Misja kobiety

Joanna Bątkiewicz-Brożek

GN 49/2012 |

publikacja 06.12.2012 00:15

– Przemoc, seks i sensacja – miałam dość. Wiedziałam, że albo zostanę w telewizji, albo zrezygnuję z pasji – mówi amerykańska dziennikarka Teresa Tomeo. Po 19 latach pracy w laickich mediach wybrała prawdę i Jezusa.

Misja kobiety Henryk Przondziono

Jestem zakochana do szaleństwa – wyznała przed milionami widzów. W kim? – pytał prezenter popularnego talk show. – W Jezusie – odpowiedziała. – Ta miłość jest coraz silniejsza – mówi w rozmowie z „Gościem”. Jak to się stało? – Po raz pierwszy spotkaliśmy się, kiedy byłam małą dziewczynką. Ale wtedy nie „zaiskrzyło” z mojej strony tak jak z Jego. Elegancka, 51-letnia kobieta cały czas się uśmiecha. Makijaż, paznokcie na wysoki połysk, biżuteria, szpilki. – Lubię ładnie wyglądać – śmieje się. – Kobieta zakochana w Bogu musi dobrze wyglądać! Dziennikarka prowadzi od 12 lat swój koncern medialny Teresa Tomeo Communications. – Założyłam firmę, by przeciwstawić się toksynom, które zakażają media i umysły ludzi – mówi. Tomeo jest gwiazdą EWTN, największej katolickiej sieci medialnej. Jej audycję radiową „Katolickie koneksje Tomeo” nadaje jednocześnie 170 stacji.

Publikuje w amerykańskim „Gościu Niedzielnym” (Our Sunday Visitor). Doradza biskupom, bierze udział w watykańskich kongresach kobiet. Ale przez dwie dekady nie zgadzała się z nauką Kościoła. Robiła w telewizji newsy na zamówienie.

Kościół ma wypaść źle

– Im więcej krwi, tym lepiej. Im bardziej krzywy obraz Kościoła, tym lepsze notowania oglądalności – takie było i – niestety – nadal jest myślenie. Kiedy pracowałam w świeckich mediach, granica między podawaniem informacji a narzucaniem opinii zacierała się. W telewizji każdy news z pielgrzymki papieża był zmanipulowany: dobierało się odpowiednie ujęcia, wyrywało papieskie wypowiedzi z kontekstu. Doszłam do granicy, kiedy kazano mi przygotować agresywny materiał na Kościół – opowiada Tomeo. Był rok 1992. Po 19 latach pracy zwolniono ją z jednego z największych medialnych koncernów w USA. Tomeo: – Przez miesiące byłam w depresji. Praca w mediach była dla mnie wszystkim. Na włosku wisiało też moje małżeństwo. Soboty, niedziele biegała z kamerą, potem studio. Prowadziła jeden z największych talk show w USA. Zaczynał się o godz. 22, kończył o północy. Tomeo: – Mijaliśmy się w domu. Ale mąż dzięki przyjacielowi przeżywa nawrócenie. Modli się za Teresę. – Kiedy nie miałam sił, dotknął mnie Jezus. Wszystko, co robię, jest Jego pomysłem. Uczę się wiele o Kościele, zaczynam go rozumieć. Zobaczyłam, ile krzywdy robiliśmy Kościołowi, godząc się na wykrzywianie jego obrazu . To mnie zaczęło boleć.

Nie dajmy się zakręcić!

Tomeo mówi o sobie z dumą: katolicka feministka. Promuje małżeństwo, wierność, sakramenty. W swojej najnowszej książce pt. „Twój nowy styl” dziennikarka porusza bezpardonowo kwestię poniżania kobiet w mediach, w „Cosmopolitan” czy podobnych tygodnikach. Rozprawia się bezlitośnie z feministkami. „Gdzie są feministki, gdy trzeba podjąć temat uprzedmiotowienia kobiety w filmach, reklamie, telewizji? Czy nie przeciw eksponowaniu naszego nagiego ciała protestowały właśnie pierwsze feministki, paląc biustonosze na stosach?”. – Przekonuję kobiety, że Kościół je potrzebuje. Po latach pracy w dziennikarstwie jestem przekonana, że to media wmówiły nam, że Kościół je dyskryminuje, że jest względem nich opresyjny. Tymczasem jest dokładnie na odwrót! Jak Jezus traktuje kobiety? Są na pierwszym miejscu…

