Greckie wesele i polskie wrzaski

Wojciech Teister

publikacja 30.06.2012 07:00

Co Grecy mają wspólnego z Polakami? Grecja od dawna nie jest potęgą. Przestała nią być już w starożytności, kiedy macedońskie wojska Filipa II w 338 r. p. n. e. rozgromiły broniących Helladę hoplitów. Odtąd dumni Grecy zostali podporządkowani polityce Filipa i jego syna Aleksandra Wielkiego. Później było już tylko gorzej. Łatwo to oni nie mieli. A teraz?

Greckie wesele i polskie wrzaski AUTOR / CC 2.0 W Grecji obecność zwierzchnika Kościoła na uroczystości zaprzysiężenia parlamentu nikomu nie przeszkadza. Na zdjęciu flaga Grecji.

Dawnej potęgi nigdy nie odbudowano. Dziś spadkobiercy Achillesa i Hektora mają poważne problemy gospodarcze. Jednym ze skutków głębokiego kryzysu ekonomicznego może być wystąpienie Grecji ze strefy euro. Czy tak się stanie? Wiele zależy od tego, jaki będzie nowy rząd. Misję jego utworzenia powierzono szefowi konserwatywnej partii Nowa Demokracja, Antonisowi Samarasowi.

W tym roku w Grecji wybory parlamentarne odbyły się już dwukrotnie. Po pierwszych – majowych – nie udało się utworzyć rządu. Drugi raz obywatele poszli do urn 17 czerwca. Tym razem udało się podpisać porozumienie koalicyjne. Nie znaczy to jednak, że Hellenowie wybrali w miarę jednolity skład parlamentu. Wszystko, co można o nim powiedzieć, jest bardzo dalekie od tego określenia.

Większość mandatów zdobyły partie popierające udział Grecji w strefie euro, domagające się jednak renegocjacji warunków pożyczek jakich udzielono Helladzie. Prócz konserwatywnej Nowej Demokracji deputowanymi zostali także przedstawiciele radykalnej lewicy (SYRIZA), socjalistów (PASOK), Niezależni Grecy, przedstawiciele Demokratycznej Lewicy, Komunistycznej Partii Grecji oraz...neonaziści ze Złotej Jutrzenki. Przy takim koglu-moglu nasz polski Sejm wydaje się być prawdziwym monolitem poglądowym.

Zaprzysiężenie nowego parlamentu odbyło się w czwartek. W uroczystości uczestniczył zwierzchnik Greckiego Kościoła Prawosławnego, arcybiskup Aten Hieronim II. Nikogo to nie dziwi. Nie burzyli się ani socjaliści, ani radykalni demokraci, sprzeciwu nie było nawet ze strony posłów komunistów. Wszystkim wydaje się to oczywiste. Grecja na mocy konstytucji z 1975 r. jest prawosławnym państwem wyznaniowym. Konstytucja zakłada nierozdzielność Kościoła od państwa, a art. 3 określa prawosławie jako grecką religię narodową. Inne wyznania są dozwolone tylko w wymiarze indywidualnym.

Dlaczego podaję przykład Grecji? Aby podkreślić, że wszelkie wrzaski i polityczne insynuacje, jakoby Polska była państwem wyznaniowym, wszystkie nastawione na polityczny zysk slogany, rozgłaszane przez ruchy sami wiecie kogo, nie mają sensu. Politycy, których nadrzędną misją jest rozdział Kościoła od państwa, w zasadzie nie mają czego szukać w naszym parlamencie. Można wystrzelić ich w kosmos. Choć sami zapewne woleliby zamrożenie w ciekłym azocie. Takich metod jednak nie akceptujemy.

Polska nie jest państwem wyznaniowym. Nasza konstytucja gwarantuje wszystkim obywatelom wolność wyznania. A to, że w niektórych kwestiach polityczne dobro kraju i dobro Kościoła mają wspólny mianownik? To tylko powód do radości. Bo lepiej jest współdziałać, niż ze sobą walczyć.