Ignorant doskonały

Wojciech Teister

publikacja 16.07.2012 20:00

„Wiem, że nic nie wiem”. Gorzej jeśli przy tym nie chce wiedzieć. Albo chcę, żeby inni nie wiedzieli. A chyba taką strategię informacji przyjęli niektórzy politycy w sprawie In vitro.

Ignorant doskonały AUTOR / CC 2.0 Teorie głoszące, że zarodek to jeszcze nie człowiek są próbami zakłamania rzeczywistości

Kiedy słucham lub czytam wypowiedzi niektórych polityków w palącej jak ogień sprawie In vitro włosy dęba mi stają (i to bez wspomagania żelem czy lakierem). Jeżą się na głowie nie dlatego, że ktoś myśli inaczej ode mnie (tak się czasami zdarza), ale z powodu krystalicznej formy ignorancji jaką popisują się wybrańcy narodu. Przykładów daleko szukać nie muszę. W poniedziałkowej Wyborczej (a gdzieżby indziej?) wywiad z posłem Tomaszem Lenzem (PO). Lenz przedstawia się jako konserwatysta. Zaraz potem, zapytany o sprawę mrożenia zarodków, dodaje, że teoria Gowina, wedle której zabieg ten to mrożenie dzieci jest „zbyt daleko idącym wnioskiem”. Poza tym poseł pod znakiem zapytania stawia też kwestię posiadania przez zarodek duszy. Mam więc do posła Lenza bardzo konkretne pytanie: w którym momencie Pan Bóg wlewa dusze w człowieka? Czy jest to dwunasty tydzień ciąży? Bo jeśli tak, to za jednym zamachem załatwimy sprawę legalizacji aborcji. A może jednak w momencie urodzenia? Albo jeszcze nieco później? Zresztą dlaczego nie przesunąć tej granicy na, hmmm… powiedzmy 46 rok życia. Choć może nie, bo wtedy i poseł Lenz by się nie załapał i jakiś lewicowy radykał (w przeciwieństwie do platformowych „konserwatystów”) zechciałby go usunąć jako „jak-dotąd-nie-uduchowione-ciało”. 

Kolejny argument posła jest podobno z nauki Kościoła:

„Przypomnę, że Kościół dopiero w XIX wieku potępił przerywanie ciąży, wcześniej uważając, że płód w początkowej fazie nie posiada duszy”.

Argument zaiste błyskotliwy. Aż dziw, że dotąd Lenza nie zatrudniła Kongregacja Nauki Wiary. Niestety jednak poseł minął się (ciekawe czy celowo?) z prawdą. Kościół NIGDY NIE ZGADZAŁ SIĘ NA ABORCJĘ. Dyskusja dotycząca momentu animacji („uzyskania” duszy) dziecka nienarodzonego ma za sobą długą historię. Nie zmienia to jednak faktu, że chrześcijanie zawsze uważali, iż zarodek to prawdziwy człowiek. Już Stary Testament daje do zrozumienia, że płód jest dzieckiem:

„A gdy walczyły z sobą dzieci w jej łonie, pomyślała: «Jeśli tak bywa, to czemu mnie się to przytrafia?» [...]Kiedy nadszedł czas porodu, okazało się, że w łonie jej były bliźnięta. I wyszedł pierwszy syn czerwony, cały pokryty owłosieniem, jakby płaszczem; nazwano go więc Ezaw. Zaraz potem ukazał się brat jego, trzymający Ezawa za piętę; dano mu przeto imię Jakub” (Rdz 25, 24-26)

Temat ten poruszali też w starożytności ojcowie Kościoła. Nakaz szacunku dla poczętego życia ludzkiego można znaleźć w pochodzącej z początków II wieku Nauce Dwunastu Apostołów (Didache):

„Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie uprawiaj pederastii, nie uprawiaj nierządu, nie kradnij, nie czaruj, nie truj, nie zabijaj płodu, nie odbieraj życia niemowlęciu”.

 Na ten fragment Nauki Dwunastu Apostołów powołuje się również List Pseudo-Barnaby z roku 125/135 w rozdziale XIX/5 oraz w rozdziale XX/2. Szczególnie w tym ostatnim fragmencie autor stwierdza, że ci, którzy zabijają dziecko poprzez aborcję, należą do ludzi okrutnych i nieczułych. Przykładów można znaleźć jeszcze wiele. Fakt, że w XIX wieku pojawiły się pierwsze oficjalne dokumenty Kościoła na ten temat nie znaczy, że wcześniej Kościół dopuszczał aborcję. Mówi on tylko o tym, że w XIX wieku odwieczną prawdę ujęto w formalny język.

Dalej poseł pisze:

„Wtedy Kościół się mylił, dlatego wychodzę z założenia, że Episkopat i biskupi mogą się też mylić, jeśli chodzi o zarodki”

Ciekawa jest (anty)logika (pseudo)konserwatysty Lenza. Nawet gdyby założyć, że mówi prawdę. Bo skoro biskupi mogą się mylić, to równie dobrze mogą mieć rację. A skoro mogą mieć rację to znaczy, że nawet dla posła zarodki mogą być prawdziwymi ludźmi. Zatem zgadzając się na ich zamrażanie dopuszcza zamrażanie ludzi. Ot, taka kostnica dla żywych.

Niezwykłe jest oblicze konserwatyzmu jakie serwuje nam Tomasz Lenz. Równie niezwykłe jak ignorancja, którą poseł się wykazuje. Aż trudno uwierzyć, że można publicznie pleść takie bzdury. A jednak można. I to na łamach wysokonakładowego dziennika. Po raz kolejny okazuje się, że w niektórych środowiska prawda bywa wybor... przepraszam…miałem na myśli wybiórcza.