Otwórz Mu

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 51/2012 |

publikacja 20.12.2012 00:15

Uwierzyć oznacza wybrać Jezusa jako światło dla swojego życia. Uznać w Nim nauczyciela. Zostaliśmy ochrzczeni jako dzieci. Czy jako dojrzali ludzie powiedzieliśmy świadomie osobiście TAK Chrystusowi i Jego Kościołowi?


„Oto stoję u drzwi i kołaczę”  (Ap 3,20)XIX-wieczny niemiecki staloryt
(Carl Mayer) wikimedia commons „Oto stoję u drzwi i kołaczę” (Ap 3,20)XIX-wieczny niemiecki staloryt
(Carl Mayer)

Nie każde zakochanie staje się dojrzałą miłością. Na pewnym etapie znajomości, bliskości, chodzenia ze sobą pojawia się pytanie, czy chcemy razem iść przez życie. Konieczna jest więc decyzja. Z tym wielu ludzi ma dziś problem. Jeśli jednak zdecydują się, dają sobie słowo. Głośno, publicznie, podczas ślubu. „Chcę, byś ty był moim mężem/była moją żoną, na dobre i na złe, aż do śmierci”. 
Z wiarą jest podobnie. Ona również wymaga decyzji. Trzeba dać słowo, postawić na Boga, uznać Chrystusa za Zbawcę, Mistrza, Przewodnika, zadeklarować: „chcę iść z Tobą przez życie, na dobre i na złe, aż do śmierci”. W początkach chrześcijaństwa, kiedy chrzczono głównie dorosłych, Kościół przed udzieleniem sakramentu chrztu publicznie pytał kandydatów o ich decyzję. Dziś, gdy chrzcimy dzieci, ta decyzja powinna pojawić się w którymś momencie dorosłego życia. I powiedzmy sobie szczerze, gdzieś to się rozmywa, brakuje tego momentu. Niby idziemy za Jezusem, ale tak nie do końca. Niby jesteśmy katolikami, ale jakby co, to zobaczymy. Oczywiście przyjmowanie kolejnych sakramentów jest jakimś wyrazem decyzji pójścia za Chrystusem. Ale idąc do Pierwszej Komunii Świętej czy do bierzmowania, jesteśmy nadal dziećmi, trudno więc mówić o dojrzałym wyborze. Ewangelizacja ochrzczonych polega więc właśnie na zaproszeniu chrześcijan do świadomej decyzji: „Tak, Jezu, chcę iść z Tobą przez życie, poddaję się Twojemu prowadzeniu”. Więc zastanów się, czy warto czytać ten tekst dalej. Ostrzegam, to może być niebezpieczne. 


Podłączenie
 do Bożej elektrowni


Nieraz najbardziej banalne przykłady przemawiają do wyobraźni. Więc spróbujmy. Każde urządzenie elektryczne musi być podłączone do prądu. Inaczej nawet najdroższy czy najbardziej skomplikowany sprzęt nie zadziała. Nieraz odnosimy wrażenie, że nasza wiara jakby „nie działa” w codziennym życiu. Jest jak lodówka niepodłączona do prądu, służy najwyżej jako mebel, regał na książki czy bieliznę, ale nie spełnia właściwego zadania. Nasz problem polega właśnie na tym, że nie podłączyliśmy się do Bożego zasilania. Wiara to jest właśnie ów „kabel” łączący nas z Jezusem, niewyczerpanym źródłem energii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.