"Rz" nie musi przepraszać za "kozę na sznurku"

PAP |

publikacja 26.01.2012 17:55

Dziennik "Rzeczpospolita" nie musi przepraszać za opublikowanie 2,5 roku temu rysunku oraz artykułu odnoszących się do postulatów środowisk homoseksualnych. W czwartek stołeczny sąd oddalił pozew dwóch osób i kilku organizacji przeciw gazecie.

"Rz" nie musi przepraszać za "kozę na sznurku" Roman Koszowski/GN

"Uznanie danej wypowiedzi za oburzającą i nieakceptowalną nawet przez znaczną grupę społeczną nie wystarcza do zastosowania sankcji w postaci normy chroniącej dobra osobiste jednostki" - uzasadniał orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Andrzej Sterkowicz. Dodał, że publikacje gazety musiałby "wyraźnie wskazywać" na osoby powodów, aby doszło do naruszenia ich dóbr.

Sprawa dotyczyła zamieszczonego w czerwcu 2009 r. rysunku satyrycznego rysownika Andrzeja Krauze. Przedstawiono na nim urzędnika udzielającego ślubu dwóm mężczyznom, zaś obok trzeciego mężczyznę z kozą na sznurku. Mówi on do zwierzęcia: "Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my!".

Kilka dni później w dzienniku ukazał się artykuł publicysty Tomasza Terlikowskiego pt. "Rewolucja homoseksualna", w którym napisano m.in.: "Jeśli godzimy się na uznanie, że prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunkach dwóch partnerów, a jedynym celem jest zadowolenie uczestników tej relacji, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską".

Dwie osoby prywatne wspierane przez kilka organizacji - m.in. Kampanię Przeciw Homofobii i Stowarzyszenie Lambda uznały, że publikacje "Rzeczpospolitej" naruszają ich dobra osobiste. Zażądały od gazety publikacji przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na cel społeczny. Przedstawiciele dziennika wnosili o oddalenie powództwa.

"Przedmiotowy rysunek jest wulgarny w swojej wymowie poprzez porównanie intymnej relacji dwóch osób do zaburzenia preferencji seksualnych, jakim jest zoofilia" - wskazywał w pozwie złożonym w końcu 2009 r. pełnomocnik powodów mec. Jacek Świeca. Dodawał, że "parodia bliskości dwóch dorosłych osób pozostających w intymnej relacji, ośmieszenie ich seksualności, która należy do szczególnie chronionej sfery życia intymnego, bez wątpienia odziera te osoby z ich godności".

Sąd wskazał jednak, że zgodnie z konstytucją każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii, a wolność słowa i prasy jest jedną z podstawowych wartości obywatelskich. "Powodowie musieliby wykazać, że stali się ofiarą tych konkretnych publikacji; nie może być w tej sprawie, jako okoliczność decydująca, brana pod uwagę przesłanka wrażliwości" - mówił sędzia.

Rozczarowania z rozstrzygnięcia nie kryła jedna z powódek, Urszula Pawlik. "Jestem niemile zaskoczona faktem, że według prawa nie ma możliwości podjęcia żadnego działania, kiedy obrażane są konkretne grupy społeczne" - powiedziała dziennikarzom. Dodała, że decyzję o ewentualnym złożeniu apelacji podejmie po rozmowie ze swoim pełnomocnikiem. Przedstawiciel "Rzeczpospolitej" nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku.