To nie tragedia

Andrzej Macura

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – mawiał klasyk. Ja bym tę myśl rozwinął. Świat staje się inny, gdy potrafimy nań inaczej spojrzeć.

To nie tragedia

Włochy huczą. Reszta świata trochę mniej. W Watykanie trwa jakaś rozgrywka. Ktoś ujawnia poufne dokumenty. Ostatnio wyszło na jaw, że  sprawę zamieszany jest papieski majordomus,  Paolo Gabriele. Śledztwo trwa. Na jego wyniki przyjdzie jeszcze poczekać. Wedle znawców problemów watykańskich papieski kamerdyner był jedynie pionkiem. Tym bardziej że nowe dokumenty wyciekły w chwili, gdy był już aresztowany.  Jeśli dodać do tego zamieszanie wokół Instytutu Dzieł Religijnych (watykańskiego banku) obraz staje się jeszcze ciemniejszy. Czy naprawdę jest tak źle?

Wyciek poufnych dokumentów to sprawa poważna. Tajność służy przecież szczerości wyrażania trudnych opinii. Przykra zwłaszcza wtedy, gdy stoją za nią bliscy współpracownicy papieża. Odpowiednie służby powinny ją wyjaśnić, winnych ukarać  Wydaje mi się jednak, że nie trzeba tragizować. Akurat tego rodzaju historie wierze szkodzą chyba najmniej. Przekornie można chyba nawet zaryzykować twierdzenie, że wychodzą Kościołowi na dobre. Dlaczego?

Kościół, a przede wszystkim Watykan, jest nieraz postrzegany jako instytucja mocno świątobliwa, nieruchawa i mało lotna; skoncentrowana na zachowaniu status quo, rzucająca anatemy na wszelkie nowości, a przy tym skłonna tuszować skandale. Informacja, że w Watykanie toczą się prawdziwe dyskusje, że istnieją tarcia, że zdarzają się tam ludzie naruszający zasady, pokazują, że to opinia niesprawiedliwa; że Kościół podejmuje trudne wyzwania. I że tworzą go ludzie tacy jak my, zupełnie zwyczajni, z krwi i kości.

Wbrew pozorom to nie powód do zawodu. Przecież wpatrując się we wszystkich „świątobliwych” i doświadczając własnych słabości można się załamać. Gdy okazuje się, że „świątobliwi” są zwyczajnymi ludźmi, łatwiej podnieść głowę i zmobilizować się do większego zaangażowania na rzecz Kościoła. Bo widać, że te garnki nie (sami) święci lepią.

Przewrotność? Z pewnej perspektywy tak. Ale kto powiedział, że na rzeczywistość trzeba patrzeć tylko tak, jak się już utarło?