Błogosławiony wujek

ks. Paweł Łazarski

publikacja 15.04.2012 03:43

Rozmowa z Wandą Gawrońską, siostrzenicą bł. Piotra Frassatiego.

Błogosławiony wujek Henryk Przondziono / Foto Gosc Wanda Gawrońska (w środku) i młodzi z Towarzystwa Ciemnych Typów założonego przez bł. Piotra Jerzego Frassatiego

Gdzie Pani mieszka? Sądząc po doskonałej polszczyźnie to pewnie w Polsce?

Mieszkam we Włoszech w Rzymie. Tak idealnie to nie mówię po polsku. Czasami brakuje mi słów i wciąż muszę się pytać jak coś powiedzieć. Od dziecka mówiliśmy w domu po polsku potem przeszliśmy na włoski. Zawsze mieliśmy kontakty z Polską. Potem wiele lat pracowałam w ośrodku dla Polaków w Rzymie. Często przyjeżdżam do Polski. Mama od razu nauczyła się po polsku i bardzo dobrze mówiła. Przed II wojną światową była bardzo często w Polsce choć mieszkaliśmy w Turcji a potem w Austrii, bo ojciec był dyplomatą. W Polsce mieszkaliśmy od 1938 r. na Wołyniu.

A w czasie wojny gdzie?

Po wybuchu wojny wyjechaliśmy do Włoch. Mama często przyjeżdżała podczas wojny do Polski. Pomagała Armii Krajowej. Jako włoska obywatelka dostała od Mussoliniego paszport dyplomatyczny dzięki czemu mogła swobodnie przemieszczać się w okupowanej Europie i wykorzystała to kilkukrotnie przywożąc pieniądze dla Armii Krajowej. Pomogła także pani Sikorskiej wyjechać z okupowanej Polski. Mama pomogła także w zwolnieniu 120 profesorów UJ z KL Sachsenhausen.

Czytałem, że zostali zwolnieni po wyraźnej interwencji Mussoliniego….

Nie jest to wyraźnie nigdzie napisane ale to dzięki pomocy mamy. Ona najpierw interweniowała u Mussoliniego prosząc o pomoc a on dopiero potem dalej. Dominikanin o. Bocheński był jednym z tych profesorów UJ, których Niemcy nie złapali. Gdy był we Włoszech spotkał się z mamą w tym czasie gdy uwolniono ich z Sachsenhausen. Następnego dnia mama miała spotkać się z Mussolinim. Bocheński powiedział wtedy, że trzeba coś mu dać w podziękowaniu za uwolnienie profesorów. Mama wyszukała w swojej bibliotece piękne wydanie jednego z dzieł Wyspiańskiego, a Bocheński wpisał dedykację i  podziękowania dla Mussoliniego. Mama na drugi dzień tę książkę  wręczyła mu osobiście.

Potem w czasie wojny polscy żołnierze zdobywali Predappio gdzie był rodzinny dom Mussoliniego. Tam w gruzach ze zdziwieniem znaleźli polską książkę. Trafiła ona do Muzeum Andersa w Londynie. Gdy mama się o tym dowiedziała powiedziała stanowczo, że to przecież jej własność. Jednak w międzyczasie książka gdzieś się zgubiła. Gdy był ingres kardynała Dziwisza siedziałam obok rektora UJ, który upewniwszy się że nazywam się Gawrońska powiedział, że mają książkę mojej mamy. Po wielu perypetiach trafiła do Krakowa.

Jaka jest duchowa więź między Panią a bł. Piotrem Jerzym Frassatim?

Choć nigdy się nie spotkaliśmy, bo zmarł 6 miesięcy po ślubie mojej matki, to bardzo go kocham.

Dlaczego?

Bo jest wspaniały. Bardzo dobrze go poznałam dzięki mamie, która po wojnie napisała dużo książek i świadectw o swoim bracie.

Proces beatyfikacyjny wujka to długa i skomplikowana historia…

Rozpoczął się zaraz po śmierci wujka i szybko nabrał tempa. W 1941 roku nagle został wstrzymany z powodu plotek. Według niektórych Piotr Jerzy Frassati nie był dobrym przykładem dla ludzi bo był antyfaszystą, bo wywodził się z bogatej rodziny, bo chodził w góry razem z dziewczynami….. Pod ich wpływem wstrzymano proces. Wtedy moja mama zaangażowała się w tę sprawę mówiąc: „Nie mogę dopuścić do tego żeby zwyciężył fałsz o moim bracie”. Przez 2 lata zbierała świadectwa o bracie od ludzi, którzy go pamiętali. Napisała do Piusa XII czy można by było zbadać te nowe świadectwa o wujku.  Pius XII zgodził się i zaczęło się wszystko od początku….

….i tak trwało ponad 40 lat!

Tak. Zbadano te nowe świadectwa ale nie przedstawiono ich dalej. W końcu mama poszła także do Pawła VI aby zapytać na jakim etapie jest proces beatyfikacyjny brata. Paweł VI gdy był młodym księdzem napisał piękny tekst o Piotrze Jerzym Frassatim, bo bardzo kochał tę postać. Dlatego w 1978 r. rozpoczął proces po raz kolejny.

Jaką rolę w beatyfikacji wujka odegrał bł. Jan Paweł II?

W 1977 roku odbywała się wystawa o Piotrze Jerzym u dominikanów w Krakowie. Otworzył ją kardynał Wojtyła, który właściwie już wtedy beatyfikował wujka mówiąc: „Idźcie zobaczyć jak wygląda człowiekiem ośmiu błogosławieństw”. Nazwał go też patronem młodzieży akademickiej – to wszystko jeszcze przed beatyfikacją! Nikt wtedy tak mocno i odważnie nie wypowiadał się o Piotrze Frassatim.

Jesienią 1978 r. taką wystawę zorganizowano w Turynie i nazwano ją „Pier Giorgio Frassati – człowiek ośmiu błogosławieństw” i podpisano kard. Wojtyłę jako autora tych słów. Wtedy wszyscy się pytali kto to taki ten Wojtyła. Miesiąc później został papieżem…..

Jan Paweł II zaraz na początku swego pontyfikatu dawał Sługę Bożego Piotra Jerzego Frassatiego jako przykład dla młodzieży. 

Rok przed beatyfikacją wujka Jan Paweł II przyjechał do jego grobu gdzie długo się modlił. Powiedział wtedy, że gdy był studentem to Piotr Jerzy był dla niego przykładem: „Jako młody student byłem pod wrażeniem siły jego świadectwa chrześcijańskiego.”

Co łączyło bł. Piotra Jerzego Frassatiego i bł. Jana Pawła II?

Nie można zrozumieć duchowości bł. Piotra Frassatiego jeśli ktoś nie zrozumie jego miłości do Matki Bożej. Obaj kochali modlitwę różańcową, umiłowali też góry.

Jak zostali wychowani w domu mama i wujek?

Mieli bardzo surowe wychowanie. Była to prawdziwa formacja charakteru. Religijność była normalna jak w domu przeciętnie religijnym: dzieci musiały odmawiać pacierz i iść w niedzielę do kościoła.

Wujek dobrze się uczył?

Chodzili razem z moja mamą do jednej klasy w szkole publicznej. Jak oblał rok to poszedł do szkoły do jezuitów tylko dlatego, bo tam mógł zrobić dwa lata szkoły w jeden rok i nadrobić w ten sposób zaległości. Był tam tylko rok ale to była dla niego wielka łaska. Jeden z księży zaproponował mu codzienne przyjmowanie Komunii św. Wujek miał wtedy 14 lat i musiał otrzymać na to zgodę rodziców. Jego mama a moja babcia wtedy się nie zgodziła ale nie przez to, że była antyreligijna. Wtedy chodziło się do Komunii raz w roku. Babcia bała się, że przez codzienne przyjmowanie Komunia św. mu spowszednieje i nie będzie miał  do tego należytego szacunku.  Po kilku dniach jednak się zgodziła.

W wielu książkach Pani babcia jest pokazywana jako osoba, która nie widzi, że jej syn żyje Ewangelią….

To nie tak. Była katoliczką i normalnie do spraw wiary podchodziła. Znalazłam w archiwach wujka książkę „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis z piękną dedykacją „Synowi na 17-te urodziny od matki, żeby książka ta była ci wskazaniem w życiu”. To pokazuje jej troskę o wiarę syna. Natomiast ojciec wujka a mój dziadek był niewierzący.

