarzuca ks. Aleksandrowi, że został księdzem, a jego życiowa historia sprawiła, że jest idealnym duszpasterzem w Serbii. I jeśli ktokolwiek może przybliżyć Serbom katolicyzm, to właśnie on. Z tego powodu ks. Ninković musiał do tych okoliczności przystosować i swój wygląd. Jego długiej brody nie powstydziłby się niejeden prawosławny pop, a codzienny habit także przypomina krojem te noszone przez jego przyjaciół z pobliskiej cerkwi. Ninković wyjaśnia, że właśnie takim wizerunkiem chce Serbom przekazać, że jest do ich dyspozycji i że katolicyzm jest częścią ich tradycji.

– My, w środkowej Serbii, jesteśmy w specyficznej sytuacji – mówi – i to nie tylko w porównaniu z krajami, w których katolicy stanowią większość, ale i w porównaniu z Vojvodiną (południowa część Serbii), gdzie mieszka większość wszystkich serbskich katolików. Nasze parafie są nieliczne, ale bardzo rozległe. Młodych jest coraz mniej z powodu sekularyzacji, która przychodzi z Zachodu, ale również z powodu asymilacji katolików, zawierających małżeństwa z prawosławnymi. Pojawia się też stary problem naszego terenu: identyfikacja narodowościowa z Kościołem. – Ale to wszystko próbujemy naprawiać większą obecnością Kościoła katolickiego w społeczeństwie, rozwijaniem świadomości, że katolicy są obecni w Serbii już długo i że ten Kościół, chociaż mały, jest istniejącym elementem historii narodu serbskiego – wyjaśnia ks. Aleksandar.


Zbawia tylko Jezus
Doświadczenie niedawnej wojny wciąż narusza dobre relacje między obu narodami, ale wielu zwraca uwagę, że właśnie Kościół katolicki i Serbska Prawosławna Cerkiew mogłyby być inicjatorami procesu wzajemnego przebaczenia między obu narodami, procesu, który powinien mieć charakter duchowy. Dla ks. Ninkovića rzecz jest prosta, bo – jak mówi – „ludzi nie zbawi ani chorwackość, ani serbskość, tylko Ewangelia Jezusa Chrystusa”.
– Otwarcie umysłu i serca na Boga prowadzi do wybaczenia. W Serbii w ostatnim czasie pojawiła się grupa młodych prawosławnych teologów, księży i świeckich, którzy mają bardzo otwarte umysły i możliwy jest z nimi dialog. Przybyło także kilku bardzo młodych biskupów, dlatego myślę, że postęp w tej dziedzinie jest tylko kwestią czasu – twierdzi ks. Aleksandar. I dodaje: – Naszym podstawowym problemem jest tradycjonalizm wiernych, którzy swoją wiarę wyrażają tylko przez przynależność do narodowości i Kościoła, ale bez wniknięcia w jego istotę. Nie znamy się między sobą, a ludzie często nie znają także swojej wiary, dlatego to, co nazywają wiarą, często wyraża się przez fanatyzm, skierowany przeciwko tym, którzy nie należą do tego samego „klubu”. Myślę jednak, że coraz więcej pracuje się nad właściwą formacją religijną. Postęp jest ściśle związany z tym, jak postrzegamy innych, ale musimy również zwracać uwagę na to, co my robimy.     
tłum. Barbara Andrijanić
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.