Kto jest blisko Boga, potrafi wybaczać

GN 33/2012 |

publikacja 16.08.2012 00:15

O znaczeniu wspólnego orędzia Kościoła katolickiego w Polsce i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej mówi przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim.

Kto jest blisko Boga, potrafi wybaczać east news/FOTONOVA/Tomasz Paczos

Bogumił Łoziński: Jaki jest cel wspólnego orędzia Kościoła katolickiego w Polsce i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej?

Abp Józef Michalik: – Głos zabrany wspólnie przez przedstawicieli dwóch Kościołów ma szczególną wagę, zwłaszcza jeśli dotyczy problemów współczesnego świata widzianych z perspektywy troski o człowieka inspirowanej przesłaniem Ewangelii. W orędziu wyrażamy niepokój o los Europy i świata z powodu kryzysu podstawowych dla istnienia wartości. Trzeba spojrzeć uczciwie, czyli krytycznie, na zjawisko odchodzenia od praw natury w prawach stanowionych przez ludzi. Chrześcijan musi niepokoić promowanie zachowań wyraźnie określonych przez Pismo Święte jako niemoralne, np. aborcji, eutanazji czy związków jednopłciowych. Wskazujemy na bardzo niepokojące zjawisko odejścia od zasad etycznych, relatywizację prawdy i to nie tylko w życiu indywidualnym, ale także publicznym. Nie zgadzamy się też na kwestionowanie prawa do obecności Boga, religii, wymiaru duchowego w życiu publicznym. Świadectwo wiary, mającej powiązanie z życiem, upomnienie się o te ogólnoludzkie i chrześcijańskie wartości w życiu współczesnym jest istotą tego orędzia.

Jest ono skierowane do narodów Polski i Rosji?

– Nie tylko, także do innych narodów, wierzących i niewierzących, do wszystkich ludzi dobrej woli. Sformułowanie tego dokumentu wynika z posłuszeństwa Ewangelii, bo zarówno prawosławni, jak i katolicy cały sens swojego istnienia opierają na głoszeniu przepowiadania Pana Jezusa. Orędzie ma więc przede wszystkim wymiar religijny.

Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia znaczenie tego dokumentu: początek drogi, wydarzenie bezprecedensowe, przełom we wzajemnych relacjach?

– Trudno dokonywać oceny dokumentu, którego jest się współautorem, bo można być posądzonym o jakąś megalomanię. Wyrażam jednak mocną nadzieję, że będzie to krok zachęcający do nowego, twórczego spojrzenia na współczesną rzeczywistość. Przecież jesteśmy obecnie świadkami głębokich przemian, jakie zachodzą w cywilizacji opartej na judeochrześcijańskich wartościach, rzymskim prawie i greckiej kulturze. Europa w dużym stopniu porzuciła te wartości, uruchomiła proces bardzo niebezpieczny, prowadzący do duchowego i moralnego samozniszczenia, dlatego Kościół katolicki w Polsce i prawosławny w Rosji postanowiły zabrać głos, gdyż jesteśmy tym zjawiskiem głęboko zaniepokojeni. Zresztą nie tylko my, także liczni, mądrzy ludzie, wyznawcy innych religii upominają się o te wartości. Na przykład prof. Joseph Weiler, wierzący Żyd, wybitny amerykański prawnik, podkreśla, że odejście od chrześcijańskich korzeni w Europie jest absurdem. Również przedstawiciele islamu z niepokojem wyrażają się o likwidowaniu świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy w krajach Europy.

Co było najtrudniejsze w czasie prac nad tym dokumentem, czy były momenty kryzysu, gdy wydawało się, że nie uda się sformułować wspólnego stanowiska?

– Rozmowy przebiegały bez większych problemów, nie było jakichś napięć. Z uznaniem patrzę na patriarchę Moskwy Cyryla i na arcybiskupa Hilariona, który był tu bezpośrednim rozmówcą, za ich wolę prowadzenia dialogu, który ma szansę przyczynić się do powstania nowej atmosfery w naszych relacjach z prawosławiem. Ten dokument jest dowodem na to, że Kościół prawosławny i katolicki mają jednakowe zadania wynikające z Ewangelii i podzielają niepokój wobec zauważonych, negatywnych zjawisk.

