publikacja 12.04.2012 00:15
W polskich uczelniach trwają wybory rektorów. Zmieni się wielu, by wszystko zostało po staremu.
Henryk Przondziono/GN
Nowi rektorzy pojawią się w większości uniwersytetów i politechnik. Ich kadencja rozpocznie się 1 września, a skończy 31 sierpnia 2016 r. Od jesieni zmiana władzy dokona się w najważniejszych uczelniach, takich jak: Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński, Politechnika Warszawska, Akademia Górniczo-Hutnicza, Szkoła Główna Handlowa czy Politechnika Poznańska. Nie jest to jednak wynik jakiejś fali niezadowolenia z obecnych rządów. Nowi rektorzy pojawią się tam, gdzie obecni kończą właśnie drugą kadencję, czyli w ponad połowie szkół wyższych. Na uczelniach, gdzie kontynuacja rządów jest możliwa, wszystko wskazuje, że w 9 na 10 przypadków pozostaną ci sami. Decyduje o tym tryb wyłaniania władz w wyniku głosowania elektorów, czyli przedstawicieli nauczycieli akademickich, pracowników pomocniczych i studentów. Tryb wybitnie sprzyjający utrzymywaniu status quo. To jeden z powodów, dla których wprowadzona w ub. roku nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym dała uczelniom publicznym możliwość wyłaniania władz w drodze konkursu otwartego na kandydatów z zewnątrz. Możliwość jest, ale nikt z niej nie ma ochoty korzystać.
Największy pracodawca
Na wprowadzenie do statutu „menedżerskiego” sposobu wyłaniania rektora nie zdecydowała się żadna polska uczelnia. Od początku pomysł nie wzbudzał entuzjazmu środowiska. Publicznie mówił o tym m.in. prof. Marek Rocki, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej. – W Polsce rektor jest liderem środowiska, a nie menedżerem. Lidera zaś – zdaniem prof. Rockiego – nie da się wyłonić w drodze konkursu. Także prof. Jerzy Woźnicki, prezes Fundacji Rektorów Polskich, uznaje, że idea konkursów jest sprzeczna z ukształtowaną kulturą uniwersytetu.
Z kolei rzecznikiem nowej formuły był od początku prof. Karol Musioł, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale też był on w swojej opinii osamotniony, choć miał twarde argumenty. Przecież UJ to dziś największy pracodawca w Małopolsce, zatrudniający 7 tys. ludzi i kształcący 30 tys. studentów. W dodatku prowadzący największe inwestycje w Krakowie. Kampus 600-lecia Odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego kosztuje 970 mln zł. W Krakowie nie ma już praktycznie żadnego przemysłu, za to majątek wszystkich uczelni w mieście wart jest 4,2 mld zł i generuje nie tylko koszty, ale także decydujące o kierunku rozwoju Krakowa przychody.
200 tys. studentów zostawia tu rocznie 2 mld zł. Nic zatem dziwnego, że o uniwersytetach zaczyna się już myśleć inaczej. Ale nie w samych uniwersytetach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.