Zieloni w dolinie Rozpusty

Wojciech Teister

publikacja 16.07.2012 11:54

Pamiętacie głośną aferę o obwodnicę Augustowa, która miała przecinać dolinę Rospudy? Nikomu nieznana wcześniej rzeka stała się jednym z najbardziej medialnych miejsc w Polsce, a może nawet Europie. Wszystko za sprawą armii ekologów, którzy przywiązywali się do drzew, protestując przeciwko budowie estakady. Wspierała ich w tych dążeniach niezawodna w takich sytuacjach Gazeta Wyborcza. Rospudę obroniono przed śmiercionośnym wiaduktem. Jak dotąd jednak nie powstała obwodnica. Jakoś losem Augustowian nikt się tak nie przejmuje. Dziś zieloni wolą walczyć o prawa gejów i lesbijek, broniąc doliny Rozpusty.

Zieloni w dolinie Rozpusty AUTOR / CC 2.0 Zieloni walczą o środowisko: ale czy na pewno NATURALNE?

Sprawę Rospudy przypomniała Gazeta Polska Codziennie (14-15 lipca 2012). Autor artykułu „Nie ma obwodnicy, dolina Rospudy ginie” zwrócił uwagę na zadziwiający fakt. Planowana estakada miała zdaniem zielonych zniszczyć unikatowe siedliska ptaków. Protestowali przeciwko budowie na tyle głośno, że Rospudą zajęła się nawet Unia Europejska. Zajęła i to w sposób bardzo radykalny, nakazując wstrzymać budowę obwodnicy. Obrońcy przyrody odnieśli głośny sukces.

Dziś, pięć lat po wspomnianych wydarzeniach ani Greenpeace, ani Wyborcza o Rospudzie nie wrzeszczą. Tymczasem dolina wymiera. Giną unikatowe w tym rejonie miodokwiaty krzyżowe, odlatują ptaki takie jak bocian biały, bocian czarny, puchacz czy orlik krzykliwy. Wszystko dlatego, że dolina zwyczajnie zarasta lasem. Specyficzne walory przyrodnicze Rospudy nie brały się znikąd. Wbrew temu co mówili zieloni, ekosystem doliny w dużej mierze był wynikiem działalności człowieka. Szata roślinna tego rejonu mogła się rozwinąć tylko dzięki temu, że wspomniane tereny były od wieków zagospodarowane przez miejscową ludność. Wspomina o tym dla Gazety Polskiej Codziennie specjalista w dziedzinie ekologii i hydrobiologii Henryk Tomaszewicz, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Zieloni i Wyborcza bronili więc Rospudy nie bardzo mając pojęcie w jaki sposób to robić. W ostatecznym rozrachunku zamiast ocalić, przyczynili się do dewastacji, gdyż dziś nikt już nie kosi nadrzecznych łąk.

Jestem ciekaw jak z wielkiego, ekologicznego sukcesu sprzed pięciu lat cieszą się mieszkańcy Augustowa. Chcieli obwodnicy, bo TIRy siały postrach na ulicach ich miasteczka. Pod kołami ciężarówek ginęli i wciąż giną ludzie. Wydaje się jednak, że w zielono-ekologicznej logice życie człowieka nie jest elementem składowym środowiska naturalnego.

W tym przypadku samo nasuwa mi się pytanie: dlaczego dziś los doliny jest ekologom obojętny? Gdzie są wozy transmisyjne telewizji, reporterzy Gazety Wyborczej i obrońcy przyrody przywiązani do drzew? Odpowiedź jest banalnie prosta: teraz biją się o inne sprawy. Zieloni wolą organizować manify (tak jak choćby Aleksandra Banot z partii Zieloni 2004) i walczyć o legalizację związków partnerskich. Wyborcza zamiast bronić ptactwa wybiera się na marsze typu Kolorowa Niepodległa. Nie chodzi jednak o ochronę praw wielobarwnych papug. Być może takie jest kolejne stadium rozwoju ochrony środowiska? Może i tak jest. Nie jestem tylko pewien, czy mam ochotę żyć w takim środowisku. I nie wiem czy można je jeszcze nazywać środowiskiem NATURALNYM.

I jeszcze uwaga na marginesie: od dawna interesuje mnie ideologiczny związek między ochroną środowiska i paradą równości. To ciekawe, że zdecydowana większość europejskich partii zielonych, ze wszystkich sił walczy o uprawomocnienie szeroko rozumianych wolności obyczajowych. Szczególnie mocno angażują się w akcje popierające legalizację związków homoseksualnych. Powołują się przy tym na argument „z natury” (wspominając o kilku gatunkach zwierząt, wśród których homoseksualne zachowania też występują). No kto jak kto, ale zieloni chyba powinni wiedzieć, że jedyny argument „z natury” dla relacji seksualnych to argument przedłużenia gatunku. Fakt, że u jakiejś japońskiej małpy również zdarzają się stosunki jednopłciowe wcale nie oznacza, że są one naturalne. Mówi nam to tylko tyle, że zaburzenia zdarzają się także w świecie zwierząt. Zieloni jednak mają swoją definicję natury. Równie zmienną i plastyczną jak ich troska o dolinę Rospudy.