Relacje między naszymi Kościołami i narodami są obciążone bolesnymi wydarzeniami z przeszłości. W orędziu jest apel do obu narodów o wybaczenie krzywd i zła, ale brak jest rozrachunku z przeszłością. Dlaczego?

– W czasie rozmów między Polakami i Rosjanami nie da się uniknąć problemów wynikających ze wspólnego dziedzictwa. Bolesne wydarzenia z historii budzą bardzo duże poczucie krzywdy. Zazwyczaj jest ono silniejsze u strony słabszej, czyli w tym przypadku Polaków. Warto jednak mieć świadomość, że mamy do czynienia z przypadkiem społeczności, której rządzący nią (a nie naród!) zadali liczne cierpienia Polsce (dokonując jej rozbioru), a także Polakom, ale również swemu narodowi i Kościołowi. Wiemy przecież, że wyniszczono zarówno Cerkiew prawosławną, jak i Kościół katolicki, a na śmierć zagłodzono ok. siedmiu milionów osób na Ukrainie. Dlatego we wzajemnym dialogu nie można patrzeć na historię tylko z własnej perspektywy, ale trzeba też wczuć się w sytuację drugiego narodu. Rosjanie także od Polaków doznawali upokorzeń i cierpień i, mając swoją interpretację wydarzeń historycznych, także potrzebują dialogu z nami na drodze ku nowej przyszłości.

Takie ujęcie może się spotkać z krytyką, że jest to próba zrównania krzywd, których ze strony Rosjan doznaliśmy nieporównywalnie więcej.

– To jest myślenie z perspektywy ściśle historycznej, a nawet politycznej, a orędzie nie ma aspiracji politycznych, jednoznacznie się od takiego ujęcia odcinamy. Nasz dokument jest zrodzony z wiary w Jezusa Chrystusa. Może nie jesteśmy doskonałymi chrześcijanami, ale próbujemy nimi być. Przypomnę, że Kościół w Polsce już był krytykowany przez polityków w latach 60. za wymianę listów z Episkopatem Niemiec, która otworzyła drogę do pojednania między naszymi narodami. Teraz też możemy się spodziewać niezrozumienia i krytyki. Bolesne lekcje historii trzeba wykorzystywać mądrze, czyli uczyć i przekonywać, że nienawiść i przemoc prowadzą donikąd. Nie można wykorzystywać przeszłości do rewanżu, do zadawania sobie ran, w myśl zasady „oko za oko, ząb za ząb”. Aby iść naprzód, musimy podjąć próbę zasypania tych wielkich przepaści, jakie powstały między nami przez wieki, co nie oznacza, że powinno się unikać prawdy o sobie, o poświęceniach, bólach, ale i krzywdach oraz niesprawiedliwościach. Jednak trzeba też pamiętać, że prawda bez miłości nie jest pełną, ludzką prawdą, nie jest też zgodna z Ewangelią.

Czy da się jednak zasypać te przepaści bez stanięcia w prawdzie, bez próby wspólnego uzgodnienia, kto i za co ma przepraszać, a co wybaczyć?

– A w którym momencie nasz dokument kłamie i nie opiera się na prawdzie? Prawda ludzka jako zgodność opinii z rzeczywistością ma często inny, bo bardziej subiektywny wymiar niż prawda ewangeliczna, która poszerza naszą perspektywę na drugiego człowieka i wieczność. Pan Jezus mówi, że trzeba być gotowym do oddania życia za nieprzyjaciół. Jesteśmy powołani do rzeczy, które po ludzku wydają się niemożliwe, a na płaszczyźnie duchowej są osiągalne. Kto jest blisko Boga, potrafi wybaczać i okazuje się potem, że także w ludzkim rachunku opłaci się pójść za wskazaniem Pana Jezusa, opłaci się zaniechać zemsty, przerwać łańcuch niszczącego rozliczania krzywd i zacząć wspólnie budować.

Takie bezwarunkowe wybaczenie jest możliwe bez rozrachunku z przeszłością?

