Przykazanie odczep się

Franciszek Kucharczak

GN 37/2012 |

publikacja 13.09.2012 00:15

Cześć należna Bogu, oddawana komukolwiek innemu, staje się czczością.

Przykazanie odczep się Franciszek Kucharczak/GN

Nad podziw liczne reakcje wywołał mój ostatni felieton, w którym zwróciłem uwagę na oczywisty z pozoru fakt, że chrześcijanin nie może brać udziału w dziełach diabła. Dlatego nie może na przykład rozprowadzać kłamliwych, destrukcyjnych moralnie czasopism.

Okazuje się, że dla wielu „katolików” wcale to nie jest oczywiste. Oburzyli się, że domagam się cenzury, że ingeruję w cudzą wolność itepe. A oto fragment jednego z komentarzy na gosc.pl, autorstwa pana, który ma się za katolika (a jest m.in. orędownikiem in vitro i kompromisu aborcyjnego): „Szanując sumienie pana redaktora i jego poglądy należy zauważyć, że obok nas żyją nie tylko katolicy, ale także bezwyznaniowcy, ewangelicy, geje, lesbijki i inni. Dlatego poddając krytyce sprzedaż przez katolików »Faktów i Mitów« faktycznie redaktor zabiera im prawo do wolnego wyboru, który dał Bóg. Dyktowanie innym norm moralnych, jest dyktatem cudzego sumienia. Jeżeli redaktor nie chce stosować np. metody in vitro, jest przeciwko związkom partnerskim, czy sprzedaży w sklepie takiego czy innego artykułu, ze względu na »głos własnego sumienia«, to już jego indywidualna sprawa. Nikt go nie zmusza do tego, ale też proszę nie stosować dyktatu własnego sumienia wobec innych, zwłaszcza wobec tych, którzy nie podzielają wartości bliskich redaktorowi”.

Przytoczyłem obszerny kawałek, bo to dorodny przykład postchrześcijańskiego sposobu myślenia. Bóg tu praktycznie nie istnieje, bo zastępuje Go widzimisię zwane „sumieniem”. Nie ma tu mowy o woli Bożej i wierności nauce Kościoła. Jest za to stała śpiewka: „jeśli nie chcesz in vitro (aborcji, eutanazji, homozwiązków i innych takich), to nikt cię nie zmusza – ale innym nie zabraniaj”.

Przetłumaczmy to na język praktyki: bezczynnie patrz, jak poniewiera się innymi ludźmi, odbiera się im prawa ludzkie, wylewa się do ścieków, trzyma w lodówkach. Obojętnie przechodź obok klinik, w których morduje się dzieci. Nie wtrącaj się, gdy zamiast dać choremu miłość, chce mu się podać truciznę. Nie reaguj, gdy prawodawcy trudzą się nad kolejnym krokiem ku rozbiciu małżeństwa i rodziny. Nie zajmuj się losem dzieci oddanych na „wychowanie” zboczonym związkom. I tak dalej.

To pierwsze przykazanie postchrześcijanina: „Odczep się. Ja cię nie nawracam, ty mnie nie nawracaj”. W rzeczywistości jest to bezustanne nawracanie na nihilizm. To propaganda zimnej obojętności wobec bliźnich: niech każdy wybiera, co mu pasuje.

Postchrześcijaństwo, nie mogąc wskazać celu, celem czyni wybór. To dlatego nawet gdy w katolickim czasopiśmie przypomina się, że prawda jest jedna, a droga do nieba wąska, natychmiast odzywa się jazgotliwy chór zatroskanych o „bezwyznaniowców, ewangelików, gejów i lesbijki” (co za zestawienie), żeby przypadkiem nie zmienili życia i nie stali się szczęśliwi tu i w wieczności. Żeby nie spotkali Tego, który mówi jasno: „kocham cię zazdrosną miłością”. Żeby nie oddali życia Temu, który nie uznaje kompromisów, bo chce nas całych. A chce, bo do nieba idzie się w całości. Albo się nie idzie.

Raport o plotach

Tytuł na Onecie: „Niepokojący raport o polskiej szkole. Chodzi o homoseksualizm”. A co takiego niepokojącego w naszych szkołach? Wysyp homoseksualistów? Skądże! To pełnomocniczka rządu od równactwa, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, niepokoi się z powodu „homofobii” w polskich szkołach. Bo przeczytała raport, a tam piszą, że „76 proc. uczniów potwierdziło, że w ich szkole dochodzi do przypadków przemocy słownej związanej z homofobią”. Nauczyciele, jak czytamy, rzadziej potwierdzają takie zjawisko – 47,5 proc. Dowiadujemy się też, że „o przypadkach przemocy fizycznej na tym tle mówił co czwarty uczeń (26 proc.) i co siódmy nauczyciel (15,5 proc.)”. Jak widać, raport nie mówi o faktach, lecz o mówieniu. Jacyś uczniowie słyszeli, że ktoś mówił i ktoś bił – a konkretów brak. A któż to sporządził ów „raport”? A któżby – Kampania Przeciw Homofobii. Instytucja ta przeprowadza badania na swój własny temat, dla udowodnienia tezy, która jest racją jej istnienia. KPH musi wszędzie tropić i demaskować „homofobię”, żeby mieć się czemu – zgodnie z nazwą – sprzeciwiać. Ci ludzie z „homofobii” żyją. Jeśli nie znajdą dość homofobów, to sami się pobiją.

Imię naruszone

Władze warszawskiego Szpitala im. Dzieciątka Jezus, gdzie dokonuje się aborcji dzieci z zespołem Downa, nie chcą powiedzieć, jak zabijają, choć pytała ich o to Fundacja Pro. Nie znalazły również czasu dla serwisu gosc.pl. Za to dyrektor szpitala, prof. Wyzgał, jak doniosła GW, „rozważa wniesienie pozwu cywilnoprawnego o naruszenie dobrego imienia swojego i szpitala”. Że niby szkalowaniem jest mówienie, że się tam zabija. To byłby piękny proces, w którym wyszłoby, że zabite dziecko to zabity człowiek. Jednak co do naruszenia dobrego imienia szpitala to zgoda, bo żeby w szpitalu imienia Dzieciątka Jezus zabijać niewiniątka… To raczej im Herod Wielki patronuje.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.