Jakim człowiekiem był dziadek?

Miał wielki wpływ na politykę we Włoszech. Dziadek był właścicielem gazety „La Stampa” ale nigdy w niej Kościoła nie atakował. Co więcej w tamtych czasach w związku z jakimiś fałszywymi oskarżeniami wobec salezjan wszystkie gazety ich atakowały a dziadek w „La Stampa” jako jedyny bronił! Skończyło się to tym, że po uniewinnieniu salezjan przyszedł do niego generał zgromadzenia aby zapytać jak może za to podziękować. Dziadek poprosił wtedy o dobrego nauczyciela łaciny dla Pier Giorgia bo ten ciągle ją oblewał. Bardzo troszczył się o jego naukę, bo chciał aby syn przejął po nim gazetę.

Problemy w nauce, wyprawy w góry, fajka czasami wino i w dodatku został błogosławionym – to pierwsze informacje jakie można o nim usłyszeć. Jakim naprawdę  człowiekiem był bł. Piotr Jerzego Frassati?

Najczęściej palił cygara. Wtedy traktowano palenie jak dziś jedzenie słodyczy i nikt nie wiedział jakie to szkodliwe. Jestem przekonana, że w naszych czasach wujek przestałby palić. Wina nie lubił, bo w domu nie było to przyjęte. Ale to przede wszystkim człowiek, który jest wzorem miłości bliźniego! On kochał Chrystusa. W chorych, cierpiących i biednych widział Chrystusa. Mówił: „Zdrowie musi być oddane tym, którzy go nie mają. Inaczej jest to zdrada tej wielkiej łaski Bożej.”

Jak rodzina podchodziła do jego zaangażowania się w pomoc dla biednych?

Nie zdawali sobie sprawy z rozmachu tego działania aż do jego śmierci i pogrzebu. Przyszło wtedy setki telegramów z różnych przytułków. Wielu nieznanych ludzi pukało do drzwi aby go pożegnać. Miał zawsze kieszenie pełne notatek z adresami i nazwiskami osób, którym obiecał pomoc. Ostatnie jego słowa przed śmiercią dotyczyły również tego komu jeszcze trzeba pomóc….

Po swojej wyprawie do Polski w 1922 roku Piotr Jerzy Frassati skarżył się, że był źle potraktowany.

Tak. Odwiedził Gdańsk. Był też w Katowicach. Brakowało mu stempla w paszporcie i w dodatku skontrolowano mu bagaż czego wcześniej nie doświadczył, bo miał paszport dyplomatyczny. Ojciec był wtedy ambasadorem Włoch w Berlinie. Był rok 1922 a on jechał do Polski z Niemiec, mówił doskonale po niemiecku i nie rozumiał czemu wtedy go tu tak potraktowano….

Po co był na Śląsku?

Jego marzeniem była praca na kopalni. Specjalnie poszedł na politechnikę, bo chciał głosić Chrystusa górnikom. To był jedyny motyw przyjazdu do Katowic. Chciał zobaczyć jak wygląda praca w kopalni „Ferdynand” (później „Katowice” – red.) ale w efekcie podobno pod ziemię nie zjechał z powodu problemów z paszportem.

Jak do tego doszło, że stała się Pani świadkiem życia bł. Piotra Jerzego Frassatiego?

Byłam fotografem, reporterem. W 1975 roku mama poprosiła mnie o pomoc w przygotowaniu wystawy na temat wujka. Wtedy stwierdziłam, że muszę bardziej poznać te niesamowitą postać i tak to się zaczęło.

 

                                                                                                                          

Piotr Jerzy Frassati (Pier Giorgio) urodził się w Turynie w Wielką Sobotę, 6 kwietnia 1901 r. Zmarł w sobotę 4 lipca 1925 r., w wieku 24 lat na chorobę Heinego-Medina Beatyfikowany przez bł. Jana Pawła II 20 maja 1990 r. Jest patronem młodzieży, studentów i ludzi gór.

Wanda Gawrońska - córka Włoszki Luciany Gawrońskiej z domu Frassati i Jana Gawrońskiego polskiego dyplomaty. Siostrzenica bł. Piotra Jerzego Frassatiego.