Umiarkowanie popłaca

PAP |

publikacja 06.12.2012 16:43

Choć do mediów najłatwiej trafia polityk skrajny, używający języka agresywnego, historia III RP pokazuje, że długotrwałe sukcesy osiągają ludzie i siły umiarkowane - uznali językoznawcy, którzy w czwartek w Sejmie rozmawiali z posłami o języku polityków.

Umiarkowanie popłaca Tomasz Gzell/PAP Sala posiedzeń, w drugim dniu obrad Sejmu; 06.12.2012.

Językoznawcy Jerzy Bralczyk, Katarzyna Kłosińska i Marek Kochan oraz publicysta tygodnika "Polityka" Mariusz Janicki wzięli udział w czwartkowym posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Specjaliści rozmawiali z posłami na temat brutalizacji języka polityki.

"Politycy są postrzegani negatywnie w przeważającego mierze z powodu ich języka" - podkreślił Bralczyk. Stereotypy na temat tej profesji, jego zdaniem, utrwalają sami politycy, którzy często próbują zdyskredytować swoich przeciwników, mówiąc o ich działaniach lub wypowiedziach, że są "polityczne".

Jak mówił Kochan, okazuje się, że wiele zjawisk, które uważamy za charakterystyczne dla obecnego dyskursu politycznego, ma w naszym kraju długą tradycję. "Zarówno w okresie międzywojennym, jak i na początku transformacji w świecie polityki pojawiał się język brutalny i inwektywy, dochodziło nawet do aktów przemocy" - zauważył. W dzisiejszej polityce Kochana niepokoi przede wszystkim to, że atakowane są nie poglądy w jakiejś sprawie, a osoby.

Posłowie pytali, czy agresywne zachowania polityków powinny być karane. Kochan zaznaczył, że w polityce powinno być miejsce na spór i ostre wypowiedzi, ale pod warunkiem, że dotyczą one spraw. "Problem zaczyna się, gdy te ostre słowa odnoszą się do konkretnego człowieka, a nie jego poglądów" - mówił. Językoznawca zaproponował, aby politycy i dziennikarze piętnowali agresywne zachowanie posła, nieważne, czy reprezentuje on tę samą opcję polityczną, czy nie.

"Prawo powinno wkraczać jedynie w przypadkach gróźb i nawoływania do przestępstwa" - uznał Janicki. Ocenę zachowania polityków, jego zdaniem, powinno się pozostawić wyborcom. "Owszem, agresja dobrze się sprzedaje w mediach, ludzie lubią oglądać teatr, ale nie głosują na jego aktorów" - podkreślił publicysta. Jak zaznaczył, długotrwałe sukcesy w polskiej polityce osiągali ludzie i siły umiarkowane, nienadużywające agresji. "Historia III RP pokazuje, że umiarkowanie popłaca" - stwierdził. Zauważył, że sukcesy partii skrajnych, nadużywających mocnego języka, jak Samoobrona, były incydentalne i szybko się kończyły.

Publicysta, który przyznał, że media są najbardziej zainteresowane sporami, zaznaczył, że unikanie kuriozalnych wypowiedzi jest zadaniem polityków. "Mówcie mądre rzeczy, to media nie będą pokazywały rzeczy głupich, nie dawajcie okazji dziennikarzom, żeby łapali was na głupstwach" - radził posłom Janicki.

"Gdyby polityk powiedział coś o systemie edukacji w sposób ciekawy i przystępny, media by to wzięły" - uznał Kochan. Jak mówił, politycy powinni pracować nad tym, jak mówić o rzeczach ważnych. "To jest wyzwanie dla polityków" - podkreślił.

Językoznawcy i posłowie spotkali się z okazji wydania książki autorstwa Katarzyny Kłosińskiej pt. "Etyczny i pragmatyczny. Polskie dyskursy polityczne po 1989 r.". Publikacja ukazała się nakładem Narodowego Centrum Kultury.

Kłosińska zebrała w niej wyniki badań nad językiem polskiej polityki ostatnich 20 lat. Jak tłumaczyła w czwartek autorka książki, politycy mówią o tej samej sprawie najczęściej na dwa sposoby - etyczny i pragmatyczny. W przypadku dyskursu etycznego polityk ujmuje rzeczywistość z perspektywy wartości, natomiast "polityk pragmatyczny" odnosi się do konkretnych działań, przestrzegania zasad. Przykładem jest awaryjne lądowanie samolotu prowadzonego przez kpt. Tadeusza Wronę. "W wypowiedziach pragmatycznych podkreślano, że pilot wypełnił procedury, wiedział, co włączyć w odpowiednim momencie, był odpowiednio przeszkolony" - mówiła Kłosińska. "Politycy etyczni" mówili z kolei o bohaterstwie pilota, który jako Polak ma to we krwi.