Uwaga na sojuszników

ks. Artur Stopka

Kościół miałby pomóc rządzącym w uśmierzaniu nastrojów społecznych? To niezbyt szczęśliwy pomysł.

Uwaga na sojuszników

Pojawiają się w mediach głosy, że w trudnych czasach rządzący Polską sojusznika w uśmierzaniu nastrojów społecznych mogą, a może nawet powinni szukać w Kościele. Zdarzają się sugestie, że hierarchowie Kościoła na umizgi ze strony władzy powinni spojrzeć łaskawym okiem. Są też przestrogi, aby tego nie czynili.

Tego rodzaju propozycji i pomysłów nie można traktować bez uwzględniania szerszego kontekstu i sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się wspólnota Kościoła w naszym kraju.

Trzeba na nie patrzeć nie tracąc z pola widzenia, na przykład, ciągłych prób politycznego rozgrywania przeciwko polskim katolikom sprawy Komisji Majątkowej. Snując refleksje na temat ewentualnego wsparcia ze strony Kościoła w pacyfikowaniu nastrojów społecznych w dobie kryzysu, nie można zapominać o niezrozumiałych zabiegach rządzących wokół sprawy Funduszu Kościelnego i dziwnym uporze przedstawicieli rządu w kwestii wysokości mającego w jakimś sensie go zastąpić odpisu podatkowego.

Warto też, rozważając próby szukania pomocy w poprawianiu relacji władzy ze społeczeństwem u Kościoła, zastanowić się nad trwającą wciąż niechęcią władz do wyklarowania niejasnej sytuacji, w jakiej za sprawą pewnego rozporządzenia znalazła się katecheza w szkole. Kolejne prośby ze strony Kościoła o uporządkowanie tej sfery za pomocą stosownych unormowań prawnych wciąż pozostają bez konkretnej reakcji, a w zamian słychać za każdym razem te same wyjaśnienia, które mają się nijak do tego, co się w wielu miejscach w Polsce rzeczywiście dzieje i co mówią na ten temat, na przykład, samorządowcy i dyrektorzy szkół.

Napomykając o możliwości, by Kościół, jako wspólnota i jako instytucja, okazywał się sojusznikiem władz, nie można pominąć pojawiających się w ustach przedstawicieli rządu aluzji, które pod pozorem walki z „mową nienawiści”, niosą w sobie propozycje ingerowania w treść kazań, wygłaszanych w polskich świątyniach katolickich.

To tylko niektóre z okoliczności i uwarunkowań, w jakich, moim zdaniem, trzeba postrzegać pomysły angażowania Kościoła w jakieś akcje wspierania rządzących.

Nie od dziś wiadomo, że wszelkie sojusze Kościoła z władzami kończą się dla niego źle. Poza tym, jak przypomniał właśnie w wywiadzie dla jednego z tygodników Prymas Polski abp Józef Kowalczyk, Kościół ma nie tylko prawo, ale również obowiązek, „oceniać z moralnego punktu widzenia różne poczynania polityczne”. A tego nie da się uczciwie robić z pozycji sojusznika.