Powodzenia

Ruszyło „Pogotowie duchowe”. Kolejna inicjatywa mająca wspierać pogubionych. Ile dobrych owoców przyniesie?

Powodzenia

To inicjatywa kapłanów, którzy postanowili stworzyć coś w rodzaju „duszpasterskiego telefonu zaufania”. W różnych miejscach Polski, 24 godziny na dobę, dyżurują księża skłonni rozmawiać z każdym, kto zadzwoni do nich ze swoimi duchowymi problemami. Inicjatywa to dobra i cenna. Jaka będzie jej przyszłość?

Pomaganie jest zawsze trudne. Słowem, poświęconym czasem, także. Wiem coś o tym, bo od dziesięciu lat prowadzimy serwis Zapytaj, nasze forum i czat. Najpierw jest radość i satysfakcja, że coś się komuś udało wyjaśnić. I przekonanie, że uczestniczy się w trochę męczącej, ale bardzo sensownej inicjatywie. Z czasem jest już tylko trudniej. Nie jest większym problemem to, że ludzie zadają ciągle te same pytania, a odpowiedzi tracą swoja świeżość zamieniając się w swoisty szablon. Gorzej, że narastają wątpliwości.

Odkrywa się na przykład, że „klient” nie szuka wcale rozwiązania jakichś ważnych problemów, ale najzwyczajniej się nudzi i postanowił towarzysko się rozerwać. Albo okazuje się, że rozmawia się z człowiekiem, który pisze/ wydzwania do wszystkich możliwych tego rodzaju instytucji i chętnie wynajduje sprzeczności w udzielanych mu odpowiedziach, tym tłumacząc niemożność zrobienia „duchowych postępów”. Ale chyba najgorzej, gdy odkrywa się, że długie godziny prowadzonych przez miesiące i lata rozmów kompletnie nic nie dały, bo człowiek, którego rozpoznaje się po głosie czy stylu pisania zwraca się po czasie po raz kolejny z dokładnie tym samym problemem. Bo, choć zabrzmi to dziwnie, bywają ludzie wręcz uzależnieni od tego rodzaju pomocy. Z czasem to oni zaczynają stanowić większość ludzi zwracających się o pomoc, skutecznie odstraszając (choćby prze zblokowanie telefonu) innych. Czy to może mieć sens?

Nie chcę, żeby na podstawie tego co napisałem ktoś pomyślał, iż uważam „Pogotowie duchowe” za stratę sił i czasu. Wręcz przeciwnie. Uważam, że to dobry pomysł. Im więcej  będzie tego typu inicjatyw, tym większa szansa, że potrzebujący wysłuchania i wsparcia znajdą to, czego potrzebują. Chciałbym tylko powiedzieć, że ta praca często przypomina rozbijanie muru własną głową. Tak czy inaczej – powodzenia.