Kubot: To czarny dzień polskiego tenisa

PAP |

publikacja 28.07.2012 19:31

Tak nasz reprezentant podsumował sobotnie występy biało-czerwonych w olimpijskim turnieju w Londynie. Do drugiej rundy awansowała tylko Urszula Radwańska.

Kubot: To czarny dzień polskiego tenisa Adam Ciereszko/PAP Łukasz Kubot w pojedynku z Bułgarem Grigorem Dimitrovem

Na trawiastych kortach Wimbledonu Kubot przegrał z Bułgarem Grigorem Dimitrowem 3:6, 6:7 (4-7). Przed niespełna dwoma tygodniami Polak uległ mu też w dwóch setach na ziemnej nawierzchni w szwajcarskim Gstaad.

"Dziś zagrałem lepiej, wiedziałem, co mnie czeka, jak serwuje rywal. Zaskoczył mnie, bo zmieniał taktykę, ale zapewne dlatego, iż graliśmy na trawie. Niesamowicie podawał, wygrywał decydujące piłki i uważam, że w ciągu dwóch-trzech lat uczyni taki postęp, że będzie w 20, a może dziesiątce najlepszych na świecie" - powiedział Kubot.

Kilkadziesiąt minut wcześniej w pierwszej rundzie zawodów odpadli też debliści: Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska oraz Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski.

"To mamy czarny dzień polskiego tenisa. Może zagram jeszcze miksta z Agnieszką Radwańską. Jestem gotowy, choć nie wiem, czy dostaniemy tzw. dziką kartę od ITF; poza tym ona musi skoncentrować się na singlu. Na pewno będę chciał zobaczyć też innych polskich sportowców, m.in. siatkarzy" - dodał Kubot.

Polak żałował szczególnie drugiej partii z Dimitrowem. "W tym secie byłem lepszy od niego i zasłużyłem na wygraną. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo nie zagrałem źle w ważnych sytuacjach. Rywal był świetnie dysponowany, pewny siebie i jeszcze raz podkreślę - pomógł sobie serwisem" - ocenił.

Mimo niepowodzenia, Kubot cieszył się z olimpijskiego debiutu. "Odliczałem godziny i minuty do ceremonii otwarcia igrzysk. Nie żałuję, że poszedłem na ceremonię, wspomnienia będę miał do końca życia. Mógłbym mieć do siebie pretensje, gdybym grał przed południem, a ja wyszedłem na kort dopiero około godz. 15.00, więc nie było problemu. Miałem sporo czasu dziś na przygotowania" - przyznał.

W minorowych nastrojach byli Fyrstenberg i Matkowski, którzy przegrali w Londynie z Hiszpanami Davidem Ferrerem i Feliciano Lopezem 6:7 (7-9), 7:6 (8-6), 6:8.

"My zagraliśmy dobrze, ale oni powyżej swoich umiejętności; zwyciężyli zasłużenie. Jednak ciężko będzie im dalej prezentować taki poziom, zresztą są lepsze od nich pary - stwierdził Fyrstenberg. - Cały czas sytuacja mogła pójść na korzyść jednych lub drugich. Mieliśmy break-pointa i w tym momencie Ferrer, który nie jest znany z dobrego serwisu, posłał asa. Widocznie to był ich dzień" - podsumował Matkowski.