Rosja: Aleksy II jest przeciw

KAI/a.

publikacja 17.08.2005 15:09

Są to niewątpliwie nieprzyjazne kroki, które wniosą jeszcze większe napięcia do naszych stosunków z Ukraińskim Kościołem Greckokatolickim i ze Stolicą Apostolską - oświadczył patriarcha Aleksy II w związku ze zbliżającym się przeniesieniem siedziby głowy grekokatolików ze Lwowa do Kijowa.

Zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP) wypowiedział się na ten temat na prośbę służby prasowej swego Kościoła. Jego zdaniem, zapowiadanych wydarzeń nie da się usprawiedliwić "ani z historycznego punktu widzenia, ani na płaszczyźnie zasad i kanonów kościelnych". Katedra w Kijowie była od samego początku jedną ze stolicy Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, początkowo jako ośrodek metropolii, a następnie jako jedna z pierwszych katedr wśród eparchii (diecezji) ukraińskich - podkreślił patriarcha. Przypomniał, że niedawno podczas pobytu w Kazaniu, wypowiadając się na temat perspektyw swego spotkania z papieżem Benedyktem XVI, jako jedną z przesłanek takiego spotkania wymienił "powstrzymanie praktyki prozelityzmu, którą na Ukrainie prowadzi Kościół greckokatolicki". Aleksy II zwrócił uwagę, że losy prawosławia i uniatyzmu [tak RKP określa grekokatolików - KAI] na Ukrainie Zachodniej są ściśle ze sobą splecione. "Po zamknięciu w 1946 parafii greckokatolickich zwolennicy Unii uzyskali wsparcie duchowe w cerkwiach RKP. Widzieliśmy w tym świadectwo tego, że nasz Kościół odnosi się przychylnie do tych, którzy proszą go o pomoc duchową, nawet jeśli do niego nie należą" - stwierdził zwierzchnik RKP. Dodał, że niektórzy ludzie, którzy w głębi duszy pozostali grekokatolikami, kształcili się w seminariach i akademiach duchownych RKP. "I potem, gdy sytuacja polityczna się zmieniła, a grekokatolicy uzyskali możliwość otwarcia własnych świątyń, liczyliśmy, że nasze stosunki będą się rozwijały w tym samym nurcie: dobrego i pokojowego współistnienia. Kościół rosyjski zasługiwał przynajmniej na słowo podziękowania za tę troskę wobec zwolenników Unii, jaką okazywał w ciągu powojennych dziesięcioleci" - mówił Aleksy. Tymczasem "zamiast tego Kościół greckokatolicki powrócił do praktyki z XVI-XVII stuleci, gdy narzucano unię siłą przy poparciu nastawionej antyprawosławnie władzy" - skarżył się mówca. Jego zdaniem, taki rozwój wydarzeń "musiał skomplikować nasze stosunki zarówno bezpośrednio z grekokatolikami, jak i z Kościołem rzymskokatolickim". Na zakończenie swej wypowiedzi patriarcha potwierdził, że stanowisko RKP jest niezmienne, a kierownictwo Kościoła spodziewa się "szacunku i rozsądnego podejścia ze strony Kościoła rzymskokatolickiego". Ukraiński Kościół Greckokatolicki (UKGK) został zlikwidowany przez władze sowieckie na tzw. "pseudosoborze" we Lwowie w 1946, a jego majątek i wszystkich wiernych włączono siłą do RKP. Przez całe dziesięciolecia wyznający po kryjomu swe wiarę unici byli prześladowani, więzieni, w okresie stalinowskim wielu z nich nawet zginęło. Patriarchat Moskiewski w tym czasie nie tylko nie wyrażał żadnej skruchy z powodu tego, co się wydarzyło, ale przeciwnie, przy różnych okazjach podkreślał, że delegalizacja UKGK była aktem sprawiedliwości dziejowej, a grekokatolicy, którzy stawali się w ten sposób prawosławnymi, wracali do "wiary ojców". Grekokatolicy odzyskali prawne możliwości działania w 1989 r. Wtedy też zaczęli odbierać swe dawne świątynie i inne obiekty prawosławnym, których zresztą pozostało na Ukrainie Zachodniej już niewielu, gdyż większość wiernych powróciła do "wiary ojców", czyli właśnie do Unii. Na tym tle nieraz dochodziło do ostrych napięć a nawet walk między wyznawcami obu Kościołów. Na 21 sierpnia zaplanowane jest przeniesienie siedziby głowy UKGK ze Lwowa do Kijowa, a sam zwierzchnik, dotychczas noszący tytuł arcybiskupa większego Lwowa, ma się odtąd nazywać arcybiskupem większym kijowsko-halickim.