Małe jest piękne

ks. Włodzimierz Lewandowski

Niech ksiądz przyspieszy, bo dzieci już przysypiają, a tak bardzo czekają na swoje trzy minuty.

Małe jest piękne

Coś za coś – powiedział specjalista od anten, gdy rozmawialiśmy o sposobach na poprawienie jakości połączenia z Internetem. Trzeba wybierać. Technika i wszystkie zdobycze cywilizacji na wyciągnięcie ręki albo świeże powietrze, las, widok na jezioro i pasące się za oknem sarny. Podobnie jest z krytykowaną w ubiegłym tygodniu przez Jacka Dziedzinę kolędą. Coś za coś.

Tętniące życiem miasto, wielotysięczna parafia z jej anonimowością, wszechobecny pośpiech i wracający późno z pracy ludzie… Mimo najszczerszych chęci kolęda nigdy nie będzie w stanie zaspokoić potrzeb duchowych, zwłaszcza tych bardziej wyrafinowanych. Niedosyt, co warto zauważyć, będzie po jednej i po drugiej stronie. Pamiętam taką wielką parafię, z trzema minutami na jedną rodzinę. Około 21:00 z wyższych pięter schodziły matki. „Proszę księdza, niech ksiądz przyspieszy, bo dzieci już przysypiają, a tak bardzo czekają na swoje trzy minuty.” W tych słowach nie było odrobiny przesady. Więc przyspieszałem, czując wewnętrzny niedosyt.

Tych problemów nie ma w parafiach małych. Dwieście rodzin w dwa tygodnie. Czas nikogo i nigdzie nie goni, można spokojnie porozmawiać i tak po ludzku nacieszyć się sobą. Sprowadziła się  do naszej parafii rodzina z wielkiego miasta. Mężczyzna wyszedł na drogę około jedenastej. – Gdzie ten proboszcz, zapytał sołtysa. O, panie, jak proboszcz dojdzie do pana na pierwszą, będzie dobrze. – To co on atak długo robi w każdym mieszkaniu? – Jak to co, zdziwił się sołtys, rozmawia… Zresztą, jak się jedzie na taki Niedźwiedź, gdzie jest tylko jeden dom, cztery kilometry w las, trudno wpaść i wypaść.

Ten las oczywiście ma swoje mankamenty. W innym miejscu trzy rodziny i jedna studnia. Wody brakowało latem. Do najbliższego sklepu kilka kilometrów. Ale czasu na rozmowę tam się nie wydziela. Gość w dom – Bóg w dom. Zwłaszcza na takim odludziu.

Tegoroczna kolęda przyniosła nowe spostrzeżenia. Parafianie zaczęli mówić o sprawach, o jakich w pierwszych latach nikt by się nie odważył powiedzieć. Za bardzo tym nie byłem zdziwiony. Ostatecznie naraziłem się kiedyś poważnemu urzędnikowi kurialnemu stwierdzeniem, że sama sutanna zaufania nie daje. Trzeba na nie zapracować. – Wiesz, to argument przeciw kadencyjności proboszczów, powiedział mój szef, czyli naczelny Wiara.pl.

Niewielka wspólnota parafialna, od lat budowane zaufanie. Jednym słowem małe jest piękne. Chociaż ma swoje mankamenty. Ale – jak powiedział specjalista od anten – coś za coś.