Nie mieszajcie w to Boga!

Andrzej Macura

Sezon ogórkowy? Pewnie tak. No to mamy nowy powód do dyskusji. Czy do sądów powinna wrócić przysięga na Biblię?

Nie mieszajcie w to Boga!

Moim zdaniem to zły pomysł. Nie wydaje mi się, by warto tu było się rozwodzić nad tym, jaki efekt takie posunięcie spowodowałoby w społeczeństwie. Zyskałyby może na tym sądy, bo być może świadkowie rzadziej by kłamali. Jednak Kościół na pewno nie. Znów byłby oskarżany o wtrącanie się w sprawy państwa. Dla wzmocnienia w Polsce roli fasadowego chrześcijaństwa? W dobie, gdy tak wiele mówimy o konieczności trafiania z Ewangelią do już ochrzczonych na pewno nie warto.

Jest jednak dla mnie powód dużo ważniejszy. I to powód wynikający z pobudek czysto religijnych. Każda przysięga czy uroczyste przyrzeczenie – czy na Biblię czy nie na Biblię (warto poczytać Mt 23, 15nn) –  oznacza "wezwanie Boga na świadka tego, co się twierdzi; oznacza odwoływanie się do prawdomówności Bożej jako rękojmi swojej własnej prawdomówności" (KKK 2150).  Autorzy katechizmu wyjaśniając znaczenie przysięgi nie omieszkali przypomnieć słów Założyciela chrześcijaństwa: „Wcale nie przysięgajcie (…) niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi". Przypominając, że Kościół w pewnych sytuacjach dopuszcza składanie przysięgi, także w sądzie (KKK  2154), autorzy katechizmu stwierdzili jednak: „Powściągliwość w powoływaniu się na Boga w mowie jest znakiem wielkiego szacunku dla Jego obecności, zaświadczanej lub podważanej w każdym naszym stwierdzeniu” (KKK 2153).

W polskich sądach świadek nie przysięga, tylko „uroczyście przyrzeka” (188 § 1 Kpk). Wedle znawców często i tego się nie robi, gdyż zgodnie z zasadami prowadzenia procesów za zgodą obu stron można ten krok pominąć. Nie ma on (krok)  większego znaczenia, gdyż świadek, jeśli złoży fałszywe zeznania, i tak może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej. I wydaje mi się, że to dobre rozwiązanie. Znacznie lepiej niż ciągłe wzywanie Boga do potwierdzenia prawdomówności odpowiadające duchowi chrześcijaństwa.

Drugie przykazanie bywa często rozumiane bardzo płytko, jako zakaz wypowiadania bez uszanowania imienia Bożego. Tymczasem tak naprawdę stoi ono na straży niezwykle ważnej zasady: by świętego Boga bez najważniejszych przyczyn nie mieszać w nasze, często brudne sprawy.  Tymczasem zbyt często, zamiast osłaniać Boga przed opluciem, my, wierzący, używamy Go w charakterze parasola, by osłonić samych siebie. Przepraszam bardzo, ale pomysł przysięgania w sądach świeckich na Biblię (jakby sama przysięga czy uroczyste przyrzeczenie nie były już wezwaniem Boga na świadka prawdomówności)  jest dla mnie kolejnym przykładem braku szacunku dla Świętego.