Cienie i blaski słonia

Marcin Wójcik

GN 10/2012 |

publikacja 08.03.2012 00:15

Stadion Narodowy to najnowocześniejszy i największy obiekt sportowy w kraju. Do jego budowy wykorzystano tyle betonu, ile potrzeba na wybudowanie blisko 6 tysięcy domów jednorodzinnych.

Cienie i blaski słonia Jakub Szymczuk/GN Minister sportu Joanna Mucha ujawniła, że koszty budowy Stadionu Narodowego w Warszawie wyniosły jak dotychczas 1,752 miliarda złotych

Kiedy w latach 50. XX wieku budowano Stadion Dziesięciolecia, mało było niezadowolonych z końcowego efektu. Głównie dlatego, że budowała go w czynie społecznym cała Warszawa i trudno było narzekać na dzieło, za które w jakimś stopniu brało się odpowiedzialność.

Inaczej jest w przypadku Stadionu Narodowego, bo za grube miliony oddano odpowiedzialność w ręce prywatnych firm. I jeśli płaci się takie pieniądze, to można wymagać i wytykać, mimo nawoływania ministra sportu Joanny Muchy, która zachęcała, by przede wszystkim cieszyć się z tego, że w ogóle mamy taki obiekt.

Projekt: Rozprute gacie

Stadion Narodowy został zaprojektowany przez światowej sławy konsorcjum „JSK Architekci”, które budowało już stadiony w Niemczech, RPA i Chinach. Ten w Warszawie ma kształt wiklinowego kosza, koloru biało-czerwonego, co nawiązuje do barw narodowych, a konkretnie, falującej flagi. Bryła stadionu widoczna jest z różnych ważnych punktów stolicy, na przykład spod kolumny Zygmunta. Nowoczesna architektura dobrze wygląda na tle wieżowców po drugiej stronie Wisły. Imponująco prezentuje się zwłaszcza wieczorem, gdy zostanie podświetlona.

W 2008 r. podczas prezentacji projektu budowy ówczesny prezes PZPN, Michał Listkiewicz, mówił: „Zaprojektowany stadion jest przewspaniały. Szkoda, że otwarcia stadionu nie doczekał Kazimierz Górski. Pytany kiedyś przez prezydenta Lecha Wałęsę, gdzie znajduje się stadion, na którym mógłby zostać rozegrany mecz Polska–Brazylia, odparł – w Berlinie. I dziś jeszcze tak jest, natomiast sytuacja zmieni się, kiedy w połowie sierpnia 2011 roku zorganizujemy na otwarcie mecz międzynarodowy” – obiecywał Listkiewicz. Ale żadnego meczu w sierpniu nie było. Doszło do niego dopiero w lutym 2012 roku. Mimo takiego opóźnienia kibice byli zachwyceni stadionem.

Nie wszystkim jednak podoba się koncepcja wiejskiego wiklinowego kosza, gdyż za bardzo nawiązuje do folkloru. W tym przypadku wikliną jest plastikowa siatka z dziurami w kolorze biało-czerwonym, która przyjechała z Hiszpanii. Wśród architektów nie brak śmiałych opinii. Jedna z nich głosi, że „plecionka bardziej przypomina rozprute gacie albo dziurawe rajstopy niż narodowy sztandar”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.