Krucjaty - zaczerniony wizerunek

Edward Kabiesz

GN 24/2012 |

publikacja 14.06.2012 00:15

W powszechnym obiegu słowo krucjata nie kojarzy się zbyt dobrze. Czy sprawiedliwie?

Krucjaty - zaczerniony wizerunek archiwum gn Film „Królestwo niebieskie” powielał zakłamaną wizję krucjat stworzoną przez Stevena Runcimana

Według prof. Thomasa Maddena historycy, pisząc o krucjatach, często przyjmowali założenie, że były one „dzieckiem skąpstwa i chciwości”. Czy tak było naprawdę? Czy pobudki krzyżowców były rzeczywiście przyziemne?

Nowe ujęcie Thomasa Maddena

Faktografia wydarzeń związanych z przebiegiem wypraw krzyżowych, dzięki pracom wielu historyków, jest stosunkowa dobrze znana. Natomiast oceny pobudek krzyżowców budzą spory. Te kładące nacisk na sprawy materialne powstały przede wszystkim pod wpływem Stevena Runcimana i jego fundamentalnej pracy „Dzieje wypraw krzyżowych”, opublikowanej w pierwszej połowie lat 50. XX wieku. To właśnie Runciman ukształtował obraz krucjat funkcjonujący do dzisiaj w powszechnym odbiorze, przedstawiający krzyżowców jako ignorantów i barbarzyńców, którzy chcą zniszczyć „wyrafinowaną kulturę Wschodu”. Runciman doszedł nawet do wniosku, że wyprawy były „długim pasmem nietolerancji w imię Boga, co jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu”.

Taki czarny wizerunek przenosili na karty swoich dzieł autorzy powieści i filmów. Jednak od czasu pierwszego wydania „Dziejów wypraw krzyżowych” minęło sporo czasu i wizerunek ten w wielu aspektach został podważony przez innych historyków zajmujących się historią krucjat. Tyle że to nowe spojrzenie jakoś nie może się przebić do powszechnej świadomości. Dlaczego?

W 2005 roku prof. Thomas Madden, amerykański autor wielu książek i publikacji poświęconych czasom krucjat, opublikował wydaną również w Polsce „Historię wypraw krzyżowych. Nowe ujęcie”. Wyjaśnia w niej, skąd bierze się niegasnący wpływ dzieła Runcimana na społeczną świadomość. To, że Runciman jednoosobowo ukształtował popularny dziś wizerunek krucjat, wynika z faktu doskonałej znajomości źródeł kronikarskich, ale jeszcze większe znaczenie miał niesłychany talent narracyjny tego historyka. Madden nie waha się postawić tezy, że obraz wypraw krzyżowych Runcimana zawdzięczał wiele sławnemu pisarzowi sir Walterowi Scottowi.

Chodzi o niezwykle popularną w swoim czasie powieść Scotta „Talizman” z 1825 roku, w której sułtan Saladyn, pogromca krzyżowców pod Hattin, został wykreowany na wojownika bez skazy, mądrego i tolerancyjnego. Jego przeciwnika, Ryszarda Lwie Serce, Scott przedstawił jako brutalnego, ulegającego namiętnościom zbira. Muzułmanie w powieści to ludzie oświeceni i miłujący. To obraz nieodległy od tego, jaki mogliśmy oglądać niedawno w głośnych filmach „Królestwo niebieskie” Ridleya Scotta czy szwedzkich „Templariuszach” Petera Flinta.

Niedorzeczna wojna?

Swój udział w tym wizerunku miał też wpływ marksizmu. Wielu historyków, nawet niemarksistowskich, przyjęło założenie, że krucjaty były motywowane przed wszystkim czynnikami ekonomicznymi, przeludnieniem Europy i niedoborem dostępnych zasobów, przedsięwzięciem nastawionym na zysk, owym „dzieckiem chciwości”. Jednak badacze od dawna wskazywali, że wyprawy krzyżowe nie tylko nie wywarły korzystnego wpływu na europejską gospodarkę, ale ją uszczupliły. Po ostatecznej likwidacji państw krzyżowców w 1291 roku świat muzułmański był coraz potężniejszy i za panowania sułtanów osmańskich najeżdżał zachodnią Europę. Madden dowodzi, że wyprawy krzyżowe stanowią symptom upadku chrześcijańskiego Zachodu, zmuszonego organizować desperackie wyprawy, aby bronić się przed ciągłą ekspansją imperiów muzułmańskich. Idea wypraw krzyżowych, podobnie jak rekonkwista, narodziła się wskutek muzułmańskich podbojów ziem chrześcijańskich.