To one pierwsze dowiedziały się o Zmartwychwstaniu, od nich poszło to w świat. Tomeo podkreśla z przekonaniem, że kobiety mają misję do spełnienia w Kościele. Powtarza to na kongresach, w telewizji. – Mamy mówić ludziom o Chrystusie, być apostołkami Ewangelii. Wie pani, która z kobiet była pierwszą ewangelizatorką? Samarytanka. Uwielbiam ją – śmieje się. – Chciałabym móc jak ona spojrzeć na Jezusa, poczuć akceptację – jak wiele kobiet jestem tego spragniona. Amerykanka zamyśla się: – To jest jakaś pomyłka wmawiana nam przez feministki, że kobiety nie mają nic do powiedzenia w Kościele. W USA w każdej diecezji istnieją konferencje kobiet. W samym Watykanie kobiety zajmują ważne stanowiska. W 2008 roku było nas tam 280 na Międzynarodowym Kongresie Kobiet! Więc nie dajmy się zakręcić.

Pro-choice?

Jako dziennikarka nie boi się mówić też o kłamstwie w mediach. O promocji śmierci. Celowej. – Pro-choice. Wie pani, jaka jest historia tego określenia? Po raz pierwszy tego terminu użyto w 1975 r. w stosunku do aborcji. Ktoś pro-choice – to popierający legalizację aborcji. Zwolennicy aborcji zakamuflowali się za tym eufemizmem. Robili i robią wszystko, by aborcji nie rozszyfrować w języku publicznym. By nie mówić: zabijanie dzieci, tylko: abortowanie płodów. Tomeo przywołuje historię słynnego nawrócenia dr. Bernarda Nathansona. Założyciel jednej z najbardziej proaborcyjnych organizacji w USA przyznał w słynnym talk show Spidera Jonesa w 2008 r., że celowo wprowadzał w błąd opinię publiczną, by przyspieszyć legalizację aborcji. Płacił w mediach, by rozpowszechniać kłamstwo. Pisano więc, że 10 tys. kobiet rocznie umiera z powodu nielegalnych aborcji. Tymczasem było takich przypadków zaledwie 200. Kłamano, że milion aborcji wykonuje się nielegalnie. W rzeczywistości ok. 200 tys. Po tym programie zawrzało w Ameryce. Nathanson nawrócił się, zaczął bronić życia. Tomeo: – Kłamał przez lata dla pieniędzy. Sieć klinik aborcyjnych potrzebowała płodów na przeróbki, leki, szczepionki, kremy. Handel pomordowanymi dziećmi przynosił miliardy dolarów. Największa sieć klinik aborcyjnych u nas, PPFA, przyznała się w raporcie z 2009 r., że celowo promowała antykoncepcję u nastolatek. Pigułki nie są w stu procentach skuteczne. Dziewczyny zachodziły w ciążę i poddawały się aborcji. Media są jednym z ogniw tego łańcucha. Oczywiście proszę się nie łudzić, że któreś z nich poza katolickimi ujawniły te raporty. Czy że którekolwiek piszą czy mówią o raportach – mamy takich 30 w ostatnich latach – na temat wpływu aborcji na zdrowie psychiczne kobiet, że każda aborcja zwiększa ryzyko raka piersi na przykład. – Ma pani dzieci? – pytam. – Mimo otwarcia na życie nie udało się. Ale pewnie pyta pani w podtekście o in vitro. I wracamy do punktu wyjścia. Jeśli kobieta nie zrozumie, jakie jest jej miejsce na ziemi, to zawsze będzie pędzić do czegoś, czego nie może mieć. Będzie wykoślawiać pojęcie feminizmu. Skoro Bóg nie dał mi dzieci, chciał czegoś innego ode mnie. Jestem duchową mamą dla słuchaczy i czytelników. Uwielbiam to zdanie św. Katarzyny ze Sieny: „Jeśli będziesz tym, kim masz być, zapalisz ogień na ziemi”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.