Wędka zwana mikrokredytem

Joanna Jureczko-Wilk

GN 10/2012 |

publikacja 08.03.2012 00:15

Bankierzy pukali się w głowy, kiedy Muhammad Yunus w najbiedniejszym kraju świata – Bangladeszu zaczął dawać pożyczki żebrakom… Od tamtej pory dzięki mikrokredytom swój byt poprawiła połowa najuboższej ludności świata.

Wędka zwana mikrokredytem yunus\yunus@Silv Muhammad Yunus, nazywany bywa bankierem ubogich

Ekonomia społeczna, przedsiębiorstwo społeczne – to pojęcia coraz bardziej obecne także w Polsce. Polegają na wykorzystaniu zasad ekonomii do pomocy tym, którzy z różnych powodów nie radzą sobie na rynku pracy, nie potrafią utrzymać siebie i rodzin, są klientami pomocy społecznej. Przedsiębiorczość społeczna nie jest filantropią ani działalnością charytatywną. Jej zasada jest jasna: każdy ma prawo do pracy i sam musi zadbać o swoje utrzymanie. Przedsiębiorstwa społeczne zamiast ryby dają wędkę: zatrudniają tych, których inni zatrudniać nie chcą. Na pomysł małych firm tworzonych nie dla zysku, ale po to, żeby dać pracę ubogim, wpadł Muhammad Yunus. Zwany bankierem ubogich, dawał kredyty na samozatrudnienie tym, na których komercyjne banki nawet nie chciały spojrzeć.

Teorie roztrzaskane na ulicy

Po studiach w Bangladeszu i stypendium w Stanach Zjednoczonych w 1973 r. Muhammad Yunus wrócił do ojczyzny naładowany entuzjazmem i nowoczesną wiedzą ekonomiczną. Od razu został dziekanem na uniwersytecie w Chittagong, gdzie wykładał studentom wyszukane teorie, które miały zaradzić wszelkim społecznym bolączkom. Ale jego podręcznikowa wiedza nijak się miała do tego, co wówczas działo się na ulicach kraju nawiedzonego klęską głodu i nękanego kataklizmami.

– Jaką wartość miały moje wykłady, skoro ludzie umierali z głodu na chodnikach i na gankach, tuż obok mojej sali wykładowej? – wspomina.

Doszedł do smutnego wniosku, że spoglądając na ekonomię z lotu ptaka, zza profesorskiego biurka, człowiek staje się arogancki i oderwany od rzeczywistości. Prawdziwe życie, ekonomiczne wyzwania zobaczył w ubogiej wsi Jobra, sąsiadującej z uniwersytetem. Odwiedzał jej mieszkańców, zaglądał do najuboższych chat, przyglądał się sposobom upraw, pytał o problemy – jak sam mówi – „z perspektywy robaka”. To ubodzy z Jobry nauczyli go zupełnie nowej ekonomii.

Życie za 2 centy

Sufiya Begum z Jobry utrzymywała troje dzieci i siebie z wyplatania bambusowych taboretów. Rano pożyczała bambus od pośrednika, a wieczorem oddawała mu wyplecione stołki, odbierając 2 centy zarobku. Na podobnych lichwiarskich warunkach zmuszonych było pożyczać wielu ubogich mieszkańców Bangladeszu. Gdyby Sufia miała bambus i mogła sama sprzedać swoje wyroby na wolnym rynku, zarobiłaby codziennie co najmniej 52 centy.

Profesor Yunus znalazł w Jobrze jeszcze 41 osób uzależnionych od pośredników. Żeby stanąć na nogi i zacząć na siebie zarabiać, potrzebowali w sumie… 27 dolarów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.