– Nie twierdzę, że historyczne dotarcie do prawdy jest niepotrzebne. Niech dokonują go historycy, to oczywiste, że nie wolno zakłamywać przeszłości. Jednak trzeba odejść od atmosfery „historycznego odwetu”, bitwy i szarpaniny. Potrzebna jest pokora i wzajemna gotowość pomocy w udźwignięciu prawdy o nas samych. W naszym orędziu staramy się przede wszystkim zrobić pierwszy ważny krok: pokazać, że są płaszczyzny wspólne, ważne dla wszystkich, których nie wolno dziś pominąć, jeśli nie chcemy ponieść straty. Chcemy przy tym być posłuszni Ewangelii i z tej perspektywy patrzymy na relację między naszymi narodami. Zachęcamy i prosimy o podjęcie kroków do wybaczenia sobie krzywd, jak nauczał nas Jezus Chrystus.

Czy w takim razie głosy, że warunkiem rozpoczęcia procesu pojednania jest przeproszenie Polaków przez Rosjan np. za Katyń, czy wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej są niezgodne z duchem Ewangelii?

– To jest pytanie sloganowo-prowokacyjne. Przecież z tamtej strony usłyszymy, że w Katyniu zginęli także Rosjanie, Gruzini, Ukraińcy i inni, i że współcześni Rosjanie nie mają nic wspólnego z morderstwem katyńskim, tak jak współcześni Polacy nie mordowali przecież Żydów w Jedwabnem. Moralna, narodowa czy plemienna odpowiedzialność ma różne stopnie i odcienie i trzeba do niej podchodzić bardzo roztropnie, ustalając wspólną płaszczyznę pojmowania treści i porozumienia. Jest to zadanie dla historyków, publicystów, polityków. Na pytanie odpowiem radykalnie tak: kto głębiej żyje przesłaniem Ewangelii, ten nie będzie miał problemów z wybaczeniem, do którego wzywa nas Chrystus. Powtórzę, że prawdziwe znaczenie tego orędzia można zrozumieć tylko z perspektywy wiary. Chcę podkreślić, że za prowadzeniem dialogu ze stroną rosyjską oraz przyjęciem tego dokumentu opowiedzieli się wszyscy biskupi. Dla nas najważniejszym wymiarem tego orędzia jest danie naszym wiernym, Europie i światu świadectwa wierności wierze i wartościom przez dwa narody, mimo bolesnej przeszłości. Ten dokument nie jest przeciwko komukolwiek, nie jest jego celem rozliczenie z przeszłością, lecz stanowi on świadectwo wspólnego niepokoju obu Kościołów o losy świata i prawo Pana Boga do obecności w życiu publicznym. Mam nadzieję, że dokument odegra rolę profetyczną. To orędzie pokazuje także, iż Rosjanie czują się Europejczykami i nie chcą milczeć, gdy nasz kontynent pogrąża się w kryzysie, odrzucając zasady moralne.

Nie obawia się Ksiądz Arcybiskup prób politycznego wykorzystania tego dokumentu?

– Tego nie można wykluczyć. Tak się stało z listem biskupów polskich do niemieckich. Jednak ostatecznie przeważył wymiar ewangeliczny. Słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” weszły do klasyki kultury europejskiej i światowej, stały się inspiracją dla narodów w Ameryce Łacińskiej.

Czy to orędzie można porównać do listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 r.?

– Obie inicjatywy zrodzone zostały z tego samego ewangelicznego ducha, choć oczywiście mają inny kontekst i inny charakter, i nie można ich utożsamiać.

A czy Stolica Apostolska znała treść orędzia przed jego podpisaniem?

– Treść orędzia nie była uzgadniania ze Stolicą Apostolską, to jest dokument duszpasterski, ale informacja o inicjatywie nie była ukrywana i jest oczekiwana z zainteresowaniem.

Jakich owoców spodziewa się Ksiądz Arcybiskup po tym orędziu?

– Mam nadzieję, że stworzona zostanie okazja, aby i Rosjanie inaczej spojrzeli na Polaków, i aby Polacy inaczej, głębiej popatrzyli na Rosjan. Myślę, że to dopiero „inny” początek i może Pan Bóg posłużyć się zechce nami do wydania Jemu tylko wiadomych dobrych owoców.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.