Obama kontratakuje

PAP |

publikacja 05.10.2012 07:09

Prezydent USA Barack Obama przystąpił do kontrofensywy nazajutrz po debacie telewizyjnej w Denver w stanie Colorado środę, w której w powszechnej ocenie uległ republikańskiemu kandydatowi do Białego Domu, Mittowi Romneyowi.

Obama kontratakuje PAP/EPA/TANNEN MAURY Obama przeszedł od kampanii merytorycznej do... prześmiewczej

W przemówieniu na wiecu w Denver w czwartek Obama wypomniał Romneyowi, że wypiera się tego, co dotąd głosił w swojej kampanii wyborczej. Powiedział, że poprzedniego dnia wystąpił w debacie "z bardzo energicznym facetem, który twierdził, że jest Mittem Romneyem".

"To nie mógł być prawdziwy Mitt Romney, ponieważ prawdziwy Mitt Romney od roku jeździ po kraju i obiecuje 5 bilionów dolarów w obniżkach podatków, które faworyzują bogaczy. Tymczasem facet stojący na podium wczoraj wieczorem powiedział, że nic o tym nie wie" - oświadczył prezydent.

Jego sympatycy na wiecu przyjęli tę wypowiedź śmiechem i owacją. Obama poleciał następnie do Madison w stanie Wisconsin, gdzie postawił Romneyowi podobne zarzuty.

Czołowi współpracownicy prezydenta starają się zatrzeć złe wrażenie ze środowej debaty, kiedy Obama wyglądał na zepchniętego do narożnika, nie odpowiadał na wiele ataków rywala i okazywał znużenie.

Główny doradca prezydenta David Plouffe oskarżył Romneya o nieuczciwość w dyskusji. "Trudno sobie przypomnieć czasy w amerykańskiej polityce, kiedy kandydat na prezydenta jest tak zasadniczo nieuczciwy co do swego programu w kampanii" - powiedział.

Sztab Obamy i życzliwi mu komentatorzy twierdzą, że Romney bezzasadnie zarzuca Obamie, iż jego reforma ochrony zdrowia przewiduje redukcje funduszu ubezpieczeń zdrowotnych dla emerytów Medicare o 700 mld dolarów, co ma się odbić na ich kieszeni. W rzeczywistości - podkreślają - beneficjenci funduszu nie powinni stracić finansowo, podczas gdy propozycje zreformowania Medicare wysuwane przez kandydata GOP z pewnością zmuszą emerytów do większych wydatków na leczenie niż obecnie.

Krytycy Romneya zwracają też uwagę, że zrobił kolejną woltę, starając się zjednać sobie niezależnych, niezdecydowanych wyborców. W debacie zaznaczał na przykład, że popiera regulacje rządowe w biznesie i nie chce mniejszych wydatków na oświatę, chociaż poprzednio głosił potrzebę radykalnych cięć wszystkich wydatków budżetowych z wyjątkiem wydatków na zbrojenia. Inny czołowy doradca Obamy, David Axelrod, sugerował, że po debacie w Denver prezydent będzie bardziej ofensywny.

Z opublikowanych w czwartek danych telemetrycznych ośrodka Nielsen wynika, że bezpośrednie starcie kandydatów do Białego Domu oglądało 67,2 mln ludzi w 11 stacjach telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych. To o 28 pkt proc. więcej niż w 2008 r., kiedy w pierwszej debacie ścierali się Obama i Republikanin John McCain. Wówczas przed telewizorami zasiadło 52,4 mln osób.

Oglądalność środowej debaty była również wyższa od wszystkich debat, które odbyły się przed kamerami między kandydatami na najwyższy urząd w państwie zarówno w poprzednich wyborach w 2008 r., jak i cztery lata wcześniej.

Jednak - jak zauważa Reuters - Obamie i Romneyowi nie udało się dogonić publiczności, która zgromadziła się przed czterema laty przed telewizorami podczas debaty między kandydatami na wiceprezydentów: Republikanką Sarah Palin a Demokratą Joe Bidenem. Starcie to oglądało 69,9mln ludzi i był to drugi najlepszy wynik pod względem oglądalności w historii organizowania takich debat.

Według ośrodka Nielsen, który zaczął gromadzić dane na ten temat od 1976 r., najbardziej oglądaną debatą była ta z października 1980 r. między Ronaldem Reaganem a Jimmym Carterem, która przyciągnęła aż 80,6 mln telewidzów.

Zanim 6 listopada w USA odbędą się wybory prezydenckie, Mitt Romney i Barack Obama jeszcze dwukrotnie spotkają się na debacie telewizyjnej.