Walczę dla kibiców

Paweł Zyzak

GN 36/2012 |

publikacja 06.09.2012 00:15

– Mam Boga w sercu, on mi daje duszę wojownika – mówi Tomasz Adamek w rozmowie 
z Pawłem Zyzakiem

Walczę dla kibiców Henryk Przondziono Tomasz Adamek
ma 36 lat. Pochodzi z Gilowic
k. Żywca. Boks uprawia od dwunastego roku życia. Od czterech lat mieszka i trenuje w Stanach Zjednoczonych


Paweł Zyzak: „Potrzebuję tylko jednego ciosu, by go znokautować” – powiedział o Tobie Travis Walker. Co odpowiesz?
Tomasz Adamek: – Obaj mamy ręce, obaj mamy szansę. Trzeba ten cios zadać i trzeba trafić. Przecież nie stoję w miejscu i nie chcę przyjmować ciosów. Boks to jest szermierka na pięści. Jeśli liczysz na jeden cios, to on nigdy nie wyjdzie. Wiem, że Walker jest niebezpieczny, ma dobrą prawą rękę.

A nie wolisz powiedzieć czegoś tak samo strasznego? Na przykład: „Nie potrzebuję nawet ciosu, zabiegam go na śmierć”.
– Szanuję każdego człowieka, jestem katolikiem. Moją pracą jest boks, walczę dla kibiców.

Kibiców z Polski?
– Z Polski, z Ameryki. Coraz więcej Amerykanów mnie poznaje. Mieszkam od czterech lat w USA. Sąsiadka ma 93 lata, przyszła na ostatnią walkę. Myślę, że była jedną z najstarszych kobiet na arenie w Prudential Center.

Ale co naprawdę sądzisz o swoim rywalu? 39 walk wygranych,
31 nokautów, tylko siedem przegranych…
– Jeżeli się boisz, że ktoś zadaje mocne ciosy, to zmień dyscyplinę, zajmij się biznesem albo polityką, bo tam nie biją się na pięści. Na ringu chcę oszukać rywala i uniknąć jego silnych ciosów. Po to jest ośmiotygodniowy obóz, aby go rozpracować. Jeżeli jestem szybki, mogę wygrać z każdym, jeżeli jestem wolny, a byłem taki w Polsce, przegrywam walkę.

Mówisz o walce z Witalijem Kliczką.
– Tak. Wszyscy widzieli, że nie byłem tam szybki. Coś było nie tak.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.