Z Martinem Pollackiem o zbrodniach, babci i fotografiach rozmawia Barbara Gruszka-Zych
Martin Pollack – austriacki pisarz, dziennikarz, tłumacz literatury polskiej. Za książkę „Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu” otrzymał nagrodę Angelusa. Jego ojciec był zbrodniarzem wojennym
Roman Koszowski
Barbara Gruszka-Zych: Co Pan czuje, przyznając się po raz kolejny, że jest synem nazisty?
Martin Pollack: – Odkrycie prawdy to mój osobisty wybór. Kiedy w Austrii opublikowałem książkę o mojej rodzinie – zawsze podkreślam, że to nie tylko opowieść o moim ojcu Gerhardzie Baście – ludzie mówili, że mają podobne historie. Ich dziadkowie czy ojcowie też byli w SS albo w gestapo. Bardzo dużo Niemców i Austriaków ma w szafach swoje trupy. Pytali, czy trzeba o tym przypominać?
Do czego prowadzi milczenie?
– Wiemy do czego… Dlatego lepiej mówić prawdę, ale bez emocji, bez nienawiści. Prawdę o ojcu wyjawiłem z emocjami, bo przecież to mój rodzony ojciec.
Kochał Pan rodzinę, a musi mówić przeciw niej. To boli?
– Oczywiście. Przecież nie odżegnuję się od niej. Ale też nie wierzę, że mam w sobie jakieś geny mordercy. Ja żyję z tym dosyć spokojnie, chyba dlatego, że nigdy nie robiłem z tego tajemnicy. Może to zabrzmi cynicznie, ale całe szczęście, że mój ojciec zginął, kiedy miałem 3 latka, i nie mogłem go poznać.
Dziękujemy, że z nami jesteś
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.