Jonathan Rile-Smith w swojej „Historii krucjat” podkreśla, że w dzisiejszych czasach w popularnym odbiorze istnieje skłonność do rozważania krucjat w kategoriach wielkiego sporu między wyznaniami, napędzanego fanatyzmem religijnym. Jednak w przypadku pierwszych krucjat taki sposób myślenia nie znajduje uzasadnienia. Madden słusznie zauważa, że w świecie pooświeceniowym idea wojny religijnej zdaje się niedorzeczna, głównie dlatego, że większość ludzi nie wierzy już w to, iż poglądy religijne mają wpływ na nasze postrzeganie świata czy nasze miejsce w nim. Zamiast walczyć za patriotyczną wizję państwa narodowego, średniowieczni Europejczycy maszerowali, aby walczyć za Chrystusa i byli gotowi poświęcić życie w obronie tego, co uważali za największą świętość.

Krucjaty zsekularyzowane

Odrębne miejsce w ruchu krucjatowym zajmuje katastrofalna w skutkach IV wyprawa krzyżowa z 1204 roku. Zamiast do Ziemi Świętej krzyżowcy skierowali się do Konstantynopola, zdobywając i łupiąc stolicę cesarstwa. Jak pisze bp dr hab. Grzegorz Ryś w swoim „Roku 1204”, papież Innocenty III, jeden z największych papieży polityków w dziejach Kościoła, ani przez moment nie wierzył w „religijne” motywy Wenecjan, ani w obietnice pretendenta do cesarskiego tronu Aleksego Angelosa, syna zdetronizowanego i oślepionego przez własnego brata w roku 1195 cesarza Izaaka II. Młody Angelos prócz olbrzymiej sumy za odzyskanie tronu obiecał też zakończenie schizmy rozdzierającej chrześcijaństwo. Innocenty III inspiratorów akcji widział w Wenecjanach. Na ich życzenie krzyżowcy zdobyli najpierw należący do króla Węgier port Zara, za co papież ich ekskomunikował. „I nikt z was niech się lekkomyślnie nie zaślepia, że może godziwie zajmować i grabić ziemię Greków, ponieważ ci odmawiają należnego posłuszeństwa Stolicy Apostolskiej, a ich cesarz, odsunąwszy, a nawet oślepiwszy swego brata, uzurpuje sobie władzę nad Konstantynopolem. Prawdą jest, że tak w tej, jak i w wielu innych jeszcze sprawach ów cesarz i powierzeni jego władzy ludzie błądzą, nie waszą jest jednak rzeczą wydawać sąd o ich wykroczeniach…” – pisał papież w liście do przywódców IV krucjaty, przestrzegając ich przed marszem pod Konstantynopol. „Pozorem pobożności” nazwał tłumaczenia uczestników krucjaty, którzy ryzykują wieczne potępienie.

Tylko część uczestników przejęła się listami papieża i zawróciła. Papież potępił dokonane w zdobytej stolicy cesarstwa zbrodnie, jednak ostatecznie zaakceptował fakty, mając nadzieję, że stworzone przez krzyżowców Cesarstwo Łacińskie pomoże w odzyskaniu Jerozolimy. Nadzieje te nie sprawdziły się, a Madden uważa, że stało się wprost przeciwnie. Nowo powstałe państwo osłabiło jedynie Królestwo Jerozolimskie, wessało bowiem do Grecji część energii Europy.

IV wyprawa kierowała się przede wszystkim motywami polityczno-ekonomicznymi i była zaprzeczeniem ideologii krucjat. Biskup Ryś zgadza się z tezą Ostrogskiego, że była wręcz efektem sekularyzacji tego ducha. Pozostawiła, jak mówił w 2001 roku Jan Paweł II w Atenach „głębokie rany w ludzkich umysłach i sercach po dziś dzień… Jest prawdziwą tragedią, że zdobywcy, których pierwotnym celem było zapewnienie chrześcijanom swobodnego dostępu do Ziemi Świętej, zwrócili się przeciw swoim braciom w wierze”.

Z czasem słowo krucjata straciło swoje właściwe znaczenie, swój religijny kontekst. Kampanię, w której Francuzi zajęli w 1830 roku Algierię, a także późniejsze bliskowschodnie wyprawy Napoleona III propagowano jako kontynuację krucjaty św. Ludwika z 1270 roku. Krucjat nie przedstawiano już jako usiłowania odzyskania ziem zajętych siłą przez muzułmanów, ale jako próbę wniesienia zdobyczy cywilizacji Zachodu do ich świata. Zresztą inne kolonialne państwa nie pozostawały w tyle, a w połowie XIX w., jak pisze Madden, „wyprawy krzyżowe stały się nie tylko punktem zbornym dla nacjonalizmu, ale i symbolem europejskiego kolonializmu… Słowem krucjatą coraz częściej określano wielkie kampanie na rzecz celów (…) raczej świeckich niż religijnych”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.